Przemiana Horsta z chłodnego, zagadkowego psychopaty z obsesją na punkcie dylematów moralnych w jakiegoś skrzywdzonego chłopca, któremu w dodatku z odcinka na odcinek coraz bardziej odklejała się piąta klepka, to jakaś słaba akcja. Nie zrozumcie mnie źle, opowieść o facecie który morduje każdego kto kiedyś skrzywdził jego "siostrę" z bidula byłaby fajna, gdyby była właśnie o tym od początku, a to że Horst pod koniec miał ewidentne oznaki schizofrenii wcale serialowi nie pomogło. Jeżeli tak to miało wyglądać w dziele autora to mogę jedynie przeprosić, bo mnie to nie przekonało. No i oczywiście kultowa pani terapeutka której samej ewidentnie potrzebny jest psychiatra. Prawdopodobnie najbardziej nieintencjonalnie zabawny element w historii kryminałów.
pani terapeutka to sztosiwo ;) dla mnie to było mrugnięcie w kierunku widza i lekki akcent komediowy
Właśnie to, że te motywy nie były znane od samego początku to plus tego serialu. To że dopiero po czasie dowiadujemy się że "dylematy" mają jakieś podłoże w dzieciństwie, że każdy z uczestników dylematu ma coś za uszami - dla mnie mega rozwiązanie.