Od razu mówię, że nie grałam w LOL'a, więc będzie to opinia kogoś, kto nie zna lora gry.
Animacja jest spoko, ale nie lubię gdy pojawiają się teledyskowe wstawki. Wszyscy mają na to taki hype, a ja gubię wątek, gdy nagle wszystko zaczyna mi migać przed oczami i nie mogę się skupić.
Tera fabuła. Gdy 1 sezon miał premierę obejrzałam go i muszę przyznać, że nic nie zapamiętałam z niego (po za tym, że ta niebieska to Jinx). Nie wiem czemu, może mnie znużył albo nie skupiłam się za bardzo na oglądaniu. Teraz oglądając pierwsze 3 odcinki wynudziłam się. Trochę mozolnie one szły. Od 4 odcinka zaczęłam się wkręcać w historię i nie mogłam się doczekać, aż obejrzę 2 sezon. Jednak ten mnie mniej zaskoczył. Miałam wrażenie, że fabuła pędziła niczym na galopującym koniu. Działo się tyle rzeczy, że ostatecznie wie wiedziałam, co się właściwie dzieje. Niektóre wątki pojawiły się, a ja miałam w głowie: Okej, fajnie, ale kim ty właściwie jesteś i czego chcesz? Np. wątek Czarnej róży (czy jak się oni tam nazywali). Jak się magicznie pojawili, tak i zniknęli, a nie wprowadzili prawie nic do historii. Oni tam byli tylko po to, by powiedzieć Mel, że jest jedną z nich; pogrozić Ambessie oraz zabić ją na końcu. A propos, tego też nie rozumiem. Mel oddała mamę jednemu z członków by ją zabić, a potem wyciągnęła ją od nich i jego/ją zabiła? Po co? Też nie rozumiem, co się właściwie stało z Jacem i Victorem na końcu. Oni umarli czy jak? Jeśli, by mi ktoś wyjaśnił, byłabym wdzięczna. Nie podobało mi się też to jak potraktowali Ekko. W 7 odcinku dali mu super rozwinięcie jego historii, a potem pojawił się tylko na końcu by zrobić rozpierduchę. Miałam nadzieję zobaczyć jakąś rozmowę jego i Jinx, skoro już się spotkali, ale już się chyba jej nie doczekam skoro Jinx nie żyje. I mam wrażenie, że w pewnym momencie zapomnieli o wojnie pomiędzy dolnym, a górnym miastem. Rozumiem, że połączyli siły by walczyć z silniejszym wrogiem, ale fajnie by było zobaczyć jakaś rozmowę pomiędzy przedstawicielami obu miejsc, w której zgadzają się walczyć. Mam też wrażenie, że twórcom za bardzo się spodobał wątek między Caitlyn i Vi, zapominając o Jinx i Vi. Przede wszystkim mam tu na myśli scenę, w której Vi wypuszcza Jinx, a ta biegnie na misję samobójczą zamykając sis. Natomiast gdy Cat przychodzi uwolnić Vi, te zaczynają się całować. Ja w głowie miałam wtedy: Ej typiaro, twoja sis poszła się zabić. Zrobisz z tym coś?
Podsumowując. Pierwszy sezon był fajny, chociaż początek trochę nudny. Jednak da się wkręcić w fabułę.
Drugi sezon był gorszy. Fabuła pędziła jakby pies ją gonił, niewyjaśnione lub niepotrzebne wątki i za dużo wszystkiego naraz. Jednak były też dobre sceny, a 7 odcinek był najlepszy (chociaż się zastanawiam czy dlatego, że naprawdę był dobry, czy może po prostu skupiał się na mojej ulubionej postaci i z tego powodu jestem do niego uprzedzona).