PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=781264}

Ania, nie Anna

Anne
8,1 54 781
ocen
8,1 10 1 54781
7,1 11
ocen krytyków
Ania, nie Anna
powrót do forum serialu Ania, nie Anna

Pierwszy sezon Ani absolutnie mnie zauroczył. To, co przede wszystkim się udało, to casting. Każda zaprezentowana w serialu postać, dosłownie, jakby wyskoczyła z książki Lucy Maud Montgomery. Dodajmy do tego fantastyczne zdjęcia, kostiumy i scenografię, które ożywiły na naszych oczach XIX-wieczną kanadyjską wieś i pięknie poprowadzone relacje między bohaterami, dzięki czemu każdy odcinek wzruszał i rozczulał. Co mogło się nie udać w kontynuacji po tak obiecującym pierwszym sezonie? Cóż, wszystko.
Po pierwsze - odcinków jest za dużo, twórcy wybitnie nie mieli pomysłu jak rozciągnąć fabułę książki dla dzieci i młodzieży do kilkunastogodzinnego serialu. Dlatego pojawia się mnóstwo nowych wątków i bohaterów, niestety większość z nich jest kompletnie nieinteresująca.
Co gorsza, serial o Ani staje się bardzo agresywnym manifestem bolączek współczesnego świata. Wzruszająca historia ciotki Józefiny z tamtego sezonu, to było za mało. Twórcy nie wyrazili się zbyt jasno, dlatego w tym sezonie mamy paradę równości w prowincjonalnym Charlottetown. Gilbert zostaje za to wywieziony aż na Trynidad, aby mógł zostać oprowadzony za rączkę przez swojego czarnoskórego przyjaciela po niesprawiedliwościach rasowych tego świata. Nagle znaleźliśmy się na Ulicy Sezamkowej. Nagle widzów zaczęto traktować jak idiotów i to, co w tamtym sezonie było poetyckie, delikatne i ciepłe, tu jest niezgrabne, gruboskórne, grafomańskie. Samej historii Ani, Maryli i Mateusza starczyło może na 3 odcinki i prawdopodobnie tyle powinien Netflix wypuścić w tym sezonie, aby zachować jakość serialu i czekać aż dzieci podrosną, by móc kręcić dalej. Jestem absolutnie rozgoryczona tym, co się stało z tą tak obiecującą produkcją.
Cała recenzja tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=koBkp1VB_So

kallarepa

Przez sezon 2 'Ani' zaczęłam się zastanawiać nad 'poprawnością polityczną' w filmach i serialach, i chyba założę na ten temat osobny wątek na forum o Ani, bo to jest ciekawa sprawa. Mnie w paru miejscach początkowo niektóre wątki zniesmaczyły, ale analizując bardziej nie mogę powiedzieć że były 'po nic' albo że nic nie wniosły - opowiadały ciekawe historie i pokazywały ciekawe postacie, i pasują mi do konwencji serialu obyczajowego, mimo że niewiele mają wspólnego z ksiązką.

"nie wiem skąd nagle w Charlottetown taki tłum artystycznych dusz akceptujących jednopłciowe związki i mających wolnościowe podejście do obyczajowości. W tamtych czasach to pewnie w całej Kanadzie trzeba by było szukać, żeby tylu uzbierać, co na imprezie u Józefiny."

Impreza u ciotki Józefiny chyba najbardziej mnie zniesmaczyła, bo jednak myślę że ludzie homoseksualni w tamtych czasach bardziej się kryli. Ale jeśli nad tym pomyśleć to nie jest to takie nielogiczne. Byla mowa że Józefina wyprawiała ten bal co roku, i ona i jej partnerka były artystycznymi duszami. Więc cały ten artystyczny i lgbt światek po porstu zjeżdżał się co roku do Charlottetown na ten bal, a że była to impreza zamknięta, ciotka Józefina była taka jak oni, mogli się ubierać jak im się podoba, nic nie wychodziło na zewnątrz i skandalu nie było. Co prawda była mowa o zaproszeniu Barrych na imprezę, i to już byłby problem.. I dziwnie też wyglądały dzieciaki same na imprezie bohemy artystycznej.. Bo historycznie rzecz biorąc bohema nie imprezowała lekko,, czy lgbt czy nie :)

