Ale pierwszy jest dla mnie arcydziełem więc nic dziwnego ze trudno go doścignąć. W pierwszym wszystko mialo swoj czas i miejsce, było idealnie wyważone, postacie zostaly swietnie zbudowane.
W drugim sezonie mamy pospiech i chaos. Zastanawiam sie jak naukowiec który chcial budowac nagle stal sie kims kto chce wszystko niszczyć z szalenstwem w oczach.
Wrogowie staja sie przyjaciolmi, a przyjaciele wrogami. Wszystko zmienia sie zdecydowanie za szybko, jasne dostaje swoja podbudowe ale jest ona zdecydowanie za krotka.
Ten odcinek z alternatywna rzeczywistoscia wydaje mi sie wepchniety na sile i jeszcze poglebiajacy wrazenie chaosu .
Ten gosc z którym piła Vi kim wlasciwie był? Mial jakies swoje zycie, problemy, cele? Czy byl pionkiem i wypełniaczem? W sumie to skoro ogladam go przez caly sezon to chcialbym poznać troche lepiej niż na zasadzie o przechodzi wlasnie w tle.
To co drugi sezon robi dobrze w moich oczach (nie licząc oczywiscie warstwy wizualno dźwiękowej, choć z drugiej te młodzieżowe rytmy to nie jest moja muzyka) to historia ojca dziewczyn. Ludzie ileż ten człowiek sie wycierpiał. W pierwszym sezonie miałem wrazenie że gość nie zasłużył na swoj los, a w drugim sie jeszcze pogłębiło. Ma sie ochote zapłakać i krzyczec w niebo gdzies do losu, i pytać dlaczego tak krzywdzi, kopie i opluwa, tak dobrego człowieka?!? Życie nie jest sprawiedliwe, także w serialach
Ale to mimo wszystko trochę mało. W pierwszym sezonie każda postać została dobrze zbudowana, źli dostali swoje dobre strony, dobrzy dostali zle, wszyscy dostali swoj dramatyzm. A w drugim sezonie już troche nie ma komu kibicować. Jeden naukowiec stal sie mesjaszem, a drugi szaleńcem. Najfajniejszy zły już nie żyje, a najfajniejszy dobry bardzo sie zmienil i juz z nami nie pogada. No mozemy kibicować Jinx na jej drodze do odkupienia ale widzielismy to już tyle razy na ekranach że od poczatku możemy przewidziec gdzie to zmierza.