Pierwszy sezon, mimo mozolnego rozwoju w pierwszych kilku odcinkach jest naprawdę dobry. Serial rozwinął się z odcinka na odcinek, świetny Malcolm Merlyn jako główny "bad guy", a ostatnie epizody wraz z finałem trzymały wysoki poziom i oglądało się je z zaciekawieniem.
Drugi sezon, jak na razie, jest zdecydowanie najlepszy. Wszystkie elementy idealnie wyważone, akcja już zgrabnie nakreślona na początku sezonu trzyma w napięciu do końca. Finał sezonu chyba zrobiony z minimalnie mniejszym rozmachem niż we wcześniejszej serii. I o ile Merlyn w 1 sezonie był świetny, o tyle tutaj Manu Bennett jako Deathstroke to istna rewelacja.
Co do 3 sezonu, hmm ... mam mieszane odczucia. Zdecydowanie za dużo tu szczęśliwych zbiegów okoliczności oraz rozterek bohaterów. Co chwilę ktoś kogoś przeprasza, a za usprawiedliwienie podaje jaki to on jest okropny i jakie to złe rzeczy powinny go spotkać w życiu. Wątek Olivera i Felicity trochę za mocno eksploatowany, choć cieszę się, że udało im się być razem (jak na razie). Zarówno finał, jak i główny villain - Ra's al Ghul - wypadają mizernie w porównaniu z 1, jak i 2 sezonem. Paradoks ? Mimo tego wszystkiego cały czas ogląda się to dobrze, a po zakończeniu jednego odcinka chcesz obejrzeć następny.
To takie przemyślenia na chłodno po trzech sezonach tego (w sumie) naprawdę dobrego serialu.
Oczywiście czekam na 4. sezon i liczę na mały progres w porównaniu z 3..
P.S. Myślę, że czas najwyższy na wydanie serialu na DVD w Polsce, lecz jak mawiają: "warto mieć marzenia" ... :)
Moim zdaniem sezon 3 jest słaby w porównaniu do dwóch pierwszych i mogłabym powiedzieć, że ten serial się wypalił po finale drugiego sezonu, ale dam mu jeszcze szansę... Fan serwis całkowicie nie służy temu serialowi - gdyby scenarzyści nie chcieli zadowolić fanów Olicity, to ten sezon wyglądałby całkowicie inaczej. Ponieważ teraz to było 90% romansu i 10 % akcji. Wątek główny, czyli walka superbohatera z czarnymi charakterami była zepchnięta nawet nie na drugi, a trzeci plan. Walki trwały dwie minuty. O Diggle'u, z tego co widzę ze zwiastuna, twórcy przypomnieli sobie dopiero w czwartym sezonie... Ra's al Ghul, który przecież jest epicką postacią w komiksach, tutaj został przedstawiony marnie... A te wątki naprawdę miałyby szansę powodzenia, gdyby na tym się skupili scenarzyści.
Gdyby zamienić choć połowę z wątku romantycznego na akcję to efekt końcowy w 3. sezonie byłby zdecydowanie lepszy. Walki były zdecydowanie za krótkie, oglądając sekwencje z potyczkami przypominały mi się początkowe odcinki 1. serii, gdzie dominował schemat "jeden złoczyńca na jeden odcinek". Co do Ra's al Ghula ... 100 % racji, przedstawienie tej epickiej (jak zresztą ją nazwałaś) postaci jest dość mizerne, twórcy serialu zbyt powierzchownie do niej podeszli.
Również liczę na 4. sezon, może dostaniemy jakiś "przełom", a nawet (na co liczę) powrót do korzeni, czyli tego, co prezentował serial w dwóch pierwszych seriach :)
Będziemy dopiero oceniać, kiedy sezon czwarty się skończy, ale jeszcze co do potyczek - sceny walki w 2 i 3 sezonie były lepsze niż w 1, ponieważ na początku Zakapturzony nie był tak wprawiony w walce jak Arrow :P. Tylko właśnie w 3 sezonie były za krótkie... A do tego jeszcze flashbacki! Gołym okiem było widać, że robili je bez pomysłu, na siłę... Nie wiem czy w odcinku chociaż minutę trwały.
Szczerze mówiąc to jest serial akcji. I to jest to co mnie przyciągnęło i co mi się spodobało. Właśnie dlatego sezon 3 mnie nie zadowala, bo było tam akcji tyle, co kot napłakał.
Fakt, flashbacki w 3. sezonie nie były już tak dobrze zrobione jak w pierwszej czy drugiej serii ... Ale ... pożyjemy, zobaczymy :) Trzeba liczyć ma lepszy 4. sezon
Uważam, że 2 sezon był najlepszy. Akcja, arrow, i akcja, i na tym powinni skupić się twórcy. Romans dać na dalszy plan, mniej bohaterów z innych komiksów i skupić się na samej postaci Arrowa i jego drużyny, bo to w końcu o nich jest ten serial.