Jestem po 3 odcinkach i póki co bardzo mi się podoba. Kompletnie dziki pomysł z serialem - stworzono matrioszkę (aktorzy grają siebie, ale w wymyślonej fabule opowiadającej o próbie zrobienia przez siebie reboota BH). Bardzo ciekawy koncept i wyszło też ciekawie. Czemu? Bo serial to przede wszystkim niezła satyra i pokaz gigantycznego dystansu jaki mają do siebie ci aktorzy. Wisienką na torcie są nawiązania do popkultury i rzeczywistego życia aktorów BH (nie każdy je wychwyci, więc nie każdego będą bawić). Nie spodziewałam się, że ci ludzie będą mieli taki dystans do siebie i swoich prawdziwych historii - np. Tori Spelling, która w rzeczywistości prowadziła kiepskiej jakości tv show z rodziną i miała bardzo niewspierającego i niewiernego męża. Czy Brian Austin Green i jego małżeństwo z Megan Fox, które ewidentnie było inspiracją do historii, którą odgrywa w nowym BH.
W ogóle mam wrażenie, że ten serial to trochę taka terapia dla aktorów oraz pokazanie widzom, że aktorzy BH to ludzie z krwi i kości, a nie tylko wykreowane, papierowe postacie, jakie znamy z serialu dla nastolatków.