Nie sądziłem, że będzie aż tak.
Ale po kolei. Pierwszy uważałem za rewelację, ideał, coś co ciężko będzie przebić. Ale teraz po skończeniu sezonu drugiego zmieniam zdanie. Chociaż mam wrażenie że porównywanie tych sezonów i jakakolwiek dyskusja są jałowe. Tak naprawdę te 18 odcinków stanowi zamkniętą całość (chociaż bardziej powiedziałbym że 6 pełnometrażowych rozdziałów) i tak też należy to analizować. Słuchać głosy że twórcy narzucili serialowi zbyt duże tempo i niektóre wątpi powinny zostać rozciągnięte. Totalnie się nie zgadzam, serial jest idealnie wymierzony, praktycznie wszystkie ważne dla historii postacie mają swój konkretny payoff, jest zostawione kilka wąskich furtek dla spinoffów, ale dołożenie 3-4 odcinków rozwodniłoby ładunek emocjonalny budowany w 3 akcie.
W ogóle to ciekawe, jak studio potrafi płynnie przechodzić z bardzo osobistej historii rodzinnej do epickiej historii o globalnym, jeśli nie multiwersalnym zasięgu. Sztuka czystej próby.
Technikalia? Muzyka jest perfekcyjna, zarówno ta w tle jak i użyte utwory, po prostu perfekcja. I teraz dochodzimy do strony wizualnej. Jezusie. Myślałem że pierwszy sezon postawił poprzeczkę na nieosiągalnej wysokości. A gdzie tam. To co odwalają rysownicy graficy i animatorzy w drugim sezonie przechodzi ludzkie pojęcie. Każdy znajdzie coś dla siebie, mi najmocniej utknął w głowie moment podróży Jayce'a przez świat równoległy. Momentami Beksiński, momentami sceny jak żywo z "Anihiliacji" Garlanda, mamy nawet całkiem dobry horror a'la Resident Evil w murach więzienia Stillwater. No po prostu cudo. W ogóle cały wątek hextechu momentami bardzo ale to bardzo pachnie mi tym jak prowadzono wątek protomolekuły w "Expanse".
Ale nie zapominajmy o najważniejszym bez czego ten serial nie miałby racji bytu. Emocje i to co dzieje się między bohaterami. Vi, Jinx, Jayce, Ambessa, Viktor którego cały wątek jest jakby drugą równoległą historią jednocześnie spajającą całą fabułę, to jak to wszystko zostało rozpisane i zrealizowane jest po prostu fantastyczne, jednocześnie widać że serial nie sili się na tanią efektowność i w momentach kiedy trzeba jest zadziwiająco wyciszony. Naprawdę nie wiem kiedy ostatnio widziałem tak dobrze poprowadzonych bohaterów w jakimś medium, i to w sposób gdzie nie ma wypełniaczy i tak naprawdę każdy jest ważną dla całości osobą. Geniusz.
Czy wolałbym żeby Arcane trwało i trwało? Tak. Ale jednocześnie nie. Pierwszy sezon był w kontekście całości dość osobistą historią rodzinną, drugi kiedy wchodzą wątki transhumanizmu, przeznaczenia, cały wątek Jayce'a i Viktora które na początku wydawały się tylko tłem wychodzi na pierwszy plan i jest to piękne, chociaż w ogóle się nie spodziewałem że pójdzie w tym kierunku. Riot zapowiedziało, że co prawda to już koniec, ale będą inne seriale osadzone w uniwersum. Czekam z zapartym tchem.
PS. To zabawne, ale mam swoją ulubioną scenę. Moment w barze, kiedy widzimy dawnych Vandera, Silco i matkę dziewczyn. I moje ulubione zdanie. "Zawsze podobało mi się imię Violet". Cudo, po prostu cudo.