Miało być świetnie, wyszło... jak zwykle

Po lekturze recenzji z magazynu Otaku, usiadłam do tego anime wyjątkowo zaciekawiona. Oczekiwałam krwawych scen na miarę "Elfen Lied" i szokujących wyborów dokonywanych przez dzieci niczym czyny
Po lekturze recenzji z magazynu Otaku, usiadłam do tego anime wyjątkowo zaciekawiona. Oczekiwałam krwawych scen na miarę "Elfen Lied" i szokujących wyborów dokonywanych przez dzieci niczym czyny Kiry z "Death Note'a". "Narutaru" jest na podstawie mangi "Narutaru", ale nie opowiada całej historii, ponieważ twórcy anime wpierw mocno cenzurowali wydarzenia, a później zupełnie zrezygnowali z serii z powodu brutalności.

Wszystko zaczyna się bardzo sielankowo. Podczas wakacji u dziadków Shiina znajduje kolorową gwiazdę, która lata, potrafi niespodziewanie przytulić, a nawet zamienia się w rozkoszny plecak! Dziewczynka jest rozczulona i postanawia zabrać ją do domu. Atmosfera słodkości trwa sporo czasu, a anime ma tylko 13 odcinków! Shiina poznaje wtedy Akirę oraz dowiaduje się, że Hoshimaru (jej gwiazdka), nie jest jedynym, jak się okazuje, smokiem, z którymi w dodatku można nawiązać połączenie.

Gdy wydaje się, że anime już się rozkręciło, trwa to tylko jeden odcinek, po którym zwierzęta idą w odstawkę, a dzieciom brakuje tylko czarnych grzywek na twarzy, bo żyletki i broń mają, oraz nieustannie prowadzą rozmowy na temat życia, śmierci, samotności, niezrozumienia itp. Atmosfera zrobiła się bardzo EMOcjonalna...

Dopiero ostatnie odcinki zadowalają, kiedy twórcy zdecydowali się zakończyć serię. Muszę powiedzieć, że zrobili to z rozmachem i szkoda, że całe anime takie nie było. Może jestem nieczuła i żądna krwi, ale zaciekawiło mnie, czego tak się bali.

Grafika jest niesatysfakcjonująca. Postacie są szablonowe, wszystkie idealnie... nieatrakcyjne. Kwadratowe tułowia i myląco podobne do siebie twarze. Jednak Hoshimaru nie brak uroku.

Muzyka, która zadziwia w openingu swoją infantylnością, ma w sumie tylko dwie melodie: wesołą i mroczną (z założenia miał to być przecież horror). Czasami gdy pojawia się ta druga myślałam: "Aha, teraz powinnam się bać. Tylko czego?". Muzyka powinna pomagać w budowaniu napięcia, a nie być jego jedynym elementem...

W ostatecznym rozrachunku anime nie wypada tragicznie, ale jest bardzo "nierówne". Myślę jednak, że można zobaczyć, z czym nie poradzili sobie nawet Japończycy. A także może zachęci to kogoś do przeczytania mangi, która podobno jest o niebo lepsza.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones