I znów wraca. Temat wałkowany ostatnio tak niemiłosiernie nachalnie w produkcjach, że odpowiednio niedopieszczony serial zamiast diamentem pozostaje jeno... węglem.
Wszelkie rozważania nad kopiowaniem ludzi są aktualnie na poziomie jamochłonów, gdyż jako ludzkość nie mamy w zasadzie bladego pojęcia czym jest świadomość. Podobno generuje ją mózg, wiemy jak ją zmącić, przymglić, wyłączyć, leczymy jej zaburzenia, ale nadal nie znamy istoty jej pochodzenia, istnienia.
Pamiętacie serial "Dollhouse"? :) Odnoszę wrażenie, że Węgielek momentami pochyla się nad tą produkcją, choćby w osobach Dichen Lachman oraz pana Penikett'a.
Przecież to jest sci-fi, na podstawie powieści sci-fi, FI FI FI FI......... fiction. To nie jest praca naukowa, na obronę doktoratu z fizyki teoretycznej, biologii, chemii. To tylko serial na podstawie.... uwaga powieści sciencie fiction.
Skoro nie mamy o czymś zielonego pojęcia, to nie powinniśmy o tym fantazjować? Nie powinniśmy pisać książek, powieści, wierszy, baśni?
Nie mamy pojęcia nic, a nic o Bazyliszkach, a występują w książkach fantasy, nie mamy pojęcia o podróżach między planetarnych, a star trek taki popularny.
Nie mamy też bladego pojęcia czym jest bóg, wszystko to domysły teorie, a masa ludzi zdziera podeszwy maszerując do świątyń.
Nie no, poważnie takie zarzuty do jakiegoś tworu sci-fi, że bzdura bo nie mamy o czymś bladego pojęcia.
No luz, przecież wiem co to sci-fi xD
Tylko naszła mnie taka refleksja, czytając forum tutaj i liczne rozmyślania kiedy zaczyna się oryginał, a kończy kopia człowieka.
Nie neguję wartości książki, gdyż jej nie czytałam, jednakże jestem świeżo po seansie i zwyczajnie się zawiodłam. To całe rozważanie nad istotą człowieczeństwa jest bardzo ciekawe ale kotlety odgrzewane nie są już takie smaczne, czekałam na kolejną świetną premierę Netflixa a tu taki zakalec troszkę :)
No to prawda, miałem ostry HYPE na ten serial. A okazał się przeciętny. To znaczy, no efekty na wysokim poziomie, hotel jako sztuczna inteligencja kapitalny, pomysły z przenoszeniem jaźni jak najbardziej ZA, bo to ciekawy temat. Ale był przeciętny, nie wiem dlaczego, po prostu zawód. Ale nie przez rozważania nad człowieczeństwem i takie tam. Ja byłem tutaj po rozrywkę i cyberpunk. Bo jestem fanem, Briana Gibbson czy Neal Steaphenson, ich książki obcykane co do joty, mam nawet białe kruki (wydania) które na aukcjach chodzą po kilka stów. I byłem nakręcony na ten serial aż para buchała z uszu. Niestety coś mi nie pykło po prostu. Ale nie z powodu, twoich zarzutów, z czegoś innego, muszę nad tym pomyśleć.
Widzę że wielu ludzi też jest zawiedzionych z różnych powodów. Ja byłem tu po rozrywkę i miłość do cyberpunku, ty szukałaś czegoś więcej.
W sumie rozumiem ciebie, dla mnie to nie podeszło, tobie coś innego, a rozumiem dlatego że właśnie coś było nie tak.
Dali dupy.
Różnica jest taka, że ten sam kapitał fabularny został o wiele lepiej wykorzystany w Dollhouse (pomijając tragiczną aktorsko Elizę Dushku w roli głównej i kilka pierwszych, podyktowanych kontraktem z siecią odcinków).