Właśnie skończyłem oglądać Finał. I jedyne co mogę powiedzieć to... Wow!
Nigdy nie przypuszczałem, ze głupi serial może wywołać tylu emocji. Na prawdę nie ma słów, które mogą wyrazić mój
podziw.
Pierwsze odcinki pamiętam teraz jak przez mgłę, wiem że były ciężkie. Przyznam się że czasami nawet przewijałem
nudne sceny, a raz cały odcinek. Ale nie odpuściłem. Przebrnąłem pierwszy sezon, który jest... dziwny. Przynajmniej
taki się wydaje. Może dlatego, że zapoznaje nas z typem humory jaki będzie towarzyszył nam później. Serial jednak
jest typowym snowballem - im dalej w las tym lepiej. I nawet ten głupi Andy, którego znienawidziłem kiedy tylko
pojawił się na ekranie, stworzył potem kilka ciekawych historii.
Ale ale, z tego wynika tylko tyle, że jest to dobry serial komediowy. A to jest na prawdę czymś więcej.
Mogę to porównać(czy trafnie? who knows?) do Klik - i robisz co chcesz. Głupkowata komedia, nic specjalnego, ale
przy końcówce się popłakałem. Really. Tu jest to samo, tylko 100 razy lepiej.
Odcinek na promie, kiedy Jim mówi Scottowi o swoich uczuciach, dwa ostatnie odcinki czy piosenka Andiego na
odejście z firmy. To tylko kilka z wielu momentów kiedy dosłownie powstrzymywałem się na siłę żeby łzy nie leciały mi
po policzku. A ja nie jestem kimś kto płacze przy byle jakiej okazji.

Świetna produkcja, do pośmiania i do pomyślenia. O życiu, o priorytetach, o wszystkim.
Jedyne co sprawia że nie jest idealna? To że już ją obejrzałem. Można niby obejrzeć to jeszcze raz, albo anglosaską
wersję, ale to już nie będzie to samo...