PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=809336}

Another Life

4,7 4 909
ocen
4,7 10 1 4909
Another Life
powrót do forum serialu Another Life

Uwielbiam sci-fi i bardzo się ucieszyłem, widząc, że nowy serial z tego nurtu został już przetłumaczony i jest dostępny na Netflixie. Ale rozczarowałem się. Poczułem potrzebę napisania tych słów o tym, co mnie szczególnie ubodło.

Załoga statku kosmicznego, która ma lecieć w daleki kosmos, jest skompletowana z osób niedojrzałych i niestabilnych emocjonalnie, zachowujących się jak banda nastolatków mająca problemy w relacjach interpersonalnych a nie jak jakakolwiek zdyscyplinowana załoga jakiegokolwiek pojazdu. Ci ludzie są niewiarygodni już jako załoga wozu strażackiego, kutra rybackiego, czołgu, nie mówiąc już o łodzi podwodnej, a taka byłaby jakimś pierwowzorem dla załogi statku kosmicznego. W dodatku jednym z załogantów jest były dowódca tej bandy idiotów, osobnik z antysocjalnym zaburzeniem osobowości, skłonny do manipulowania, wszczynania buntu i rzucania się na aktualnego dowódcę z nożem z racji własnego ego. (W dodatku nie jest to jeden taki, już w trzecim odcinku pojawia się psychotyczna załogantka – że niby zaraziła się obcą formą życia i stąd jej urojenia - ale nie oszukujmy się, jej zachowanie odpowiada ogólnemu profilowi załogi). Te postacie są całkowitym zaprzeczeniem astronautów z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy z programu Apollo. Zarówno jako jednostki, jak i jako drużyna. Jaki widz kupi, że NASA, ESA i armia USA wysyła w daleki kosmos, z ważą misją zarówno badawczą jak i dyplomatyczną, osoby zachowujące się jak debile? Obawiam się, że producenci wzorowali się najwyraźniej na „The 100”. Najwyraźniej uznano, że aktor grający debila musi być atrakcyjny dla widza. Tyle że Mr. Bean miał więcej wdzięku niż wdzięk obecny we wszystkich postaciach tego serialu! Tych bohaterów w żaden sposób nie da się polubić ani się z nimi identyfikować. Jedyne ich kompetencje to narzekanie, przeklinanie, histeryzowanie, podważanie kompetencji innych osób, manipulowanie i klikanie w tablet. Niektóre postacie mają coś wspólnego z nieśmiałością, ale to niczego nie urozmaica, bowiem wciąż wyglądają jak kliniczny przypadek, a nie osoba, która trzyma naturalny dystans do innych osób. Bohaterowie nawet mając na głowie hełm z szybką potrafią drapać się po nosie poprzez tę szybkę. Są niebotycznie irytujący. Wszyscy i to bez wyjątku – nie tylko ci niedorobieni astronauci, ale nawet generał na Ziemi, której rola polega na dreptaniu i przypatrywaniu się kamerze zza pleców jakiejś innej postaci, jakaś youtuberka mająca udawać dziennikarkę, no dosłownie wszyscy. Najlepsze i najbardziej wiarygodne postacie to te, które grają statyści w tle. Te postaci są tak durne, że kiedy kapitan statku – ewidentnie w obronie własnej i do tego przypadkowo, bez zamiaru morderstwa – doprowadza do śmierci załoganta, nie wspomina nikomu o tym, że była to obrona konieczna. Oświadcza za to dumnie wszystkim, że zabił tego, kto zagrażał misji, pozwalając załodze na snucie teorii spiskowych, nastroje prześladowcze i knucie intryg. Nawet komputer pokładowy pyta się dowódcy, „jak mogłaś zabić? Nie poznaję ciebie”, na co dowódca milczy, zamiast – jak by to zrobił każdy człowiek, nawet wyrachowany psychopata – wyjaśnić, że była to obrona własnego życia. Na litość boską, kto do jasnej ciasnej tworzył scenariusz i dialogi? Jaki kretyn wymyślił taką psychologię postaci? Powtórzę – wszystkie postacie w tym serialu są nierealne i niewiarygodne.

Zabawne jest wysłanie sygnału elektromagnetycznego z Ziemi do VY Canis Majoris, która znajduje się 4900 lat świetlnych od nas, który dociera do celu w czasie krótszym niż 50 lat, po czym tamtejsi kosmici równie szybko odsyłają na Ziemię sondę. Przy czym świat ukazany w serialu wygląda na taki, w którym równocześnie światło VY Canis Majoris wciąż potrzebuje prawie 5 tysięcy lat, aby dolecieć do Ziemi.

Zabawne jest, że przewidywany czas dotarcia misji załogowej do Canis Majoris to pół roku. Przypomnę, że gwiazda ta leży prawie 5 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Już 12-letnie dziecko jest w stanie zrozumieć wzory, z których to wynika, że nie da się rozpędzić niczego, co ma dużą masę, do prędkości choćby równej połowie prędkości światła. Masa rozpędzana do prędkości relatywistycznych ulega zwielokrotnieniu. W efekcie coś, co w spoczynku ma masę 1 grama, przy prędkości światła uzyskałoby masę nieskończoną. A jak rozpędzać nieskończoną masę? Nieskończoną energią. Jest to oczywiście niewykonalne, stąd właśnie wiemy, że nic, co ma masę, nie może osiągnąć prędkości światła. Niemniej jednak w świecie serialu, który wygląda jak świat, w jakim teoria względności obowiązuje, niespodziewanie dowiadujemy się, że statek kosmiczny może poruszać się z prędkością „nadświetlną”, czyli większą od światła.

Ktoś powie OK, w końcu to sci-fi, musi istnieć jakiś taki napęd, który pozwoli bohaterom przeżywać przygody w odległym kosmosie. No dobra. Niech tak będzie. Wciąż jednak pozostaje zagadką, jak możliwe jest dotarcie do Canis Majoris w pół roku, jeżeli załoga dotarła po miesiącu zaledwie do Syriusza? Syriusz znajduje się jakieś 9 lat świetlnych od Ziemi. Weźmy więc prosty rachunek. Droga z A do B wynosi 9 i pokonuje się ją w miesiąc. Ile czasu zajmie podróż z A do C, jeżeli droga ta wynosi 5 tysięcy? Ktoś pewnie powie, że statek kosmiczny może i przebył pierwsze 9 lat świetlnych przez miesiąc, ale w dalszej drodze do Canis Majoris będzie przyspieszał. OK. To niech jeszcze wtedy uwzględni czas potrzebny na zwalnianie przed Canis Majoris. Na litość, przecież te kwestie są oczywiste nawet dla 10-letniego dziecka! Nawet jeśli zgodzimy się na magiczny napęd warp, to wciąż nie będzie on tłumaczył, jak możliwa jest tak szybka wymiana promieniowania elektromagnetycznego, tj. fal radiowych, między Ziemią a Canis Majoris? Albo natychmiastowa, bezstratna wideo-konferencja między Syriuszem a Ziemią? Czyżby w świecie serialu bohaterowie potrafili osadzić każdy foton na mini-rakiecie zdolnej do zakrzywiania czasoprzestrzeni, przemieszczając te fotony z prędkością nadświetlną? OK, mamy więc światło zdolne poruszać się szybciej niż światło. Rewelacja!