"Pan Phillipes jako homoseksualista wyskakuje w tym sezonie jak filip - nomen omen - z konopii. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że zarówno on jak i ona zagryźliby zęby i wzięli ślub w takiej sytuacji, jak pokazana w fimie. "

Też mi się tak wydaje, ale wydaje mi się też że twórcy uwspółcześnili mnóstwo wątków, żeby dzisiejszy widz mógł się identyfikować z sytuacjami i postaciami. Gdyby przeniesiono na ekran ówczesne społeczeństwo 1 do 1, byłoby strasznie nudno - dzieci chodziłyby jak w zegarku i nie pyskowały, bo po prostu pobito by je do krwi rózgą czy coś w ten deseń ;), a kobiety wychodziłyby za nieciekawych mężczyzn, bo tak trzeba i co ludzie powiedzą. Wtedy to byłby raczej jakiś dramat psychologiczno - historyczny, jak np dośc smutna historia małżeństwa samej Lucy Maud Montgomery..

"Historia Cole'a też mało prawdopodobna - jak na dziecko żyjące na końcu świata w tradycyjnym społeczeństwie i konserwatywnej rodzinie dość szybko zrozumiał i zaakceptował swoją "odmienność", z filmu wynika, że on sam problemów emocjonalnych z tym żadnych nie miał. A już wspólna wycieczka dzieci pociągiem do miasta zupełnie absurdalnie wypadła - przecież podobno rodzice tacy restrykcyjni i kontrolujący w tamtych czasach bywali, jak poprzedni sezon starał się pokazać. Także jeśli miało być bardziej prawdziwie, wyszło wręcz odwrotnie."

A to fakt, oba te wątki wyszły trochę sztucznie

"Oczywiście darzę sympatią Basha, bo to pozytywna postać przecież i stworzona w celu wzbudzenia sympatii, ale osobowość to on ma nudną, a jego losy są przewidywalne. Podobnie Cole, który nie ma żadnej interesującej cechy charakteru, jest przedstawiony głównie jako niekaceptowany w społeczności gej i artysta, ale nawet jego artystyczny talent jest pokazany powierzchownie."

A tu się nie zgodzę, dla mnie oba wątki były ciekawe i dużo wnosiły. Bardzo podobała mi się scena gdzie sam Bash próbuje sam pracować na roli, i oczywiście nie daje rady. Potem kłoci się z Gilbertem, odchodzi, i dokładnie ta sama scena z Gilbertem, który próbuje sam wykonać pracę którą wcześniej robił Bash - takie pokazanie bez słów że nie dadzą sobie rady w pojedynkę. Dla mnie cały wątek Basha i czarnoskórej społęczności, rasizmu, był ciekawy. Dla nas w Polsce to problem dość egzotyczny, bo nie mieliśmy kolonii alni niewolników, ale całe zachodnie społeczeństwa zostały zbudowane na handlu niewolnikami, na pracy niewolników, na wyzysku kolonii.. to co zrobiono czarnoskórym to jest zbrodnia na ludzkości, do dziś dzień odczuwają tego konsekwencje.. Dla mnie ten wątek jest bardzo ciekawy i super że w końcu się go porusza, nawet jeśli jest nieprzyjemny

Co do Cole'a to on sam w sobie jest ciekawą postacią, nieważne czy jest homoseksualistą czy nie - tak jak np. młody Mateusz nie wpisuje się w model agresywnego samca-maczo jak np. Billy, przez co jest nieakceptowany i gnębiony.. Problem dalej aktualny, nawet dziś.

"Problemy z nowymi postaciami pewnie wynikają po części (albo może głównie?) z tego, że ich wątki pełnią rolę dydaktyczną, więc są schematyczne, ograniczone do scen o określonym antydyskryminacyjnym przesłaniu, ale niewiele mają wspólnego ze zwykłym, codziennym życiem, na które składają się też takie wydarzenia jak kupowanie sukienki w sklepie, kiedy jest się chorobliwie nieśmiałym mężczyzną albo częstowanie koleżanki sokiem/winem kiedy jest się roztrzepaną nastolatką. "

Ale na kupowaniu sukienki czy upiciu się winem nie da się zbudować całego serialu - to urocze i zabawne wątki, ale ile zajęły w serialu? 15 minut? chcąc-nie chcąc twórcy musieli cos dodać, a to juz indywidualna sprawa czy to sie komus spodoba czy nie.

