Może nie wszyscy muszą lubić ten serial, ale nie ma chyba ani jednej osoby, której nie podobały by się sceny walk w tym serialu. Są przede wszystkim świetnie zrealizowane i wyglądają bardzo realistycznie. Aktorzy dają z siebie wszystko. Chyba nie ma obecnie serialu z lepszymi scenami walk.
Walka Hooda z Sanchezem to mistrzostwo świata:
http://www.youtube.com/watch?v=jqRPaucl8r4
Potwierdzam. Mam w ogóle wrażenie, że większość negatywnych opinii na temat tego serialu bierze się z niezrozumienia jego istoty. Banshee to przede wszystkim serial akcji a dopiero w drugiej kolejności dramat. Poza tym głównym środkiem wyrazu w tej produkcji nie jest realizm a mieszanka naturalizmu z kiczem. Mocno przerysowane obrazki kontrastują z tymi szarymi i powszednimi. Fani lubią się buntować na podobne porównania ale widać cząstkowe podobieństwo do tego co zrobili Twórcy takich filmów i seriali jak Sin City, Watchmen, Reservoir Dogs czy pływające w kiczu True Blood. Nie chodzi mi oczywiście o jakość (którą wymienione obrazy znacznie się od siebie różnią) a o narrację.
Co do samych scen walki jeszcze to niektóre z nich opowiadają więcej niż całe strony dialogów. Nie chcę się specjalnie rozpisywać ale to jak w walce Hood vs. Sanchez przedstawiono charakter obu panów przekonało mnie o jakości serialu. Jeden z nich zdecydowanie lepszy technicznie, z większymi umiejętnościami ale przyzwyczajony do bycia chronionym przez zasady, drugi bardzo surowy, zdeterminowany i myślący wyłącznie o zwycięstwie bez zwracania uwagi na środki czy kontekst. Nawet jeśli całkowicie pominąć serial i zwrócić uwagę wyłącznie na tą walkę to widać wyraźnie, że ludzie biorący w niej udział zostali zbudowani przez inny zestaw okoliczności, że ich charaktery są bardzo różne.
Banshee do spółki z The Following (póki co przynajmniej, mam nadzieję, że nie wyewoluuje w złym kierunku) i Huse of Cards utwierdziły mnie w przekonaniu, że szkoda czasu na oglądania procedurali i lepiej skupić się na tych serialach, które nawet jeśli dalekie są od perfekcji to mówią 'o czymś'. Banshee na pewno jest 'o czymś'.
Wymieniłem The Following ponieważ jest z tego sezonu. Lepszymi przykładami byłyby pewnie Breaking Bad czy Six Feet Under ale nie chciałem sięgać tak daleko. Poza tym zwyczajnie podoba mi się ten serial. Zdecydowanie mniej niż Banshee bo akurat w The Following realizm byłby mile widziany a trochę go brakuje. Są za to dwie mocne i nieprzeciętnie dobrze zagrane postaci co pozwala mi dać serialowi spory kredyt zaufania.
Litości... Jak można stawiać koło siebie te seriale? Banshee - The Following jeszcze rozumiem, choć pierwszy znacznie lepszy, niezadowoleni mogliby znaleźć pewne podobieństwa. Ale Banshee - BB? Kompletnie nietrafione.
Dude czytaj ze zrozumieniem:) BreakingBad i cała reszta wymienionych to argumentem za tym by nie oglądać procedurali, nigdzie nie napisałem, BB że jest podobnej jakości co Banshee. Banshee i The Following to po prostu bardzo solidne seriale. Breaking Bad i Six Feet Under to absolutny top, który ciężko z czymkolwiek porównywać.
Nie no, w The Following jest taki spadek formy, że hej. Sama się dziwię, że to oglądam. Jeśli chodzi o procedurale to mają swoje plusy.
Ze wszystkim się zgadzam, fajnie to wszystko opisałeś. Tylko ta wzmianka o The Following na koniec... Ten serial jeszcze się na dobre nie zaczął, a już nastąpił dramatyczny spadek jakości. Pod każdym względem gorszy od "Banshee".
Nie mogę się zgodzić. Nawet serial akcji nie powinien robić ze swojego widza idiote. Walka z "mistrzem" MMA jest absolutnym absurdem. Nie chodzi mi o przebieg, ale o sam pomysł. Próbują na siłe robić badassa z głównego bohatera bo najwyraźniej brakuję im pomysłu. Po co on walczył z tym kolesiem przy wszystkich ? Żeby pokazać, że jest samcem alfa ? Przecież gość pójdzie do więzenia, więc po co narażać siebie i bliskiej osoby na rozpoznanie. Walka może i ładna, ale to jest tak głupi scenariusz odcinka, że szkoda czasu aby oglądać takie coś. Mam wrażenie, że reżyser pomyślał, że swoją indolencje zatuszują scenami akcji. Coś nie ma sensu ? Ok - wstawmy seks, modelki i walki MMA.