Co robią astronauci podczas podróży? Śpią. W dodatku śpią leżąc w szufladzie chowającej się w ścianie cały czas w tej samej pozycji, mając jakieś śruby w karku. Rozumiem, że jak statek szarpnie, szarpnie też bezwładnym astronautą w szufladzie ale śruby w szyi, umocowane na sztywno, nie rozerwą tkanek. Sęk w tym, że jak taki astronauta będzie leżał bez ruchu, wciąż w tej samej pozycji przez miesiąc, to na plecach, pośladkach, tylnej części ud i podudzi oraz na piętach wytworzą mu się odleżyny. Zatem obudzi się z masywnymi dziurami w ciele, przez które będzie można dojrzeć kości, a mięso wewnątrz będzie czarne i gnijące. Gnicie zapewniają bakterie beztlenowe, jakie znajdują się wewnątrz każdego z nas, jak też na naszej skórze. Zatem choćby szuflada do spania była w pełni sterylna, i tak martwa tkanka zacznie gnić, prowadząc do postępującej gangreny. W dodatku miesiąc leżenia, nawet w warunkach ziemskiej grawitacji, gwarantuje znaczny zanik mięśni. Załóżmy, że astronauta przeżył gangrenę z odleżyn i po obudzeniu się, chce się udać pod prysznic. Tylko jak to zrobić, mając same kości, ścięgna i skórę? Ale tylko z przodu, bo z tyłu będą odleżyny. Ktoś powie, że w nieważkości odleżyn nie będzie – ale oni na tym statku kosmicznym mają grawitację! W jakiś magiczny sposób nie lewitują jak astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, lecz chodzą i leżą w łóżku tak, jak to się zwykło robić w ziemskiej grawitacji.

Co ciekawe, ledwo astronauci się budzą ze snu zimowego (pominę, że od lat 80. wiadomo, iż hibernacja nie działa i nie jest to żadne rozwiązanie na podróż w kosmos), wprowadzają swój statek kosmiczny na bardzo małą orbitę wokół gwiazdy. Pytam się więc, jakim cudem oni przeżyli? Na ekranie widzimy, że lecą w obrębie korony słonecznej Syriusza, ukazanego jako niebieski olbrzym. Nasze Słońce ma w koronie słonecznej temperaturę większą niż milion stopni Celsjusza. Załóżmy, że tyle samo ma w koronie Syriusz. Przecież to temperatura znacznie przekraczająca temperaturę topnienia tworzyw sztucznych i metali! Statek kosmiczny, choćby był zbudowany z nie wiadomo czego, po prostu stopi się. Co więcej, milion stopni Celsjusza to tak duża temperatura, że rozrywa wszelkie wiązania chemiczne i jonizuje wszelkie atomy. Statek kosmiczny nie tylko stopiłby się, ale dosłownie wyparował zamieniając na pojedyncze jony! Gwiazdy są też, co każde dziecko wie, obiektami absurdalnie masywnymi. Ich grawitacja jest olbrzymia. A jak wiemy ze szkoły, tym większa będzie, im bliżej dwa ciała się będą znajdywać. Oddziaływanie grawitacji w obrębie korony gwiazdy będzie tak absurdalnie duże, że powstałe z tego powodu siły pływowe rozerwą każde ciało stałe na strzępy. Prawdę mówiąc, grawitacja rozerwie statek kosmiczny w odległości znacznie dalszej, niż korona – do korony dolecą jedynie strzępy statku, które tamże się stopią i wyparują. Tymczasem statek kosmiczny leci sobie tak, jakby nigdy nic. W dodatku parokrotnie przelatuje przez koronalne wyrzuty masy. Nawet, jeżeli jakimś cudem statek przetrwałby temperaturę i siły pływowe, to taka bliskość do gwiazdy zabiłaby astronautów samą siłą radiacji. Sam przelot przez koronalny wyrzut masy to przelot przez strumienie miliardów, miliardów, miliardów elektronów, protonów, fotonów gamma, rtg i UV. Te cząstki oczywiście przelecą przez statek i ciała astronautów jak przez masło, rozrywając wiązania chemiczne w każdej komórce i jonizując wszelkie płyny ustrojowe. Nie zapominajmy, że bohaterowie są w koronie gwiazdy, a nie przed reaktorem jądrowym na Ziemi. Ilość naładowanych cząstek w koronie gwiazdy jest niewyobrażalnie większa, niż w jakimkolwiek innym miejscu wszechświata. Nie nabawisz się tam choroby popromiennej (jej nabawisz się w zwykłym miejscu kosmosu daleko od gwiazdy). Tam się po prostu od promieniowania rozpuścisz. Ale wcześniej grawitacja rozerwie cię na strzępy a te się stopią w temperaturze miliona, jeśli nie kilku czy kilkunastu milionów stopni Celsjusza.

Najlepszy jest komputer pokładowy. Niby wszystko i wszystkich widzi, bo wedle uznania jest w stanie w dowolnym miejscu statku, w dowolnej kabinie i w dowolnym korytarzu, wyświetlić trójwymiarowy hologram z postacią przystojnego młodzieńca. Personel statku kosmicznego jest w stanie patrzeć temu hologramowi głęboko w oczy, a i hologram jest w stanie imitować patrzenie głęboko w oczy członkom załogi. Słowem, ludzie i hologram mogą się śledzić wzrokiem. Tylko skąd komputer wie, gdzie dany osobnik patrzy, aby skalibrować symulowane ruchy oczu, w tym rozstaw źrenic hologramu? Nawet gdyby miał kamery co metr na każdym pokładzie, wciąż miałby zbyt mało danych, aby ustalić w czasie rzeczywistym pozycję i ruch oczu członka załogi, dla którego wyświetla hologram patrzący się temu człowiekowi prosto w oczy. Zatem komputer pokładowy musiałby mieć wiele kamer na każdym centymetrze każdego pomieszczenia. OK, niech tak będzie. Tylko ciekawe, że wówczas jakoś nie widzi, kiedy na dowódcę statku rzuca się psychopata z nożem, ani nie widzi, jak znowu na dowódcę statku rzuca się inny załogant, chcąc dowódcę udusić. Ci się jeszcze szamocą przez długi czas, uderzają o różne ścianki, niszczą w walce elementy statku, w tym pewnie i kamery komputera pokładowego potrzebne, aby wyświetlać interaktywny hologram, a mimo to komputer pokładowy nic o tych zdarzeniach nie wie. A mimo to wciąż towarzyszy dowódcy statku na każdym kroku. Cóż, być może był w zmowie?

