Jeżeli już z kimś miałbym się utożsamiać (bo od wielu recenzentów padały zarzuty, że nie ma takich postaci) jest właśnie on, grany przez znanego mi z widzenia Mirosława Zbrojewicza (w podstawówce chodziłem do jednej klasy z jego synem) i z dubbingu, a także z paru pomniejszych ról filmowych. To ambitna postać z charakterem, kandydat na męża stanu, gość z klasą i jestem ogromnie ciekaw jak powiodą się jego plany, co zapewne okaże się w drugim sezonie. O ile wątki szpiegowskie były całkiem zagmatwane i ciężko się było połapać o co chodzi (nie wiem czy to był efekt zamierzony i wtedy to zaleta, czy też przeciwnie i wówczas wada), o tyle to co on robi wydaje się dosyć jasne, choć niedopowiedziane - jak większość ale może to właśnie dobrze.
Rację mają ci, co zarzucają niejasność i niedopowiedzenie, a także nieścisłości (nawet zakładając, że to przecież historia alternatywna) w uniwersum "1983", ale po co dawać wszystko jak na tacy. Wiele rzeczy się dopiero wyjaśni po drodze. To do czego można się na bank przyczepić, to plany Świętobora knute pod nosem partii przy niemal jawnej współpracy z zagranicą.