"A w serialu chodzi o politykę."

Myślę że jednak nie, nawet jeśli serial wpisuje sie w 'polityczna poprawność' to nie widzę w tym nic złego, bo 'poprawne politycznie' wątki są po prostu ciekawe, są o ważnych sprawach, są o czymś, a nie opierają się tylko na tym że ktoś jest np. gejem czy nie: na przykład wydźwięk wątku Cola byłby taki sam gdyby był chłopakiem hetero

ocenił(a) serial na 6
burberry

Podtrzymuję swoje zdanie.
Jeśli to serial o problemie dyskryminacji (homoseksualistów, czarnoskórych, kobiet) pokazanej w kontekście konkretnej epoki historycznej, to chciałabym, żeby było to wiarygodne czyli pokazywało te problemy w taki sposób, jak wtedy wyglądały. A nie w sposób "uwspółcześniony".
Jeśli będę chciała obejrzeć uwspółcześnioną wersję, to wolę, żeby to były też współczesne okoliczności (historia rozgrywająca się w naszych czasach).
Inaczej wszystko traci wiarygodność i sens.

- Nadal wydaje mi się, że w tamtych czasach na końcu świata, jakim wtedy była Kanada, nie było w ogóle czegoś takiego jak "światek lgbt". Należy pamiętać, że jeszcze w połowie XX wieku w Wielkiej Brytanii homoseksualizm był przestępstwem, za które skazywano na karę wiezienia.

- nie wydaje mi się, że byłoby nudno, gdyby pokazano realistycznie tamten świat, nawet 1 do 1. W każdych czasach relacje międzyludzkie, ich dramaty, codzienność itd są tak samo fascynujące. Tylko scenografia jest inna. I różne sprawy mają różną wagę. Te kobiety wychodzące za niekochanych mężczyzn, "bo tak trzeba" ;) to przecież bardzo ciekawy temat dla filmu.

- co do wątku Basha, może to kwestia tego, co kto lubi. Ja wolę jednak opowiadanie o ludziach scenami kupowania sukienek, używając skrótu myślowego. ;)

kallarepa

Alez nic bardziej mylnego! Homoseksualizm ma tak samo dluga historie jak prostytucja, ale przez skuteczne rzady kosciola w wiekach ciemnych pietnowany i uznawany za cos niecnego. Ale tylko dla ciemnego ludu, bo wszechwladni korzystali z takich uciech po pachy i zadnego Boga sie nie bali ;) Nie ma w historii stulecia, gdzie nie byloby obyczajowego skandalu. Towarzystwo wszelkiej masci chedozylo az milo i niewazne, w te czy inna strone. Wiec nie wierze, ze Kanade ominelo to bezecenstwo ;) Tym bardziej, ze to rowniez potomkowie najgorszego metu lub prostych ludzi. Ty posluchaj dobrze opowiesci babek i matek naszych i dowiesz sie, czy aby na pewno nie bylo pedalstwa, lesbijstwa i zoofilii ;) Tym niemniej te watki w serialu sa az nazbyt przerysowane i nie pasuja do opowiesci o Ani, do ktorej jestesmy przyzwyczajeni. Druga seria wcale mnie sie nie spodobala. Nudy na pudy.

nynavee

No i co z tego? Czy nawet jeśli są tam takie tematy to nie może on być piękny? Komu to przeszkadza - oglądać nie musi.

ocenił(a) serial na 6
Perenelle

Uwielbiam takie komentarze i zawsze, kiedy je czytam, mam ochotę napisać:
Oglądać nikt nie musi, ale jeśli ma ochotę i chce potem wyrazić swoją opinię, to ma prawo.
Komu to przeszkadza - czytać tej opinii nie musi.
;D

kallarepa

To też prawda, ale dziwi mnie przekreślanie jakiegoś serialu tylko ze względu na poruszenie kwestii rasizmu/homoseksualizmu.