Dramat w kosmosie: dowódca statku osobiście pilotuje statek poprzez ciasną kupę gruzu w kosmosie. W dialogach nazwano to lokalnym obłokiem Oorta, choć obłok Oorta w ogóle tak nie wygląda. W pasie planetoid, pasie Kuipera i tym bardziej w hipotetycznym Obłoku Oorta – hipotetycznym, bo wciąż nie wiemy, czy w ogóle takie coś istnieje! - odległość między jednym obiektem a drugim jest astronomiczną liczbą kilometrów. Jak znajdujesz się na jednej asteroidzie w pasie planetoid, bądź w pasie Kuipera, nie masz szans dostrzec kolejną, najbliższą asteroidę gołym okiem! Tymczasem na ekranie widzimy gruzowisko złożone z jakiś małych meteroidów przypominające po prostu zwykłe ziemskie gruzowisko, jakie by powstało np. po zawaleniu się małego budynku. No dobra, niech tak będzie, takie coś znaleźli astronauci na torze swego lotu, w ostatniej chwili, po paru zderzeniach, bo komputer pokładowy, który normalnie pilotuje statek, to przegapił – najwyraźniej jest zdolny jedynie do wyświetlania hologramów postaci facetów z niewielkim zarostem. No więc ktoś pilotuje statek ręcznie przez tę absurdalną chmurę kamieni i… nagle ślepnie. Nie wiadomo dlaczego. Nie pokazano, aby cokolwiek wbiło się w gałki oczne, nie widać na nich ani zaćmy ani jaskry, ani objawów wylewu lokalnego. Ponieważ osobnik ten wciąż wypowiada się logicznie i porusza kończynami, a nawet chodzi, wiemy też, że nie doznał udaru obu półkul mózgu. Po prostu nagle stracił wzrok. Znając psychologię postaci możemy domyślać się, że zapewne zwariował do reszty, rozwinął psychotyczne objawy, bądź udaje, choć niekoniecznie świadomie, może to być np. napad histerii. Przepraszam, ale ta scena nie wyglądała dramatycznie. Wyglądała… komicznie. Pierwsze trzy odcinki składają się z szeregu tego typu żenujących scen. Jedna po drugiej. Jeśli nie sytuacja ogólna jest żenująca, to dialogi. Nie ma ani jednej sceny, która nie byłaby w jakiś sposób idiotyczna. Nie ma ani jednego ujęcia, które by zaciekawiło, zainteresowało, przykuło uwagę, wzbudziło zachwyt, albo przeciwnie, wzbudziło niepokój, obawy o losy postaci. Wszystko jest żenujące. I do tego tanie chwyty. Np. kontynuacja ślepoty – oślepły astronauta otrzymuje wiadomość od rodziny z Ziemi, ale nie widzi, co się dzieje na ekranie. Komputer pokładowy opisuje, że córka robi fikołki i stoi na rękach. No niby miałoby to być wzruszające, i pewnie byłoby, gdyby widz nie widział wcześniej, że ów astronauta nie ma absolutnie żadnej więzi z dzieckiem, bo w ciągu zaledwie minuty otrzymuje wiadomość o locie w kosmos i podejmuje się zostawić dziecko aby polecieć na pewną śmierć. Zresztą, nawet nie chce zapoznawać się z tym, co to dziecko chce przekazać. Generalnie wiadomo, że ta postać ma swoje dziecko w dupie. Czym się tutaj wzruszać? Mam wrażenie, że scenarzysta sam ma problem z rozumieniem ludzkich emocji i relacji. Inna, lepsza scena. W sposób kiczowaty zerżnięte z Aliena. Potworek rozwija się w załogancie i wychodzi z niego w trakcie posiłku, a do tego ta postać, która oślepła – co się dzieje, niech ktoś mi powie, co się dzieje? Czy to ma być komedia? Ostatnio widziałem fragment filmu, w którym przeciw potworom z kosmosu przypominającym Godzillę i latające smoki, wyruszyli inwalidzi o kulach i na wózkach. Aby było jeszcze śmieszniej, w tym serialu pasożyt rozwija się w ciele nosiciela z.. wirusa, którego struktura biologiczna nie jest oparta na węglu. Na koniec załoga dochodzi do wniosku, że skuteczny środkiem odkażającym jest… promieniowanie gamma. Zaskakuje jednak to, że załoga dowiaduje się o tym, że promieniowanie gamma jest szkodliwe, dopiero po tym, jak się naświetla. To tylko potwierdza, że w świecie tego serialu w kosmos latają debile. W dodatku tym, co jest szkodliwe w napromieniowaniu się, jest sterylizacja. To jedyny skutek uboczny. Rozumiem, że scenarzysta nigdy nie słyszał o ataku nuklearnym na Hiroszimę i Nagasaki, albo o katastrofie w Czarnobylu, ale na miłość boską, czy pisanie scenariuszy do filmów zleca się aż takim kretynom?

facebooktosyf

Widzę że znasz dobrze tematy filmów o kosmosie ;)
Poleć coś , bo może przeoczyłem jakiś ciekawy tytuł , chociaż wątpie .. Obecnie zacząłem nawet startreki oglądać ;)
Kończe Star Trek: Enterprize i powiem że podobał mi sie ;P
A co do opisywanego filmu , to miałem identyczne odczucia ...dodatkowo widząc na początku transwestyte w załodze (dodany jakby na siłę dla samego bycia ) wiedziałem że z tym flmem bedzie coś nie tak ;P
Ale jednak ciekawość u mnie zwycięzyła i na przewijaniu ale obejrzałem do końca
A jak ktos ma zamiar ogladać bo tematyka wszechświata to lepiej wybrać jakiś dokument o kosmosie lub wykład z youtube - na pewno będzie ciekawiej ;P

sebit22

Expanse widziałeś?

siweq

nie podszedł mi .. Za dużo polityki za mało kosmosu ;P

sebit22

To polecam książkę. Wątek Avasarali jest tylko w 1 z 4 części (kolejne dopiero będę czytał) mocno prowadzony, reszta to sci-fi :)

