Amerykańska rodzina: mama Elsa, tata Doug, córka Casey i on, ten atypowy - Sam. Atypowy, bo ze spektrum autyzmu. Osiemnastolatek. Jednak po chwili mam wrażenie, że Sam może bardziej wyraziście, ale w zasadzie przeżywa to, co każdy nastolatek. Męczy go brak akceptacji rówieśników, stara się zrozumieć dziewczyny, dąży do stworzenia pierwszego w życiu związku i do seksu. Zmagania Sama przedstawione są na tle dojrzewania jego siostry, problemów małżeńskich rodziców. Życie. Po prostu życie w czystej postaci. Bez lukru i przekłamań. Bardzo miłe do oglądania. Ciekawe, pouczające, bez zadęcia. Jedyny słabszy punkt, a właściwie dwa... Nie będę tu oryginalna. Aktorzy grający rodziców. Jennifer Jason Leigh, grająca Elsę, niemal sześćdziesięciolatka. Powinna grać raczej babcię nastolatków. Tymczasem gra mamę i aby być wiarygodna, udaje, że jest młodsza. Dziecinny kucyk z włosów i twarz ponaciągana tak bardzo, że wyrażanie emocji twarzą przypomina bardziej jakieś dziwne grymasy. I ojciec grany przez Michaela Rapaporta I. Niby w porządku. Ale jakiś taki bez życia. Momentami robił takie miny bez wyrazu. Jakieś takie otępiałe. Niemniej, wątki w serialu, jego zamysł i gra pozostałych aktorów wynagradza wszystko. Naprawdę warto.