Zastanawiam się, kiedy trafią tutaj obrońcy "polskiego katolicyzmu", którzy zaczną krytykować
czwartek i wtorek, bo jak to znowu ksiądz z problemami albo kobiecina, której chcę się zmienić
światopogląd.

Ja po trzech tygodniach póki co chyba najbardziej lubię Jeremiego i właśnie Panią Janinę.

Co do pierwszego, to w sumie jestem pozytywnie zaskoczona debiutem, bo pamiętam środy z
pierwszego sezonu i tę debiutującą dziewczynę i to, że nie był to mój ulubiony wątek, tutaj póki co
jest odwrotnie (po pierwszym odcinku wydawało mi się, że tak nie będzie). Odcinki są dynamiczne
i to jest ich plus.

We wtorki za to jest problem, który gdzieś tam zawsze mnie porusza, czyli jak człowiek, który nie
zdaje sobie sprawy, że w życiu chodzi o to by być szczęśliwym, pod koniec tego życia uświadamia
sobie, że wszystko było narzucane, związane z przyjętymi na ślepo wartościami, bo rodzina, bo
religia.
Ta religia, która przecież tak bardo gloryfikuje miłość, w tym przypadku doprowadziła do (cholera)
jakiegoś trochę (nie chcę pisać za mocno, bo nie znam jeszcze tak dobrze tej postaci)
zmarnowania tego życia. Ani w nim prawdziwej miłości ani wolnej woli ani szczęścia.

Liczę jeszcze, że wciągnie mnie czwartek. Na razie najmniej wciąga środa, mimo iż jest świetnie
zagrana.