sebit22

@sebit22, co mogę polecić:
- The Expanse (tylko pierwsze dwa sezony)
- Firefly + pełnometrażowy Serenity
- KillJoys
- Czarne Lustro (ale bez ostatniego, najnowszego sezonu). Uwaga - kosmosu mało ;-)
- Miłość Śmierć i Roboty (uwaga, to są animacje, jak też kosmosu mało)
- Gwiezdna Eskadra - produkcja z lat 90. a więc staroć ;-) - ale tylko wybrane odcinki. Jakoś bardziej mi to podeszło niż Battlestar Galactica. Ten ostatni oceniam jako... nudny. Te wątki z robotami szpiegowskimi całkowicie mnie uśpiły. Nie dałem rady do końca.
- kiedyś zmęczyłem Wrogie Niebo, serial wpadł mi w oko nietypową lokalizacją akcji, ale po dwóch pierwszych sezonach, które jakoś jeszcze sprawnie łyknąłem w całości, w kolejnych odcinkach zwiększa się liczba ciężkich absurdów i wątków magicznych, które zaczynały mnie już drażnić. A na koniec już nie mogłem ścierpieć tej paranormalnej córki he he... generalnie wciąż jednak oceniam ten serial jako dość oryginalny jak na kino sci-fi choć obecnie pewnie ustępuje takim produkcjom, jak the Walking Dead. W każdym razie, kosmosu tutaj mało.
- na Netflixie był jeszcze ten serial o detektywie (reaktywowanym z hibernacji samego mózgu) prowadzącym śledztwo w sprawie zgonu osobnika, który sam zlecił swoje śledztwo (trudno mówić o zabójstwie, kiedy automat powoła do życia klon ofiary, no ale to te absurdy sci-fi he he). Nie pamiętam nazwy, przy czym mnie akurat się jakoś tam podobał, zwłaszcza kolejne połączenie noir z sci fi (jak w the Expanse, czy Łowcy Androidów) aczkolwiek nie wszystkim ten serial się podobał. Kosmosu tutaj mało.

użytkownik usunięty
facebooktosyf

Co do ostatniego podpunktu to ALTERED CARBON - polecam

ocenił(a) serial na 1
facebooktosyf

Ten serial o detektywie to "Altered Carbon".

Offi

Wybaczcie archeologię, ale jeśli ktoś jeszcze nie oglądał Altered Carbon, to serdecznie odradzam. Zwłaszcza sezon drugi. Znakomite są za to książki, na motywach których powstał.

facebooktosyf

Dzieki .. Nie widziałem "Miłość Śmierć i Roboty" i " KillJoys" któregoś dnia poogladam
A póki co już znowu mogę zacząć ogladać "Doctora Who" - musiałem przerwać jakiś czas temu bo przy tak przytłaczająco dużej liczbie odcinków - da sie nim znudzić ;P

A Tobie polecam film z tematyki sci-fi który jakiś czas temu mnie mocno zszokował ;)
Jest to film produkcji meksykańskiej " El Incidente " polski tytuł " Równolegle "
https://www.filmweb.pl/film/R%C3%B3wnolegle-2014-709500
Po prostu mocny film ale pewnie Ty znajdziesz tam wiele mankamentów ;P

Ciekawe są jeszcze " Migawka z przyszłości " i " Infinity Chamber "
https://www.filmweb.pl/film/Migawka+z+przysz%C5%82o%C5%9Bci-2014-693605
https://www.filmweb.pl/film/Infinity+Chamber-2016-790560

sebit22

Dzięki. Nie znam tych filmów, zdążyłem zaledwie przeczytać opisy. W moim odczuciu zapętlenie się w czasie i miejscu, i przewidywanie przyszłości (albo wręcz podróże w czasie) to nie jest tematyka sci-fi, tylko paranormalna - coś, wokół czego konstruuje się kino grozy, bądź fantasy. Zasadniczo nie są to moje klimaty, ale... dlaczego by sobie nie obejrzeć? Może dostarczy dobrej rozrywki? Dzięki za tytuły ;-) W wolnym czasie poszukam ;-)

sebit22

Gdzie mozna obejrzec El Incidente, bo szukam juz od paru miesiecy tego filmu w internecie?

sebit22

Ja bym jeszcze polecił "Ziemia: Ostatnie starcie". Dość specyficzny i moim zdaniem bardzo dobry serial sci-fi

facebooktosyf

Naprawdę polecasz Firefly? Po obejrzeniu Serenity z entuzjazmem wziąłem się za Firefly i poczułem wielkie rozczarowanie ... To było jakiś czas temum więc nie pamiętam zbyt dokładnie fabuły, ale ci kowboje na każdej (może przesadzam lekko) planecie, to dla mnie trochę za dużo. :)

facebooktosyf

Za to Battlestar Galactica polecam gorąco. Może trochę przeciągnięty w ilości odcinków, ale świetny klimat i fajne postaci. Bardzo lubię temat "dzieło kontra stwórca" i moralne dylematy z tym związane.
Do tego postać Numer 6, rozpalająca męskie zmysły... Wiem, wiem ... ale jestem tylko człowiekiem. :)
szkoda, że spin-off Caprica zakończono na jednym sezonie.

pro_fan

Babylon 5 byl lepszy pod pewnymi wzgledami (np. scenariusza).

ocenił(a) serial na 2
facebooktosyf

KillJoys?! - Przecież to jeszcze większy syf niż to. Zresztą zrobiony przez tego samego gościa. Typowa masówka dla mało wymagającej publiki.

ocenił(a) serial na 2
sebit22

przy całej głupocie serialu, jaki wpływ miał transeskualizm jednego z bohaterów? co to zmieniło? jakby nosił zarost, co zmieniłoby się w serialu?

ocenił(a) serial na 1
ml_Leake

Osobiście mi ten transseksualista nie przeszkadzał. Nawet by to mogli ciekawie w serialu wykorzystać. Natomiast dla mnie za dużo było tych silnych i mądrych kobiet i słabych i nijakich mężczyzn. Nie twierdzę że powinno być odwrotnie bo po prostu do lotów kosmicznych selekcja powinna być odpowiednia. Czemu to ma służyć takie robienie w serialu z mężczyzn niekompetentne pierdoły? Za dużo gadki o uczuciach, emocjach, ciągłe wałkowanie tego. "M jak miłość" w kosmosie. Do tego nagły wątek gangbangu głównej mechanik z 2 miejskimi gośćmi? Po co to? Mam ochotę na oglądanie ganbangu to puszczam pornhuba. Ja już sobie ten serial w trakcie darowałem. Widziałem te kilka odcinków za dużo.

ocenił(a) serial na 1
szm_2

Nijakimi* nie miejskimi.

