Już w trakcie siódmego sezonu moje zażenowanie rosło i żal z rychłym pożegnaniem jednej z mojej ulubionych serialowych postaci mieszał się z ulgą, że twórcom nie będzie dane dalej psuć Olivera, którego uwielbiałem od pierwszych minut pilota.
Cały wątek Olivera na usługach Mar Novu był mocno naciągany, a sam kryzys to jedna z najgorszych rzeczy w historii serialowego DC. No i ten pilot "Green Arrow and Canaries", typowe hur dur girl power, już czuć że jeśli serial dojdzie do skutku to będzie pseudofeministycznym męczeniem buły.