W drugim i pierwszym sezonie również mieliśmy do czynienia z taką mnogością wątków, ale nie zagaszały się i nie przeczyły sobie w taki sposób.
Przykład najbardziej irytujących wątków:
Śmierć Queenie. Jedna z najlepszych scen serialu. Genialna muzyka, przejęcie, dużo emocji. To było w jedynym odcinku, a w następnym... Queenie znowu żyje... Cały klimat i poświęcenia szlag trafił.
Wątek lokaja bez sensu jak dla mnie. Jeszcze za życia ujdzie, ale po jakiego pokazywali go jako ducha? I to jeszcze całkiem materialnego. Mógł poruszać przedmioty, mówić itp...
Wrogość Madison do całego świata. Nie potrafiła pokazywać żadnych innych emocji.
Podobnie z postaciami. Czasem wydawało mi się że postać istniała w serialu tylko i wyłączne po to aby jakiś aktor miał angaż i pojawił się w czołówce.
Najbardziej bezsensowna i nic nie wnosząca do fabuły postać według mnie to Kyle.
Następny wielki minus to brak pomysłu na postacie i fabułę.
Cały scenariusz pisany jakby w wielkim pośpiechu. Różnica poziomów między drugim i trzecim sezonem jest porażająca. Drugi jest klimatyczny, świetnie napisany i zrealizowany. Każda postać traktowana jest na równi i coś wnosi. Akcja jest spójniejsza. Trzeci jest po prostu chyba nieprzemyślany.