ocenił(a) serial na 2
szm_2

to rozumiem, charaktery bohaterów faktycznie były mocno drażniące i pozostawały wiele do życzenia jeśli miałaby to być załoga z misją w dalekie odmęty kosmosu.
ja odniosłam się tylko do komentarza "dodatkowo widząc na początku transwestyte w załodze (dodany jakby na siłę dla samego bycia ) wiedziałem że z tym flmem bedzie coś nie tak ;P"
bo ta sama postać, niezależnie czy nosi makijaż na zaroście czy nie nosi, może być nijaka, mdła, niekompetentna do tego lotu, nie dogadująca się z resztą załogi jak i odwrotnie. z tego co pamiętam postać transwestyty była medykiem na statku. wystarczy ocenić czy dobrze robi swoją robotę, dogaduje się z resztą itd. nie ma znaczenia czy nosi damskie czy męskie ciuchy :) co do kreowania odwrotnego wizerunku i ról kobiet i mężczyzn, w Twoim odczuciu za dużo, więc może przedobrzyli? jesteśmy przyzwyczajeni do zalewających z ekranów silnych - to postaci męskich, więc mnie nie przeszkadza, że od dłuższego czasu jest coraz więcej kobiet. tyle, że te w tym serialu są okropne :D mnie wgl wkurzają słabe i nijakie postaci jako takie. to już bardziej odpychająca była Vargas, która zachowywała się jak nastolatka przechodząca okres buntu, zamknięta w pokoju za karę. jedyne co robiła to obrażała innych, "szczekała" do reszty załogi i machała tyłkiem w przyciasnych jeansach. jak na wyselekcjonowaną załogę do misji pierwszego kontaktu z obcymi chyba niezbyt odpowiednie cechy i raczej takie postaci i ich cechy powinny świadczyć o słabości serialu i że "będzie [z nim] coś nie tak", a nie transwestytyzm

sebit22

Babylon 5

sebit22

Nie transwestytę (to nie jest osoba odczuwająca satysfakcję seksualną z faktu przebierania się w odzież płci przeciwnej), tylko osobę transpłciową (po fizycznej zmianie płci, z którą się bardziej identyfikuje. To nie taki znowu "kosmetyczny" detal. Choć, zasadniczo, możemy się jedynie domyślać kim jest ta postać, bo wraz z wejściem na pokład statku ona tam już po prostu istnieje, bez słowa komentarza w temacie. Zapewne chciano w ten sposób przedstawić, że za kilkadziesiąt lat nie będzie to żaden temat. Wątpię jednak w taką przebiegłość autorów scenariusza, popełniających znacznie prostsze błędy w snuciu swej narracji).

Oczywiście nie zmienia to faktu, że serial jest zrealizowany koszmarnie, a gra aktorska większości obsady jest potworna!

Za każdym razem, gdy widzę jak Katee Sackhoff się uśmiecha, to mam ciarki, jakbym obserwował prehistoryczną egzekucję skazańca na krześle elektrycznym.

ocenił(a) serial na 1
sebit22

Babylon 5 - stary ale całkiem znośny.

Stargate - nie bez powodu serial trwał 17 lat plus dwa filmy kinowe, a ponoć już powstaje nowy. Początkowo strasznie niskobudżetowy, gra aktorska plastikowa, odcinki śmieszne. Ale z czasem (powiedzmy - od 3 sezonu) robi się coraz lepiej, aż dochodzi do potężnego rozmachu przy którym Gwiezdne wojny są malutkie i z efektami z najwyższej półki. Składa się z trzech seriali. Stargate SG-1 (Dobry), Stargate Atlantis (ŚWIETNY!!!), Stargate Universe - niezły, ale nie tak jak Atlantis.

Doctor Who - podobnie jak Stargate. Początkowo śmieszny, idiotyczny, kretyński, pełen absurdów, niskobudżetowy. Ale z czasem robi się mega zajefajny. Absurdy przestają przeszkadzać, bo łączą się w niesamowitą fabułę. Mówię o tak zwanym "New Doctor", czyli serialu od 2005 roku. Bo w ogóle Doctor Who leci nieprzerwanie od 1964 roku, i jest chyba najstarszym serialem na świecie. Już samo to o czymś świadczy.

O Star Treku nawet nie wspominam, bo wiadomo , że to klasyk.

ocenił(a) serial na 9
sebit22

Farscape sprzed 20 lat jest świetny.

facebooktosyf

Dziękuję za twoją recenzję, poważnie, bez sarkazmu czy ironii.
Też miałem takie odczucia na początku pierwszego odcinka, więc chciałem je zweryfikować z opinią innych ludzi.
Dopiero twoja recenzja jest dla mnie wiarygodna.

Sebastian_Vesp

Szacun za przeczytanie tyle tekstu ;-) Miałem wrażenie, że opinie innych są bardzo podobne. Chyba wszyscy na tym forum narzekają. Czy jest ktokolwiek kto broni tego serialu?

ocenił(a) serial na 2
facebooktosyf

Na początku byłem zaciekawiony, jak to się rozwinie, ale niestety to jest crap. Najgorsze, że to chyba pierwszy sezon. Drugiego nie tknę. Dzięki za wyważoną opinię.

ocenił(a) serial na 2
facebooktosyf

Szacunek za ten wpis. Mimo, iż bez niego oceniłem ten serial bardzo krytycznie, to jednak otworzyłeś mi oczy na to, z jaką łatwością przeszedłem obok niektórych absurdów(np. brak konsekwencji w przypadku dokonywanych skoków nadświetlnych), na które odczuliło mnie całe te łajno zalewające rynek w ostatnich latach, a firmowanych pod etykietą sci-fi.
Aaaa, i mam pewien pomysł na komunikację w czasie rzeczywistym. Mianowicie mogłaby to być komunikacja kwantowa (komunikatory wykorzystujące splątanie), tylko że w serialu słowem na ten temat się nie zająknęli, więc podejrzewam, że sami twórcy żadnego pomysłu na wyjaśnienie tego fenomenu nie mieli.
Miałem momentami nieodparte wrażenie, że twórcy czerpali m.in. z SGU np. problemy z wodą, braki żywności, zainfekowanie obcą chorobą, przelot przez koronę gwiazdy czy też komunikacja w czasie rzeczywistym niezależnie od odległości. Jednak mimo wszystko, tego serialu obronić się nie da, bo o ile można jeszcze przymknąć oko na pewne antynaukowe aspekty i nieścisłości, o tyle nie da się przejść obojętnie obok postaci, z których bez wyjątku uczyniono idiotów. Na plus zaliczam jedynie samą ogólną koncepcję/pomysł, czyli inwazja, poprzez wysłanie konia trojańskiego, z następnym oczekiwaniem, aż mieszkańcy planety osiągną poziom rozwoju pozwalający im go aktywować, a po tym pozostaje już tylko oczekiwanie, aż sami do niego wlezą. Intryguje mnie też, jaki przyświeca im cel oraz czy poza poznaną formą mechaniczną, istnieją jej biologiczni konstruktorzy?

acidity

Komunikacja natychmiastowa z układu Syriusza jest całkowitym zaprzeczeniem sensu misji. Skoro można się w czasie rzeczywistym komunikować między Ziemią a systemem Syriusza, to oznacza to, że można z Ziemi do systemu Syriusza posłać... drona pilotowanego w czasie rzeczywistym! Co więcej, ilość bajtów w transmisji w obie strony niezbędna do prowadzenia bezzałogowego drona jest kilkakrotnie, jeśli nie kilkaset razy mniejsza, niż wymagana, aby realizować doskonałej jakości wideokonferencję! W dodatku, aby prowadzić takiego drona, odczyt danych i wysłanie komend można robić raz na jakiś czas, np. co godzinę, albo raz na dobę. To tak na marginesie. Teraz pozwolę sobie przejść do rzeczy, a więc do tego splątania.

