Drugi sezon jest dla mnie lekkim zawodem w porownaniu z pierwszym. Chyba najwieksza jego wada jest to ze tworcy zostawili sobie na niego zbyt wiele otwartych i rozbudowanych watkow. Ogladajac pierwszy sezon czulam emocje nie do opisania, fabula szla w idealnym tempie, a rozwoj postaci jak na tak krotki serial (zaledwie 9 odcinkow) byl niesamowity. Tutaj tego nie czulam, niektore decyzje czy bohaterowie, np Isha byly moim zdaniem niepotrzebne, bo nie wniosly nic szczegolnego do fabuly, na zakonczenie ktorej bylo i tak malo czasu. Wszystko wydalo mi sie z lekka chaotyczne i nieprzemyslane. W ostatnim odcinku po slowach mel twierdzacej ze zna prawdziwa twarz tajemniczej postaci bylam wrecz przekonana, ze na zakonczenie sezonu zobaczymy chociaz migniecie prawdziwej twarzy Le Blanc, jednakze tak sie nie stalo. Najmilszym zaskoczeniem okazal sie byc jednak 7 odcinek, ktory skradl moje serce. Alternatywna linia czasu, relacja Powder z Ekko + swietnie dobrana muzyka wzbudzily we mnie na powrot „pierwszosezonowe” emocje. Swiadomosc ze Ekko uratowal swiat, jednoczesnie, bezpowrotnie tracac „swoj” pochlonela mnie do reszty i utwierdzila w przekonaniu ze jego wlasnie watek zostal najlepiej zakonczony. Podsumowujac, polecam sezon, bo wizualnie jest piekny, a fabularnie po prostu dobry.