Z początku tłumaczyłem sobie, że to stara ekranizacja, ale zaraz, zaraz... Misery nakręcono w
1990, a Lśnienie w 1980! Czy można porównać te filmy do... tego? Absolutnie nie! Irytowało
mnie kilka rzeczy, ale przede wszystkim kiepska gra aktorów. Np: Randy miotający się w
złości po pokoju hotelowym, skopujący książki ze stolika i inne pierdoły. To ma być
wcielenie zła, sługi szatana??? To było po prostu śmieszne i żałosne. Postacie też raczej
wyobrażałem sobie inaczej - no ale w tym przypadku to chyba kwestia wyobraźni, jednak
Frannie to po prostu massakra! Jeszcze dialogi. Są wyrwane z nie wiadomo skąd. Owszem,
ktoś kto czytał książkę to wie co i jak, ale wypowiedzi bohaterów nawiązują do sytuacji
opisanych właśnie tam, a nie zawartych w filmie. Jest jeszcze kilka... "niedociągnięć" :) ale
dam już pokój. Tak czy tak kto nie oglądał niech obejrzy i wyrobi sobie swoją opinię. Ja
jestem na nie.

P.S.: Stefan jest nawet trochu śmieszny. Ale czemu go krew nie zalała, patrząc jak książkę
którą pisał prze blisko 20lat po prostu zabijają?