Otóż wg. mnie, komunikacja natychmiastowa za pomocą splątania, jest równie nierealna, jak oddanie 20 strzałów w biegu przez dzielnego nowojorskiego gliniarza, z których wszystkie są celne, podczas gdy 20 przeciwników gliniarza w tym czasie oddaje do niego po 20 strzałów z broni maszynowej każdy i wszystkie te strzały chybią. Jak niby ta komunikacja za pomocą cząstek splątanych miałaby wyglądać? Splątane cząstki to takie, które rodzą się w tej samej chwili w tym samym miejscu. W praktyce - emitowane są z tego samego źródła. Załóżmy, że mamy dwa splątane elektrony. Jeden posyłamy w kosmos na statku kosmicznym, drugi zostawiamy na Ziemi w centrum kontroli misji. Jak astronauci mają dać znać, że dotarli do układu Syriusza? Np. że niby w dniu, w którym tam dotarli, operatorzy na Ziemi badają elektron i stwierdzają, że ma on spin skierowany w dół, a nie w górę? Przecież to bez sensu. To tak, jakby ktoś lewy but wsadził do jednego pudełka, prawy but do drugiego, zalał oba pudełka betonem, po czym się powiesił. Ktoś inny następnie, nie mając pojęcia o tym, jaki but jest w którym kawałku betonu, jeden beton wysłałby w kosmos, a drugi pozostawił na Ziemi. Jak ma wyglądać komunikacja? Istnieje 50% szans, że lewy but pozostał na Ziemi, jak i że jest on w kosmosie. O tym, jaki spin mają dwa splątane elektrony można się dowiedzieć tylko, kiedy się zbada jeden z tych elektronów. A to zniszczy ten układ. Nie możemy wiedzieć wcześniej, który elektron ma jaki spin. Ergo, nie mamy absolutnie żadnego wpływu na to, jakie parametry posiadają splątane cząstki. Możemy raz i tylko raz sprawdzić, że jakieś mają - wówczas okaże się, jakie. Więc nie da się tego użyć, aby się za pomocą tego komunikować.

ocenił(a) serial na 2
facebooktosyf

Jeżeli dobrze rozumiem, to chodzi Ci o problem kodowania tak, by spin odpowiadał konkretnemu bitowi informacji? Jeżeli tak, to nikt obecnie nie wie czy i jak tego dokonać, ale pamiętajmy, że kreatywność ludzka nie zna granic i już niejednokrotnie sprawiano, że coś uznanego za niemożliwe*, a nawet niedorzeczne udawało się w końcu zrealizować lub ominąć problem jakimś sprytnym zabiegiem. Tak więc sci-fi ma pełne prawo z powodzeniem korzystać z tego rozwiązania przynajmniej do czasu, gdy nie poznamy jakiegoś prawa fizyki, które by to wykluczyło.

P.S. Trochę ten przykład z butami jest nietrafiony, bo jest analogiczny do błędnego rozumowania Einsteina z rękawicami, a jak wiemy, w końcu udowodniono eksperymentalnie (*tu ciekawostka, bo Einstein twierdził też, że zaprojektowanie takiego eksperymentu jest niemożliwe), że splątane cząstki do momentu pomiaru znajdują się we wszystkich stanach jednocześnie.

ocenił(a) serial na 8
acidity

haha. To jakiś konkurs na pseudo-fachowe gnojenie tego serialu? O co wam chodzi z tymi skokami nadświetlnymi, a komunikacją? Przecież oni lecieli na odległą planetę, a artefakty były już bliżej. Po za tym artefakty korzystają z technologi która umożliwia kontakt z każdym symbiontem niemal w czasie rzeczywistym w całej galaktyce. Po za tym oni nie latają z prędkością światła tylko z jej wielokrotnością o różnych wartościach.
Ehhh...... dalej szkoda pisać o tym całym rozpędzaniu, i tak dalej, bo kiedyś mówili że człowiek jest za ciężki żeby latać jak to napisaliście:
"Ktoś powie OK, w końcu to sci-fi, musi istnieć jakiś taki napęd, który pozwoli bohaterom przeżywać przygody w odległym kosmosie. No dobra. Niech tak będzie."
Ale dalej jest już tylko gorzej bo kłania się fabuła filmu. Statek nie leciał z pełną prędkością do Syriusza, bo się okazało, że dane były złe i szyny i w ogóle to wszystko schrzaniono i dopiero brak możliwości podjęcia samodzielnej decyzji spowodował obudzenie dowódcy po wleceniu na jedną z orbit Syriusza A i przygotowaniu obliczeń. Po co ją miał budzić wcześniej? Aby marnowała żarcie i wodę?
Nie chcę mi się juz dalej tego komentować , ale napiszę jaki serial oglądaliście???? Jaki cytuje was: "sen"???? ANABIOZA do cholery w specjalnych komorach o specjalnym ciśnieniu. Dlatego była część problemów. Polecam wam serial Kill joy tam nikt nie trafia w bohaterów i fabuła jest strasznie jasna. pozdrawiam

KanTrocero

Ten serial to taka wersja, niestety na poważnie, filmu z lat 80-tych pt. "Głupcy z kosmosu" ;)

KanTrocero

Wszystko pięknie. Tylko jak na planecie swobodnie lecącej przez kosmos można oddychać? Bo jest tlen? No może i by mógł być, ale jego temperatura byłaby bliska zeru, czyli raczej byłby zestalony.
Scena ze ściąganiem hełmów w temperaturze bliskiej 0 absolutnego jest w połowie 2 odcinka. I tu już nie dałem rady.

facebooktosyf

szacun, że chciało Ci się to wszystko przelać na komentarz na FW. Jakkolwiek konwencja seriali sf jest różna, to niestety tego serialu nie da się obronić. Gdy usłyszałam o produkcji spodziewałam się czegoś bardziej w klimacie ślepowidzenia Wattsa, a tu taki zaskok ha!!!
P.S. ledwo przebrnęłam przez netflixowy ALtereted Carbon - niestety nie umywa się do książki :(