Filmy akcji mogą być przekoloryzowane, ale fajnie jakby miały JAKIKOLWIEK SENS. W walce z kolesiem MMA tego sensu nie ma. Występ samca alfa aby walczyć na ringu - naraził siebie i kobiete na rozpoznanie przez mafie. Do tego wszyscy będą się koło niego kręcić(co nie jest tak pokazane aby nie pokazać widzom, że to nie ma sensu) no bo skąd szeryf z miasteczka ma zdolności aby pokonać zawodowego sportowca MMA. Seriously... Nie lubie jak reżyser próbuje zrobić z widza idiotę, bo tak to wygląda. Zrobienie tego scenariusza to tak jakbym słyszał słowa tego reżysera "dodajcie więcej krwi, niech odgryzie mu ucho, dzięki temu nikt nie zauważy, że ta walka nie ma sensu."
O głównym bohaterze można powiedzieć wiele ale na pewno nie to, że myśli racjonalnie. Gdyby tak było to nie podszywałby się pod szeryfa dzień po wyjściu z więzienia. Poza tym nie przypadkowo w tym samym epizodzie pojawia się po raz pierwszy postać albinosa (jeszcze bez ukazania jej charakteru a tylko samej jego 'relacji' z Hoodem). Dziewczyna, którą pobił Sanchez to dla Hooda archetyp bycia wykorzystanym przez kogoś silniejszego fizycznie co zresztą przytrafiło się samemu bohaterowi (stąd ten gniew i podjęta pod wpływem impulsu decyzja) To, że nie widzisz w tym wszystkim związków przyczynowo skutkowych nie oznacza, że ich tam nie ma. Oczywiście masz rację twierdząc, że w wielu innych produkcjach sex i przemoc są celami samymi w sobie ale twórcom Banshee dałbym akurat trochę kredytu zaufania.
Bardzo łagodnie to ująłeś z tym racjonalizmem. Problem tkwi w tym, że nikt mu nie zwróćił uwagi ze swojej ekipy, czy nawet jego była kobieta, że to co zrobił jest idiotyczne. Przecież ja w trakcie walki już kiwałem głową, jaki sens reżyser miał w robieniu takiego scenariusza. Wiesz... można tworzyć danego bohatera, który kieruje się emocjami, ale trzeba mieć pewien umiar. Ta cała scena nie powinna mieć miejsca. Może zaryzykować podszywaniem się pod szeryfa, ale właśnie przez to powinien mieć jeden priorytet. Za wszelką cene postarać się zostać niezauważonym, a on wyskakuje walczyć z gościem z MMA otoczony przez smartphony nagrywające walke tylko dlatego bo nie wziął tabletek z ADHD :)
Absolutnie nie zgadzam się z tym, co napisałeś o innych produkcjach. Banshee to jest właśnie ta produkcja, która stawia sobie sex i przemoc na pierwszy i jedyny plan. Reszta ma stwarzać pozory fabuły. Serial poprostu nie ma sensu.
Wszystkie sceny walk jak i cały serial są rewelacyjne. Scenka w więzieniu miazga!
Yep, bialutkie, nienaruszone zęby Hooda po każdym mordobiciu są bardzo realistyczne...
Nawet gdyby realizm był intencją twórców to pewne kompromisy są zawsze niezbędne. 'Bialutkie, nienaruszone zęby' to nic w porównaniu do na przykład 'irracjonalnej miłostki między terrorystą a średnio istotną agentką CIA wpływającej na losy całego świata'. Istnieje spora różnica między świadomym wyborem pewnej specyficznej konwencji a popełnianiem błędów w obrębie tej konwencji.
Albo parę zadrapań na twarzy Carrie po ciągnącej się jak flaki z olejem walce na śmierć i życie z Olkiem (przykład, że nawet najlepiej zrobioną scenę walki można uczynić nużącą).
Rozumiem, że w imię realizmu chciałbyś szczerbatych bohaterów? Albo nawet lepiej: martwych? Mają 10 odcinków na sezon, na który zaplanowali masę akcji. Nie ma czasu na wolny proces leczenia.
Nie miałabym nic przeciwko uśmierceniu Carriany ;) A na serio - po obiecującym Banshee Origins i świetnej czołówce (zawsze byłam ciekawa, jak tym razem poustawiają zdjęcia i które zmienią) oczekiwałam po tym serialu więcej niż tylko sprawnie zrealizowanego mordobicia. Po pierwszym odcinku byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona, niestety serial i moje oczekiwania rozminęły się.
"Rozumiem, że w imię realizmu chciałbyś szczerbatych bohaterów?"
Więc nie zachwalajmy tych scen jako realistyczne. Powiedzmy, że brutalne i efektowne.
Och, ja tego nie robię! O nie, nie... Czasami się śmieję, ze Carrie ma głowę ze stali.
Sceny walki są na prawdę realistycznie i świetnie zrobione, ale efekty specjalne przy scenie wybuchającego pocisku z bazooki czy wysadzania placu budowy kasyna wyglądały moim zdaniem słabo. Widać było sztuczność...