nynavee

Myślałam, że przesadzacie, ale po 2 sezonie muszę się zgodzić:( Postać Basha jest bardzo fajna, ale to nie serial dla niego, tu wszystko miało się dziać wokół ani, a tymczasem Bash stał się ważniejszy niż jakakolwiek inna poboczna postać. Serial chyba powinien nazywać się teraz "Bash with an "sh"" :((((

nynavee

Serial bardzo mi przypadł do gustu (zresztą, co widać po ocenach, jak przytłaczającej większości widzów), ale, nieszczęsna, zrobiłam błąd, weszłam na forum FW i na widok waszego jojczenia opadły mi ręce. Społeczne problemy XXI wieku wstawione do „Ani” o dziwo mi nie przeszkadzają. Zgoda, że chwilami nie są zbyt subtelne, ale to jest popularny serial, ma trafić do różnych grup widzów, także tych mniej rozgarniętych. Takim trzeba powiedzieć wprost „ej, geje są spoko, nie czepiajcie się ich”, żeby zrozumieli. Bo seria ma, jak zakładam, cel edukacyjny, jak wiele seriali familijnych. Więc ten cel spełnia – we współczesnym stylu, bo jest dla współczesnego widza. Nie jest to żadne odkrycie. Jak ktoś woli ramoty Dr Quinn, to w porządku, ale takie ramoty działały w swoich czasach – teraz nie zdałyby egzaminu. Krótko – nikt by tego nie oglądał. Film zawsze odzwierciedla epokę, w której powstał, nawet (quasi)historyczny. Nie trzyma się prawdy, jeśli jest niestrawna dla widza. Wystarczy obejrzeć jakieś śmieszne batalistyki z lat 60tych XX w., rozgrywające się w starożytnym Rzymie. Postacie mają fryzury z XX w., makijaż... :) Już nie wspominam o języku, czyli współczesnym amerykańskim, którym szprecha generał Maximus, Robin Hood, itp. :)) Uwspółcześnianie staroci przestało mnie razić dość dawno temu, teraz nawet lubię, jak twórcy pokażą, że są... twórcami właśnie. Coś od siebie, ubranie uniwersalnej opowieści w nowe szatki, a nie niewolnicza klasyka do us**nej śmierci. W „Ani” dużo dodano. Czy to źle? Nie rozpatrywałabym tego w kategoriach słuszności. Wiem za to, że kolejne słodkie opowiastki nie są potrzebne, bo jest ich już wystarczająco. Mnie ta surowsza wersja (ale niepozbawiona poetyki) się podoba. Retrospekcje protagonistki z sierocińca czy od patologicznej rodziny zastępczej – świetne. Pokazują, co przeszła dziewczyna, skąd wzięły się jej niektóre lęki, zachowania. Nie jest komiksową postacią znikąd, jej nieciekawe życie przed Avonlea dodaje niezbędnego tła, osobowości. Dzieciaki w tych czasach nie miały lekko, a te z sierocińców... ech.
Sebastian jest szalenie sympatyczną postacią, szczerze go lubię, aczkolwiek wiem, czemu niektórych z was uwiera jego obecność. Ja wątki rasowe i getta koło miasteczka powitałam z ciekawością. Chcę powiedzieć, że serial traktuję jako opowieść o wielu bohaterach (a nie tylko o Ani), stąd pokazanie innego wycinka społecznego ubarwiło mi serial. Nie samym zrywaniem kwiatuszków i piciem soku się żyje.
Co do balu u ciotki i obyczajowości, to mam mieszane odczucia. Z jednej strony macie rację (choć nie przesadzajmy też z tym wychodzeniem z szafy, parę osób o tym się dowiedziało raptem). Za bardzo wszyscy są tolerancyjni. Z drugiej – epoka wiktoriańska często jest postrzegana jako ta, kiedy wszyscy chodzili z zaciśniętymi pośladkami, a rączki zawsze były na kołdrze. To jeden z mitów. Czytałam o tym kiedyś ciekawy artykuł – w tamtych czasach było sporo grzesznych uciech, wcale nie było tak grzecznie, jak wielu uważa (jestem świadoma, że homoseksualizm był nielegalny, więc możemy odpuścić ten temat, tym bardziej, że nie tak znowu łatwo go komuś udowodnić). Więc tak – akceptacja przez bliskich reprezentanta LGBT to machająca do nas współczesność. Bale przebierankowe – nie. :) Nawet w sztywnym średniowieczu ludzie świrowali podczas karnawałów. To tylko nam się zdaje, żeśmy rozrywkę wynaleźli, a dawniej to tylko się modlono.
Co jeszcze? A, feminizm - chłopiec do bicia na prawackich forach. :) No tak, feminazistki z metoo musiały i tu zepsuć serial biednym widzuszkom. Ach jej. Walka o prawa kobiet, raczkująca właśnie wtedy, to kolejny ciekawy klocek w mozaice tych czasów. Dobrze, że to zasygnalizowano, choć zapewne można to było zrobić delikatniej. Jednak cały czas pamiętajmy, że serial jest nie tylko dla was – subtelnych intelektualistów, kochających aluzyjki i niedopowiedzenia, ale też dla prostych ludzi, którzy chcą „kawę na ławę”. Trzeba to jakoś zbalansować. Panna Stacy jest fajną postacią, energiczną i mającą dobrze w głowie poukładane. Szkoda, że była okazja ją poznać tylko w jednym odcinku. Serial obfituje w żywych, ciekawych bohaterów z krwi i kości. Są nieidealni - czasem nieznośni, za dużo gadają, za mało gadają, plotkują, kłócą się, robią agitkę, są uprzedzeni, egoistyczni, ale jednocześnie potrafią się zmienić, rozmawiają ze sobą, stać ich na refleksję, mają jakieś inne życie oprócz pieczenia placków czy grabienia siana w towarzystwie śpiewających ptaszyn. Mają też przeszłość, swoją historię.
Wszyscy aktorzy zasługują na pochwałę. Casting to strzał w dziesiątkę.
Jestem wielce zadowolona, że „Ania, nie Anna” zatrze mi przesłodzone wrażenia po serialu z lat 80tych, który jest w porządku, ale jednak za wiele tam cukrowania. To już z dwojga złego wolę trochę współczesnych problemów w opakowaniu wiktoriańskim. :)