ocenił(a) serial na 8
facebooktosyf

No rozpisałeś się okrutnie. Normalnie mistrz hejterów. Kolejna osoba co nie zrozumiała fabuły pokazanej w pierwszy odcinku. To jakaś plaga na tym portalu w temacie tego filmu. Masa ludzi co niby oglądała, ale z komentarzy wnioskuje ,że jednak nie oglądała. Chciałbym mieć czas odpisać Ci na wszystko co tu nawytykałeś, ale wybiorę tylko to co mnie zabodło najbardziej już w pierwszym akapicie.
Załoga nie była szkolona do takiej misji. Pierwotną ich misją było podróżowanie bo wszechświecie jako pierwsi odkrywcy innych planet. Przecież to jest najciekawsze w tym filmie. Mieli stanowić świetną paczkę, która latami miała latać po wszechświecie. W takich misjach najważniejsze jest morale i psychika, która była świetna dograna. Szanowali i ufali swojemu dowódcy, szkolenie trwało parę lat więc nawet doszło do romansu i bardzo silnych przyjaźni więc nie porównaj tego do misji Apolla i tym podobnych. Oni nawet nie mają mundurów. Jak się dowiedzieli, że mają lecieć o prawie pół roku dłużej to nawet nie mrugnęła im powieka, tylko główna bohaterka miała z tym chwilowy (5 sekund) problem, ale nie była na to przygotowana. Pełna profeska. i tu włąśnie opiera się na tym ten film. Na ich reakcjach. Wyobrażam sobie ten sztab psychologów dbający o dobro misji, a tu nagle taka polityczna , ale konieczna decyzja o dodaniu dowódcy, który zna ten statek i ma doświadczenie z misji o innym charakterze niż reszta załogi. Przecież 95% konfliktów to ona kontra załoga. No motyw świetny, no ale go nie załapałeś wolisz się czepiać bo nie zrozumiałeś. tak samo to, że do misji wybrali tez samych geniuszy. Przecież ich ilorazy wykraczają grubo poza przeciętną.

Ehhh..... przeczytałem ten akapit o komputerze pokładowym i mnie zatkało. Serio. Przecież jesteś inteligentnym facetem, ale znowu udowadniasz, że nie oglądałeś uważnie. Po pierwsze Komputer pokładowy, a SI to dwie różne rzeczy w tym filmie. Mało tego było to ważne w dwóch odcinkach, aby zrozumieć o Co biega. W tym filmie SI i komputer pokładowy to dwie ODDZIELNE rzeczy. Po drugie, po akcji z Siriusem dochodzi do masy problem z czujnikami Si i jej widzeniem. Plus dochodzą takie smaczki jak ograniczenia programowe. Na przykład wejście do osobistej kajuty zawsze następuję po zaproszeniu przez członka załogi. Jeśli chodzi o oczy, to każdy z załogi ma "cybernano" technologie w sobie. Jest to kilka razy w różnych odcinkach akcentowane, że SI ma ograniczony dostęp to tego układu, ale na tyle jest to potężne, że nie tylko pozwala na anabiozę co pozwala SI wchodzić w sny załogi co w ogóle jest świetnym motywem. Motyw SI jest zrobiony przepięknie i widzę w tym filmie hołd takim twórcom jak chociażby sławny Asimov. Jednak Ty musiałeś się przyczepić tak banalnej funkcji jak patrzenie w oczy załoganta. Gdzie byłeś jak rozmawiano o wgranych programowych funkcjach SI? Załoga miała czuć się jak w obecności człowieka, aby nie "sfiksować" i mieć lepszy komfort podróży. Jego cała mimika to nie były uczucia. Po za tym ciągle jest w dystansie do reszty. Po za główna bohaterką w jednym z odcinków cały czas jest oddalony. Powiedz w której scenie patrzy tak super super w gałki.

Kolejny dowód na to, że hejtujesz to to jak opisujesz główną bohaterkę i jej więź do córki. Pierwsze 10 minut pierwszego odcinka i cały Twój akapit legnie w gruzach. Pomijając cały film.

O astronomii to nawet się nie wypowiadam. Bo w tej całej swojej mega mądrości odsyłam Cię do filmu bo tam wszystko jest wyjaśnione, WSZYSTKO o czym piszesz.
Mam nadzieje, że wybierzesz jedną z 2 opcji:
1. Zaczniesz uważnie oglądać świetne pozycję i się dobrze przy tym bawić (czego ci z całego serca życzę).
2. Przestaniesz pisać super inteligentne komentarze zniechęcając do oglądania ludzi, którzy może obejrzą ten film z uwagą
i docenią świetny scenariusz SF.

KanTrocero

Scena pierwsza - jakaś infantylna youtuberka kręci swój materiał, a w tle ląduje artefakt (czas trwania około minuty).
Scena druga - pani kapitan rozmawia z mężem i mówi, że podróż potrwa trzy miesiące w jedną stronę i trzy w drugą, bo to tylko 5000 lat świetlnych. Pparadoks czasu nie istnieje? (czas trwania około minuty)
W tym momencie scenarzyści stwierdzili że szkoda czasu na rozwijanie genezy wyprawy w tym momencie i przenoszą nas w kosmos, gdzie w najlepsze trwa wyprawa.
Scena trzecia - pani kapitan budzi się z głową w czymś przypominającym uchwyt tokarski, w swoim pudełku wysuwanym ze ściany, umieszczonym zapewnie złośliwie tak wysoko, że po jego otwarciu spada na podłogę prawie rozbijając sobie o nią głowę, po czym lekko zataczając się przemieszcza się od ściany do ściany w bliżej nieokreślonym kierunku, aby po jakimś czasie spotkać pokładowy hologram i jest wyraźnie zdziwiona, że to nie realny załogant.
Scena czwarta - załoga już obudzona i jakaś młoda dziunia mówi znad tabletu, że właśnie wysłała mamie info iż wyszli z nadświetlnej. Pojawia się problem w postaci obłoku, który jest tak niewidoczny, że aż niewidocznie rozpieprzył wszelkie wyliczenia co do celu lotu.
Więcej nie wytrzymałem. Moja przygoda z tym arcydziełem zakończyła się w tym punkcie i na pewno nie będzie kontynuowana.

ocenił(a) serial na 8
Pete

Youtuberka jest spoko scena rzeczywiście słaba. Wina zbyt niskiego budżetu, aby zrobić to z epickim rozmachem. No takie rzeczy wybaczam bo ostatnio nic co miało wielki budżet nie przypadło mi do gustu. Wszystko dla dzieci. Jeżeli chodzi o "jutuberkę", obejrzyj jakąś co ma powyżej 10 milionów subskrybentów. Na moje pasuje jak znalazł. Ta z filmu ma 250 milionów.
Scena druga. Ewidentnie zasnąłeś. Scena trwa 3,5 minuty i rysuje całą bohaterkę i jej zależność wobec misji i gościa któremu "odbierze" dowodzenie statkiem. (przy tej scenie zacząłem "trybić", że w tym filmie trzeba uważać na każde zdanie. Wszystkie paradoksy czasu jakie znam są zmyślone, więc wybacz ale dla mnie gadasz jak płaskoziemca, Chyba że podasz jakiś link do jakiegoś super odkrycia naukowego o którym nie trąbiły media, ani ludzie przez co najmniej miesiąc. Wtedy przyznam Ci rację.
Scena trzecia - szuflady są na różnych wysokościach. Zdziwiłbym się gdyby wszyscy byli na jednym poziomie. Miałoby to niesamowity wpływ na konstrukcję statku zważywszy na rzeczywistą liczbę załogi. Ale to spoiler:) Więc nie brnę dalej.
Scena czwarta - No też mnie zraziła ta laska na początku, na szczęście jest to dalej wyjaśnione i postać jest już coraz lepsza. Jednak ten Twój "obłok" to ciemna materia i przykro mi, bo inaczej jak mieli to pokazać? Wiesz jakbyś poczytał to wiedziałbyś, że ciągle naukowcy coś zmieniają bo coś tam coś tam/ przypominam, że czujniki były oddalone o 5000 lat świetlnych od celu więc pomyłka mogła nastąpić.

