guess who's back for the third time?
(pierwszy był przy Last Stand prawie dziesięć lat temu, drugi przy Fubarze jakoś w zeszłym tygodniu).
męski wyczyn muskularny - prawdziwy killer kinematograficzny - z rozlicznymi garbami podskórnej gigantomanii w postaci tak zwanych mięśni - jednoosobowy potop szwedzki - sportowiec, aktor, amerykanin - syn gustawa i aurelii - czyniący swoją wolę będącą całym prawem - jak na konwencie kołczingu normalnie - pan życia dla bohaterów, a dla wrogów krzyż pański - spec od eliminowania osobników niepotrzebnych - mokry sen rodina i michała anioła - boskie ciało na boże ciało - oglutowane oliwą jak bobas pawłowa śliną na dźwięk dzwonków świętego mikołaja w przededniu święta bożego narodzenia - planet hollywood big kahuna sznycel bite - simple guy on the eternal mission - wystawiony na pastwę internetowej ludożerki - oto przybywa prosto z brandenburgii - i tak dalej, i tak dalej..
dobra, żartowałem.
przyjemny seans z cyklu: styku, ty mnie nie maluj na klęczniku..
bo fajnie jest i przyjemnie tak se posiedzieć z przedpośmiertnym posągiem arnolda w salonie, ale łąkotkom architektów współczuję: rzeźbienie z pozycji kolan nie jest zbyt wygodne.