Pewnie już ktoś to zauważył, ale napiszę.
Chodzi o scenę, kiedy Borewicz zajeżdża drogę Żelestowi przed wejściem do willi.
W czasie rozmowy Borewicz mówi "... Lubię porozmawiać z facetem, który na widok policjanta (też ciekawe, że mówi o sobie "policjant"), rezygnuje z wejścia do domu, w którym zamordowano właścicielkę".
W kolejnej scenie, w garażu willi, Żelest mówi "...Ale o co panu chodzi? Przecież ja nie zamordowałem pani Gołębiewskiej". Na co Borewicz "... Skąd pan wie, że ją zamordowano? Może to był, po prostu atak serca?"
Zapomniał, że kilka minut wcześniej, sam powiedział do Żelesta, że ją zamordowano?