Sceny w szpitalu to jakiś słaby żart. Edling, który krzyczy na ledwo żywego mężczyznę, który dopiero co wybudził się ze śpiączki. Brak reanimacji, powiadomienie o zgodnie 10 sekund po utracie tętna, znieczulica prokuratorów. Pomijając nawet całą tę irracjonalną sytuację, to książkowy Gerard nigdy by tak nie zareagował i nie zrobiłby czegoś tak głupiego.
P.S. Dla jasności, w książce w ogóle nie ma tego "wybitnego" wątku pobitego zakładnika i szpitala... Z resztą większość wątków jest całkowicie zmieniona.
Ile ludzi, tyle opinii, z tego co czytałam, są fani książki, którym nie podoba się serial, ale są fani serialu, którzy nie lubią książki, najlepiej obejrzeć/przeczytać i wyrobić sobie własną opinię. Dla mnie - serial naprawdę zasługuje na uwagę! :)
Jak dla mnie książka była zbyt brutalna i bezpośrednia. Serial mnie bardziej się podobał.
Książka mi się dłużyła niemiłosiernie, porzuciłam ją w połowie. Serialowi dałam szansę i nie żałuję. Jest wciągający od pierwszego odcinka.