uwielbiam Folleta i jego książki. Z zapartym tchem oglądałam "filary ziemi" i nie mogłam sie doczekac "swiata bez końca" na dvd...przeczytałam te powieść i byłam ciekawa ekranizacji. Wiedziała, że w serialu nie będzie tylu wątków i detali, jakie były w książce, ale do diabła! ten serial to inna historia...po obejrzeniu ostatniego odcinka aż sięgnełam po książke, w celu weryfikacji i widzę, że historia poszła w zupełnie innym kierunku i kończy się zupełnie inaczej niż w książce... nie daje mi to spokoju...o ile "filary..." trzymały się schematu książki, o tyle "świat..." znacznie się różni. ksiazka ma prawie 900stron, ale nie przypominam sobie, żeby tyle czasu poświęcono w niej wątkowi króla Edwarda...
jestem nieco zawiedziona...
Nie czytałem więc nie wiem czy chodzi Ci o Edwarda II czy III, zresztą ich historia jest siłą rzeczy wspólna, ale gdyby nie było jakiegoś drugiego wątku w serialu, tylko same rozgrywki w Kingsbridge to ja bym nie zdzierżył.
Mnie też rozczarowała końcówka tego filmu. Z filmu wycięto połowę fabuły jaka była zawarta w ostatnich rozdziałach książki czyli np dorastanie córki Merthina i syna Gwendy. Ralph też zginął w innych okolicznościach niż w książce. Końcówka filarów ziemi też była inna niż w książce ale tam jakoś tego się nie odczuło szczególnie a w świecie bez końca jakiś niedosyt jednak pozostał...
Również jestem lekko zawiedziony. Za dużo zmian. Sir Thomas Langley nie jest żadnym Edwardem II, Petranilla - to chyba w książce nikogo nie zabiła a tu zrobili z niej Kubę Rozpruwacza (zwłaszcza śmieszna jest scena kiedy topi starego przeora, widzi to tylko jej syn Godwyn, obok stoją ludzie, mnóstwo ludzi), Ralph nie jest żadnym synem Rolanda, inaczej ginie, brakuje pomocnika Godwyna - Philemona (ważna postać w książce) itd. itd. Podsumowując Filary Ziemi były rewelacyjne a ten serial schrzanili. (Ale i tak dałem 8)
W pełni się zgadzam. Jestem rozczarowana i zawiedziona. Kilka dni temu skończyłam czytać książkę. Jestem więc na bieżąco. Obejrzałam 2 pierwsze odcinki i doszłam do wniosku, że więcej nie będę. Zastanawiam się komu zależało na tym, aby tak wypaczyć Folleta. Rozumiem, że reżyser ma prawo zmian w tworzywie adaptacji, ale, na litość Boską, nic nie zwalnia go od odpowiedzialności za tak drastyczne przekłamania literackiej fikcji rewelacyjnego pisarza. Jedyny plus filmu to scenografia!!!!!
rozczarował mnie ten serial do tego stopnia, że będąc zarejestrowanym tu od kilku lat po raz pierwszy postanowiłem to napisać - "Filary..." były rewelacyjne, ten serial to ciąg niedokończonych wątków, poszatkowanych scen, tego nie dało się spokojnie oglądać - niestety. Pochwalić można jednak scenografię, stroje, co nie tuszuje jednak niedostatków filmu. Ogólnie jestem zawiedziony i pozostał żal...
Dokładnie, też zgadzam się z przedmówcami.
Kiedy dowiedziałam się po obejrzeniu "Filarów", które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie, że jest zekranizowana kontynuacja i że jest to właśnie "Świat bez końca" od razu porwałam się na oglądanie, ale już od pierwszych momentów coś mi nie grało. Naprawdę nie da się tego porównywać z Filarami... niektóry sceny mnie również wręcz śmieszyły, pochwała za muzykę i scenografię owszem, ale reszta jakoś do mnie nie przemawia. Przy oglądaniu Filarów czułam zupełnie coś innego - niepowtarzalnego, sceny dramatyczne - faktycznie takie były, tutaj zaś nie czuć już tych emocji, spójności i ekspresji akcji...
Nie wiem, w każdym razie dziwnie mi się to oglądało.
Być może to też zasługa aktorów - w Filarach naprawdę była świetna obsada według mnie, przywiązałam się do głównych bohaterów i to bardzo muszę przyznać. :)
Tego mi tutaj brakowało.
Tak. Im dalej posuwała się akcja, tym bardziej nie miało to nic wspólnego z historia Folleta. Ostatnie dwie godziny filmu to już zupełnie jakiś absurd. Równanie miasta z ziemią? Sir Thomas królem? Godwin nie zmarł na dżumę tylko został biskupem? O co tu chodzi??? Odniosłem wrażenie, ze twórcom serialu chodzi tylko o to by jak najczęściej, aż do przesytu grać na emocjach widzów za pomocą kolejnych zbrodni Godwina, jego matki lub Ralpha.