Nie dziwię się jednak zachęcam do spróbowania "Zagubieni w kosmosie", takie kino familijne SF, jednak wszystko jest szczegółowo omawiane i pokazywane kilka razy. Prawie nic nie trzeba zgadywać i można zamknąć oczy na 2,5 minuty i nie zgubimy przez to wątku. Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 3
KanTrocero

Ty tak na serio czy naprawdę jesteś ograniczony?
Nie obrażaj się, pytam poważnie.

Najważniejszy fackup filmu to właśnie zachowanie załogi.
To nie zlepek jakiś tam kosmicznych podróżników tylko (teoretycznie) najlepsza i najlepiej wyszkolona ekipa na ziemi.
A brak im podstawowych cech jakie mają kosmonauci. Banda skłóconych, swarliwych i niesubordynowanych egoistów.
Wyobrażasz sobie wyszkolonego astronautę który podnosi przyłbice na obcym ksieżycu?
Albo neguje rozkaz kapitana?
To jak w wojsku.

Plus jakże dziś popularne LGBT+ które ładują do każdego filmu Netfliksa i nie tylko.
Technologiczne niuanse można podrzucić do worka "SF" i przymknąć oko, bo w koncu to fantastyka.
Ale brak monitoringu na statku wojskowym gdzie z założenia nie ma prywatności? Bezsens ku...

KanTrocero

To właśnie Tobie polecam przeczytać choćby "Astrofizyka dla zabieganych". Prostym językiem napisana, wydana w języku polskim świetna książka, która pozwoli Ci zrozumieć podstawy kosmosu oraz Astrofizyki, a nie tylko Astronomii. Zrozumiesz wtedy, że w tym serialu jest tyle bzdur, że to bardziej Fiction niż Science-Fiction. Rozumiem 1-3 uchybienia względem tego co wiemy dziś, ale nie w takiej ilości jak tutaj pokazanej. Pominę już pozostałe kwestie takie jak załoga, jej zachowanie, czy większość pomysłów zerżnięte z innych filmów (nadświetlną toleruję tylko w Star Wars, którego jako Sci-Fi nie traktuję). I najlepsze: "Straciliśmy napęd i osłony, statek się rozpada, jesteśmy straceni! Obudzę Panią Kapitan!", po czym ta wstaje, każe im robić co do nich należy, każdy klika jeden przycisk na swoim monitorku i statek odzyskuje sprawność............. Naprawdę, Netflix??? Nawet kreskówki nie są tak głupie.

"Zagubieni w kosmosie" to bardziej bajka dla dzieci (zwłaszcza, że to swoisty remake), niestety znowu Netflixowe podejście do tematu spowodowało, że nawet go nie obejrzałem do końca.

Uwielbiam dobre kino Sci-Fi, w Another Life go nie odnalazłem. Jest masa filmów klasy B, które dają znacznie większą frajdę, pomimo kilku błędnych założeń i uchybień względem naszej wiedzy.

ocenił(a) serial na 2
KanTrocero

A na tych innych planetach co mogli spotkać? No np. UFO. I co wtedy?

facebooktosyf

robią dekontaminację, ale już zdjęli kombinezony. Czyli narażają się na wchłoniecie bakterii, wirusów z kombinezonów. Później znowu wkładają skażone kombinezony. Poza tym co to za odkażanie jak robaki wielkości dłoni wchodzą... Dwa pomieszczenia na jednym poziomie i na jednym grawitacja 0 a na drugim grawitacja 1. Kombinezon szczelny, specjalny z odcinka 7, ma ściągany hełm bez żadnych uszczelek, klamer, suwaków niczym czapka pszczelarza

ocenił(a) serial na 8
facebooktosyf

w zasadzie zgadzam sie z toba ale w jednym nie masz racji-oni nie leca do VY Canis Majoris znajdujaca sie 5tys lat sw. od Ziemi tylko do π Canis Majoris ktora jest 95 lat sw. od Ziemi .pomylily ci sie gwiazdy- w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa (Canis majoris) jest kilkadziesiat gwiazd.

facebooktosyf

W sci-fi nic nie jest realne, nie wiem czemu służy twój wywód? Widziałeś obcy i gwiezdne wojny?

facebooktosyf

Świetna recenzja, dziękuję za poświęcony czas.Nie oglądam.Pozdrawiam

facebooktosyf

Jak to możliwe, że nikt nie przytoczył najlepszej sceny serialu, a może i w całym sc-fi.
Albo widać jak bardzo dokładnie żeście ten serial oglądali :P
Najlepsza scena to oczywiście ta z myciem statku mopem. Większej bzdury nigdzie do tej pory nie widziałem :D

facebooktosyf

Chapeau bas

ocenił(a) serial na 6
facebooktosyf

Polecam przegląd filmów Ingmara Bergmana.

ocenił(a) serial na 1
facebooktosyf

Obejrzałem już kilka seriali Netflixa o tematyce sf i wszystkie są robione w ten sam sposób, wyślijmy w kosmos wariatów zobaczymy czy to przejdzie i widz zrozumie sens ludzkiej głupoty

ocenił(a) serial na 3
facebooktosyf

Widzę, że jesteś osobą, która widzi tylko to co widać, a to co niezbadane traktuje jako niemożliwe. Ogólnie zgadzam się z opinią na temat serialu, ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że na przykład podróże z prędkością światła albo i szybsze nie będą możliwe. To, że dzisiaj nie dopuszczamy takiej myśli nie znaczy, że jutro nie będzie to możliwe, spójrz na fizykę kwantową, jakiś czas temu też podobno była niemożliwa, zasady przeczą logice a istnieje. Pewnie byłbyś pierwszą osobą, która wyśmiałaby na przykład Kopernika za jego teorie :p. Oczywiście nie czytałem całego wpisu, po co czytać "książkę" na temat słabego serialu, tak tylko wtrącam moje uwagi.

ocenił(a) serial na 2
facebooktosyf

haha Dokładnie tak. Załoga i SI to jakieś drugie Dno. Zapomniałeś dodać, że całość jest wrzucona mocno w temat Gender i LGBT, które wciska się tam jak zwykle na siłę wszędzie, gdzie tylko się da.

Co do Twojej wypowiedzi, powstrzymałbym się z tą fizyką. Z jednej strony też chciałbym, żeby ta część się zgadzała z rzeczywistością, a z drugiej, gdyby tak było, serial byłby po prostu nudny i rozciągnięty. Opisy komór anabiotycznych też mogłeś darować. Pewne tematy oglądając serial należy sobie odpuścić.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones