Ma sporo zalet i kilka wad, z czego jedna jest niestety na tyle poważna, że może spowodować rozczarowanie serialem.

Zaczyna się bardzo ciekawie. Pewnego dnia, ze świata znika 99% ludzi i przestają działać wszystkie urządzenia elektryczne. Dlaczego? Tego właśnie próbujemy dowiedzieć się razem z głownym bohaterem, który przez 130 odcinków podróżuje z jednego krańca USA na drugi. Jedno trzeba przyznać, serial wciąga jak bagno. Epizody mają po 3 minuty a niemal każdy kończy się cliffhangerem, co sprawia, że widz ciągle powtarza sobie "jeszcze tylko 1 odcinek...". Z tego co widziałem po komentarzach (oglądałem na YouTube) sporo osób obejrzało Afterworld od początku do końca bez odejścia od komputera. Zresztą... gdybym nie był zawalony uczelnianą robotą sam bym pewnie tak zrobił :).
Dużą zaletą jest też realizm przedstawionego świata. Gama ludzkich reakcji na upadek cywilizacji jest na prawdę szeroka. Niektórzy stracili wszystko, niektórzy zyskali szansę na nowe życie, jeszcze inni... nawet go nie zauważyli. Jedni próbują przetrwać i wytłumaczyć sobie jakoś całą sytuację, drudzy po prostu wykorzystują ją w walce o władzę i wpływy. Jak to powiedział jeden z bohaterów: "świat się zmienił ale ludzka natura pozostała taka sama". Za to należy serial pochwalić.
Ale żeby nie było za dobrze, sporą rysą wiarygodności jest postać głównego bohatera. Owszem, łatwo go polubić (głównie za liczne przemyślenia na temat naszego świata) ale ciężko w niego uwierzyć. Postaci z taką ilością farta nie spotkałem jeszcze w żadnym serialu. Nieważne w jakie kłopoty się wpakuje, zawsze znajdzie sie ktoś, kto w ostatniej chwili go uratuje (no chyba, że akurat będzie chciał go zdradzić bo to też często się zdarza :) ).
Skoro już jesteśmy przy wadach to wspomnę o tej "poważnej". Otóż chodzi o zakończenie. Przez cały serial mnożą się pytania, fabuła się komplikuje, a widz oczekuje odpowiedzi. Niestety, ostatni odcinek rozczarowuje. I nie chodzi mi wcale o wyjaśnienie całej sytuacji bo żadnego wyjaśnienia nie ma (choć można sobie co nieco poskładać na podstawie wcześniejszych epizodów). Końcówka to klasyczny cliffhanger, z tym, że kolejnego odcinka nie ma. Wygląda to tak, jakby po prostu autorom odechciało się produkcji dalszych odcinków. To co czuje się po ostatnim odcinku to nie niedosyt, to po prostu rozczarowanie.
Jeszcze kilka słów o oprawie graficznej, z całą pewnością nietypowej. "Afterworld" bardziej przypomina komiks z czytatanymi dialogami niż serial aktorski czy nawet animację. Owszem, są animację, są kawałki "prawdziwych" filmów ale głównie to pokaz slajdów. Nie uważam jednak tego za wadę. Wręcz przeciwnie, mi taka forma świetnie pasuje do tych 3-minutowych odcinków. Z chęcią obejrzałbym kolejną produkcję tego typu.

Wiem, że miejscami irytujący główny bohater i brak zakończenia raczej nie stanowią dobrej rekomendacji dla tej produkcji ale mimo wszystko polecam, zwłaszcza fanom kilmatów post-apokaliptycznych.