Niestety serial bardzo mnie zawiódł.
Gra aktorska tragiczna, drewniana i monotonna(non stop ten sam wyraz twarzy, te same
spojrzenia, ten sam ton głosu i nawet podobne dialogi)
Dialogi, jak wyżej, kiepsko. Całość rozmów w tym serialu to dramatyczne wymiany zdań między
bohaterami, które miały chyba udawać głębokie przemyślenia? Żadnych pogawędek, które
pomagają "rozwijać się" bohaterowi, przybliżyć go nam, pozwolić polubić. Za to zajebiście
można zapamiętać klepane za każdym razem "My name is Oliver Queen". Jedyny small talk
prowadzony przez Olivera to "Jak się masz?" "jak się trzymasz?" itd. Przecież nawet
bohaterowie komiksów rozmawiali jak ludzie. Chyba jedynym momentem w którym scenarzyści
pokusili się o dyskusję bohaterów to ostatnie odcinki 1 sezonu - przepychanki Tommiego i
Olivera.
Sam bohater - Green Arrow, kreowany współcześnie przez DC jako dowcipny, pewny siebie
facet, który swoją pracę superbohatera traktuje nie do końca serio, czego często żałuje. Daje
to pole do ciekawych dialogów, przygód i pokazania jego właściwie trzech obliczy (bogatego
playboy'a, bohatera będącego nieodpowiedzialnym i bohatera poważnego i odpowiedzialnego
kiedy trzeba) - jednak postawiono na drewno bez wyrazu.
Black Canary - Dinah Laurel Lance, więc skąd tu nagle Sara? po co tak gmatwać i wymyślać
jakąś nieistniejącą siostrę, żeby zajęła jej miejsce?
Deathstroke - maska kiepska, jak skarpeta. Mam też nadzieję, że mają jakiś powód w
przyszłości fabuły dla zmienienia Slade'owi narodowości.
I na koniec zastanawiałam się po co zmieniali oryginalną nazwę miasta - Star City na Starling
City? Głupie i bez znaczenia, ale w sumie po co zmieniać pochodzenie bohatera. To tak jakby
nagle Batman pochodził z Gothnamville.
Deadshot - świetnie zrobiony i wytłumaczony brak oka!
Wiem, że wielu osobom ten serial się bardzo podoba, tym bardziej jak nie był przywiązany do
komiksu, ale to są moje przemyślenia. Na razie odkładam Arrow, ale jeszcze do niego zajrzę bo
ma się pojawić The Flash. Ciekawe czy tę postać też zgwałcą ;)