To już nie pierwszy raz, gdzie na obrazkach z przeszłości na Pałacu Kultury w najlepsze widnieje sobie zegar. Uruchomiony w 2000r. nazywa(ł) się zresztą bodajże Zegarem Milenijnym. I tak, jest to można powiedzieć serial do pewnego stopnia science-fiction (lub political fiction), ale pierwsze sceny mają miejsce w roku 1983 "naszej" rzeczywistości - no i właśnie ten zegar... Śmieszy mnie taka niedoróba w czasach, gdy komputerem można zrobić na ekranie wszystko. Skoro raz-dwa w tym serialu dorabiają do panoramy miasta mnóstwo drapaczy chmur, no to naprawdę nikomu nie przyszło do głowy wymazać ten nieszczęsny zegar?

A propos drapaczy chmur - skoro "alternatywna" Polska AD 2003 jawi się jako bardzo nowoczesny kraj, naszpikowany elektroniką i przeżywający boom budowlany (no bo jak wytłumaczyć tę panoramę Warszawy?), to fabularnie mocno bez sensu jest fakt, że po ulicach dalej jeżdżą Polonezy i Maluchy i to w takiej liczbie. Może tak było łatwiej inscenizacyjnie, ale nawet jeśli ta inna Polska nie importuje zachodnich aut, to na pewno stać ją choćby na to, żeby przez 20 lat zmodyfikować stare modele. Trochę to takie mało przemyślane jest (ok, jestem dopiero po 2. odcinku, może dalej to się jakoś wyjaśni).