Realizacja na każdym z możliwych poziomów poniżej krytyki!Dlaczego powstał taki gniot zrobiony, wydawać by się mogło,przez zawodowców?Po prostu kilku ludzi z rodzimej branży wpadło na pomysł serialu,którego akcja rozgrywać się będzie za Żelazną Kurtyną .To dawało możliwość szybkiego załatwienia całej masy formalności przy wydaniu zgody na wyjazd poza granice naszej socjalistycznej ojczyzny .Jeżeli o zgodę na wyjazd wystąpiła Telewizja Polska,a nie pan Kowalski, to MSW nie zadawało masy głupich pytań tylko szybciutko wydało paszporty polskim artystom.W taki sposób nasza ekipa znalazła się we wspaniałym,mieniącym się neonami i kapitalistycznymi pokusami świecie.Więcej czasu ci panowie spędzali na zwiedzaniu i robieniu zakupów niż na zajmowaniu się filmem.Efekty tego konsumpcjonizmu widzimy na ekranie.Wstyd i żenada wyziera z tej hybrydy Bonda zmieszanego-nie wstrząśniętego- z komunistycznym aktywistą,aparatczyka działającego w interesie internacjonalistycznego pokoju i sprawiedliwości.
Co do "mieniącego neonami" - w naszym kraju w czasach PRL było tyle samo,jak nie więcej neonów niż na zachodzie i miały one bardziej wyszukane formy.
Nie było więcej ani w liczbach bezwzględnych, ani per capita. Formy bywały (czasem) dość wyszukane, o ile akurat wszystko działało (więc najczęściej na 1 maja i 22 lipca). :D
Z tego co pamiętam, to jedyne zdjęcia kręcone poza demoludami były z samochodu w Wiedniu. Jak wspominam w recenzji na produkcje wydano jedynie złotówki i forinty.
Chyba z samochodu kręcono w Rzymie, w Szwajcarii, chyba w Monachium.
Może twórcy byli na wycieczkach Orbisowskich na "zgniłym zachodzie" i z autobusu kręcili ręczną 16-tką.
Nie wiem, tak myślę.
Podawałem to, co zapamiętałem z odpowiedzi szefa Radiokomitetu na interpelację poselską. Poza tym możliwe, że serial zmontowano z materiałów, które wcale nie powstały na jego potrzeby.
Też jest taka możliwość. Dawno to widziałem. Kadry z innych produkcji mogli wmieszać w serial. Pamiętasz może odcinek o Rzymie? Czy pojawia się jakiś popularny zabytek jak np. bazylika św. Piotra, Koloseum, schody hiszpańskie albo Fontanna di Trevi? Wtedy można szybko zwrócić uwagę czy nie jest to doklejone z innej produkcji.
Powtórkowo oglądałem tylko część odcinków, bo mnie zmogło. Serial kręcono w czasach dostępnej jedynie taśmy filmowej. Przypuszczam, że w przypadku filmów telewizyjnych mało istotna była też jakość materiału, bo w odbiorze i tak wszystko rujnował standard Secam. To ułatwiało mieszanie materiału filmowego, bo takie niuanse jak rodzaj obiektywu, oświetlenie, czy wręcz typowe dla danego producenta kliszy odcienie, nie dawały zauważalnych przeskoków. Nawet w ówczesnych filmach kinowych w demoludach dominowały klisze AGFA, na których wszystko było dziwnie pomarańczowe.
Dodatkowo operatorem kamery był wówczas 26 letni Krzysztof Wawrzyniak bez doświadczenia zawodowego. Opisałem to w osobnym wątku. Myślę, że to też miało swoje odbicie w efekcie końcowym, który widzimy na ekranach.
Nie mniej sposób kadrowania wynikał z proporcji obrazu TV, jak i oszczędności przy takich produkcjach. Niekoniecznie w takim przypadku nagranie mógł zepsuć operator. Zdumiewa mnie natomiast miałkość scenariuszowa. Być może znacznie lepiej odbieramy obecnie "Stawkę...", gdyż nikt nie ma wątpliwości, że z III Rzeszą trzeba było walczyć. Role jego niemieckich "kolegów po fachu" z SS były w dodatku znakomicie napisane. To, komu Kolicki służył było mniej ważne (choć mało prawdopodobne byłoby jego wystąpienie w polskim mundurze, bo takich służb wówczas Wojsko Polskie idące ze Wschodu nie miało). W "Życiu..." Maj występuje w propagandowej kontrze do Zachodu, a jego niemal szatańsko-operetkowi przeciwnicy są zbyt przerysowani.
Oczywiście, że znakomita większość była kręcona w krajach socjalistycznych. Na przykład odcinek, którego akcja toczyła się w Ameryce Środkowej w rzeczywistości kręcono na Krymie. Można poznać górę Aj Udah, można poznać pałac w Livadii i miejsce spotkania Stalina, Roosevelta i Churchilla na konferencji Jałtańskiej.