Alicia - dojrzała kobieta, matka dwojga dorosłych dzieci oraz żona w praktycznie nieistniejącym małżeństwie z gubernatorem, który właśnie przegrał wyścig do Białego Domu - prowadzi dwuosobową kancelarię prawną ze swojego mieszkania, co przeszkadza jej sąsiadom (jednej sąsiadce na pewno:) i nawet grożą jej z tego tytułu chwilowo eksmisją, z czym całkiem zgrabnie poradziła sobie jej córka, Grace (świetna M. Vega). Do tego wszystkiego dołożyć bombę rzuconą w centrum tego świata przez Eli Gold i przed laty skasowaną przez niego wiadomość od Willa, w której wyznał jej miłość i teraz Alicia znalazła się w punkcie "żałuję", który zawędrował na pierwszy stopień do depresji: "niczego mi się nie chce / nic nie ma sensu" - chociaż przyznaję, że w sprawy swojej firmy wydaje się być zaangażowana.

Serial stracił trochę na dynamice, gdy centrum akcji przestała być duża firma prawnicza. Mniejsza różnorodność na salach sądowych, coraz bardziej szablonowe sprawy, chociaż przyznaję, że poruszane tematy są zarówno ciekawe jak i bardzo aktualne. Zastanawiam się, w jakim kierunku pójdą (poszli, ponieważ cały sezon siódmy jest już nakręcony) twórcy z tym sezonem. Czy wspomnienie Eli do odchodzącej konkurencji (nie pamiętam imienia tej pani), że to niewłaściwa strona brała udział w wyborach - Peter - oznacza, że to Alicia będzie starała się o najwyższy urząd w USA? Oczywiście ze trzy odcinki będą ją musieli przekonywać - jeżeli nie sześć, w końcu prezydentura to duża sprawa.
Jeżeli nie polityka, to co? Powrót do firmy Lockhart - Agos? Odnoszę wrażenie, że aby liczyć na kolejny sezon, muszą znacząco odświeżyć pomysł na ten serial oraz dokąd on zmierza - wyznaczyć jakiś atrakcyjny cel, stworzyć nowej jakości wyczekiwaną promesę dla widza.


Czy ktoś ma jakieś pomysły? Co Ciebie utrzymałoby przy tym serialu? Co musiałoby się wydarzyć?
Ja na przykład postuluję przywrócenie Kalindy :-)