ocenił(a) serial na 7
shizonek

O, to ja mam tak samo. Również cieszę się z takiej adaptacji.

nynavee

Bardzo trafnie podsumowane. Ogólnie chociaż lubię produkcje Netflixa, to mierzi mnie takie toporne pseudomoralizatorstwo, co Netflix robi dosłownie wszędzie gdzie tylko może i powtarza po pięć razy, żeby widz na pewno (ale na pewno!) zrozumiał, a potem i tak jeszcze sprawdzi czy przypadkiem nic nie umknęło. Ja wiem, że rynek amerykański rządzi się swoimi prawami, ale w przeciwieństwie do Amerykanów nie znoszę traktowania mnie jak kretynki. Po tej manifie na imprezie u ciotki bchyba nic mnie już chyba nie zdziwi, a jak zdziwi to mniej :P Spodziewałam się, że Cole jest gejem, ale do ostatniej chwili miałam nadzieję, że jego postać nie będzie rozwiązana w tak oczywisty sposób. Kłuje mnie też fakt, że Netflix wymusza wprowadzenie dodatkowych wątków i postaci wyłącznie pod pretekstem pokazania tego, czego w oryginale nie było, ale bez czego amerykańskie społeczeństwo nie może się już obejść bez protestów i postacie te są tymi najsympatyczniejszymi, które nie mogą budzić żadnych wątpliwości. Mamy już feminizm, homoseksualizm i segregacje rasowe - nie wiem, czy zostały jeszcze jakieś tematy do poruszenia, czy Netflix będzie je po prostu wałkował w trzecim sezonie do porzygu :P
Ogólnie mam wrażenie, że serialowi dużo lepiej by zrobiło, gdyby nie próbował na siłę wtłoczyć XIX - wiecznej wsi we współczesne myślenie o panujących wówczas normach społecznych. Podoba mi się z kolei pokazanie relacji Ani z Marylą i Mateuszem czy postaci Małgorzaty i wolałabym, aby o tym był ten serial - tak, jak o tym była powieść. Poboczne wątki są okej, ale tutaj po prostu przytłoczyły całość. A to okej już nie jest.
A tak zupełnie btw, czy tylko mnie ten nauczyciel kojarzył się tak bardzo ze Słowackim? xD

nynavee

Trzeci sezon od 3 stycznia...
https://www.youtube.com/watch?v=kqrRQLLzRUQ&t=0s
Więcej najnowszych zwiastunów: Facebook Trailery Srailery

użytkownik usunięty
nynavee

Zgadzam sie w zupełnosci.Piekna realizacja,urzekajace plenery,piekny klimat...i nagle posród tego wszystkiego chamska propaganda LGBT w serialu dla dzieci!!!!!!!

ocenił(a) serial na 9
nynavee

Musiałem 3 razy podchodzić do drugiego sezonu. Odbijałem się od 2 odcinka. Wątek oszustów był tak nudny, tak zgrzytliwy, niepasujący... Na szczęście wpadłem na pomysł przewijania i oglądania tylko fragmentów z Anią. Od początku 4 odcinka było znacznie lepiej, ze 3 razy popłakałem się ze śmiechu (dosłownie, chusteczki poszły w ruch). Jest co prawda nadal parę ciał wyraźnie obcych. Ten wątek Trinidadu, tak namolnie dydaktyczny i plastikowy. Elementy LGBT absolutnie mnie nie rażą, choć są trochę nudne. Za to mogę cieszyć się rewelacyjną pracą głównej obsady. Na Anne uwielbiam patrzeć. Wykonawczyni całkowicie zawłaszczyła sobie obraz, który stworzyłem jej w wyobraźni 30 lat temu. Megan Follows wg mnie była za ładna, za gładka i grzeczna. W sumie nie uważam tego sezonu za katastrofę, co najwyżej chwilowy spadek formy. Nadal cieszy mnie to, że nie jest to mechaniczne przeniesienie książek na ekran.

ocenił(a) serial na 6
nynavee

Serial mi się podobał, książkę czytałam dawno i nie traktowała serialu jako ekranizacji. Nowe wątki jak najbardziej.
Niestety w drugim sezonie serial zamienia się w chorą propagandę jak wyżej. Szkoda.

ocenił(a) serial na 6
nynavee

Pierwszy sezon był uroczy i dość subtelny, ale w kolejnych to już pojechali po bandzie. Feministyczne deklaracje, podkreślanie wątków LGBT i równościowych ("standardowe," hetero, białe postacie są nierzadko niemiłe i "tępawe", ale postacie "niestandardowe" są zawsze kulturalne, tolerancyjne, uciemięzone i wrażliwe), postać Basha (Gilbert śmigający do Trynindadu i przywożący stamtąd kumpla?) zupełnie nie pasowała do historii. Rozumiem, że osoby czarne chcą mieć większy udział w mediach, ale dlaczego nie tworzy się oryginalnych historii np na podstawie ich literatury, podań, bajek, cokolwiek, tylko wciska się na siłę czarnoskóre postacie w "klasyczny" kontekst? Podobnie było z "Hiszpańską księżniczką", nowym "Dziadkiem do orzechów" czy nawet serialem "Wiktoria". To ujmuje realizmu, wiadomo, że oglądamy fikcję, ale sądzę, że lubimy filmy/książki odnosić do naszej rzeczywistości i wiedzy.
Myślę, że siłą "Ani z Zielonego Wzgórza" (książka i adaptacja z 1985 roku) jest to, że co prawda trąci myszką, ale jest urocza w swojej banalności i nienachalnej formie.
Poddałam się na trzecim sezonie, gdy w pierwszym odcinku Ania poznaje indiańską dziewczynkę, która oczywiście doskonale zna angielski. Dosyć tego walenia tolerancja po oczach.
Ktoś tu wspominał o "The Reign". Tutaj uważam, że twórcy zabawili się formą, stworzyli niejako pastisz i luźno nawiązali do królowej Marii, więc nie oczekiwałam żadnych historycznych dokładności, a tylko dobrze się bawiłam.

ocenił(a) serial na 8
nynavee

Drugi sezon jest słaby, ale pierwszy i trzeci fajne

nynavee

Popieram serial zaczął się super byłam zachwycona , pomyślałam że "lepsza wersja niż ta znana nam z tv" ale netflix nie zawodzi, wtłacza tę swoja propagandę we wszystko.

Nie wiem, powinien się jakiś nurt pojawić, "zakaz przekłamywania treści książek oraz prawdy historycznej".
Ciekawe czy społeczeństwo w innych krajach tez tak reagują, tez są zawiedzeni takim postępowaniem Netflixa?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones