Zwyczajnie nie pojmuję fenomenu tego tytułu. Pomoże mi ktoś?
Owszem, był nawet niezły w trakcie "soul society" arcu [lub też miał takowe fragmenty], i na tyle się zdał.
Po pierwsze - Dobra, mamy niby różnorodność postaci, ale co z tego, skoro większość jest płytka, nieprzekonywująca - Orihime, Chad [mówiąc w tej wersji językowej], dla mnie osobnicy na poziomie filerów. Większość kapitanów, espady - epic fail. Nie wiem, po jaką cholerę Kubo stworzył taki wachlarz, skoro nie potrafi nawet dobrze nim gospodarować. Niech ktoś powie mi, że nie czuje przesytu ilościowego... I jak widać, przekłada się to właśnie na jakość. Ciekawe postacie, które mogę wymienić? Ishimaru, Haribel, Rukia, Renji, Byakuya, Urahara, Kenpachi, Grimmjaw. Najlepsze przykłady, jest ich jeszcze trochę. Tragedii nie ma.
Po drugie, system walki, zdolności itd. Ekipa z soul society dysponuje swoimi Zanpaktou, i każdy może przybrać dwie formy, zwykłą i tą "uber", z tymże druga furtka jest tylko dla wybrańców. Dodajmy do tego cero [w nadchodzącym chapterze mangi "Uleq" zademonstruje nowy - ze szlaczkami, tak?]. Niedużo, nie daje zbytnich możliwości taktycznych. Szczególnie, że Espada ma jeszcze bardziej ograniczone możliwości. I potem w praktyce walki wyglądają, jak wyglądają... Z jednej strony lubię Ken-chana i Nnoitorę, ale ich pojedynek... cóż. Jeden przytupuje mocniej, drugi rozłożony na glebie, wstaje, poprawia, tak w kółko, aż jeden wyciągnie kopyta... jasne, że owa walka była przyozdobiona w ciekawe dialogi i pokazywała coś, no ale... Tak samo np Ishida & Renji vs Szayel. Zomg. I tutaj docieramy do jeszcze jednej bolączki Bleach'a, otóż pozytywne postacie nie są w stanie umrzeć. A bad-assi? Schodzą, aż miło.
Nie powiedziałbym też, żeby "realse-forms" były specjalnie wyszukane... dobra, Byakuyi np robi wrażenie, "Ulqa" też [niedawno w mandze zademonstrował], ale ogółem - kicha.
Co więcej? Fabuła. Albo też brak takowej. Ciągłe sekwencje walk prowadzą nas gdzieś... Ok, takie smaczki jak tajemnice kapitanów,ogółem retrospekcje są w porządku, no ale poziom jest ogółem i tu niski. Przez soul society arc to się jeszcze jakoś ciągnęło, ale teraz? Od wejścia do Hueco Mundo, to po prostu nieporozumienie. Rzadkie zwroty akcji, z łatwością można domyślić się przyszłych wydarzeń... Zresztą, czego się spodziewać, skoro autor mangi przyznał, że nie ma pojęcia o takim planowaniu. xD
No dobra, teraz taka symbolika i "przesłanie". Fakt, tu tytuł broni się bardziej - Ichigo walczący z hollow'em w sobie; Renji ostatecznie sprzeciwiający się swojemu kapitanowi po tym, gdy odżywają w nim uczucia do przyjaciółki... W sumie każda postać coś sobą prezentuje, a to że czasami to nie jest odkrywcze i szczególne to inna kwestia, ale jest nieźle.
Myślałem niedawno o ocenieniu Bleach'a na takie 6 --, ale chyba jednak mocna 5 z symbolicznym "+" będzie odpowiedniejsza.
Geez, dziewczyno, aleś się rozpisała ^^
Generalnie na całe Twoje wypracowanie mogę odpowiedzieć jednym zdaniem :
Bo to tania komercha dla niewymagającej dzieciarni, której celem jest zbijanie kasy ;]
Ale żeby nie było, że na Twoje 50 moje jedno słowo, to się trochę wywnętrzę ;]
Bo można i nie patrzeć na to, do kogo jest to serial kierowany.
Taka osóbka, jak Hime musi być. Jak sama nazwa wskazuje, księżniczka. Wrażliwa, delikatna i zakochana na amen w głównym bohaterze. Przykra schematyczność, ale tak już jest. Może i czuje przesyt ilościowy, ale wiesz co? Mnie np. z tym dobrze. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że czekam na kolejne postacie, które mnie zaciekawią? Co prawda może odczuwam to w ten sposób dlatego, że nie oglądałam ani fillerów z Księżniczka, ani z Vaizardami. Możliwe, że to dlatego.
System walk, trzeba przyznac, jest denny. Z odcinka na odcinek walki są coraz mniej efektowne. Kończy sie albo na gadaniu, albo na dyszeniu, bo po bieganiu w kółko i machaniu mieczem niczego innego spodziewać się nie można. W filmie fabularnym - owszem przeszłoby to, ale w anime? Za Chiny. Dialogi podczas walki? Owszem, niechaj będą. Ale nie na zasadzie "Giń", "To ty gin", "Odszczekaj to", "Ani mi się śni". Kilka bardziej konstruktywnych się pojawiało (głównie w wymienionej przez Ciebie walce Kena z Noitem), ale to jednak były zdania pojedyncze.
Właśnie!! Nieśmiertelność dobrych dobija mnie najbardziej. Wkurzę się w końcu do tego stopnia, że zacznę lotkami celować w podobiznę Ichiga, czy Renjiego zawieszonego na ścianie.
Ressy niektóre były wymyślne. Niektóre bankaie też. Co do Ulkowego uwolnienia, czuję niedosyt ;] Mógł być bardziej efektowny i nietuzinkowy. Słowem bardziej wypasiony ^^
A fabuła? No idzie, ale jak krew z nosa. Sceny w HM nie były dla mnie nudne, bo mnie to miejsce i cała Espada fascynowała. Potrafiłam więc dwa, czy trzy razy odcinek jeden oglądać. Ale to nie ze względu na wartkość akcji, tylko na zachwyt bohaterami ^^
łops... wybacz moją gafę ^^ Ale wszystko (a w szczególności ikonka) wskazywało na płeć żeńską ^^
Cóż. Moim (skromnym ^^") zdaniem to właśnie w postaciach kryje się, jak to ujęłaś, fenomen tego anime. Może i jest ich za dużo (i niektóre są nudne, nie powiem żeby nie) ale nikt chyba nie powie, że spotkamy się tu z dwoma takimi samymi bądź bardzo podobnymi charakterami. Każdy znajdzie tu taką postać, która polubi i dzięki której będzie do "Bleach'a" powracać.
A jeśli chodzi o fabułę, to tu akurat sprawdza się stara reguła pt. "są gusta i guściki", po prostu jednemu się spodoba, drugiemu nie, a jeszcze innemu spodobają się pewne momenty, a innych nie polubi.
(osobiście zaliczam się do tych trzecich - aktualnie jestem w połowie Bounto arc i stwierdzam, że termin "wprawić w zażenowanie" nabiera w tym momencie nowego znaczenia...)
No, to na tyle mojej opinii ^^"
ale przyznasz, że fabuła niestety nie goni, jak z górki, tylko wlecze się niczym żółw na środkach uspokajających. mnie to nie przeszkadza dopóki wplatają sceny z moimi ulubionymi bohaterami.
Moje zdanie jest takie:
Bleacha zacząłem oglądać ściągając pierwsze 150 odcinków na DVD i oglądać na telewizorze, po 2 odcinki dziennie. Wrażenia? Pierwsze 65 odcinków wgniata w fotel - lepsze anime shonena nie ma, a takie Naruto ssie kule po całości. Było wszystko co na porządny shonen przystało, a nawet więcej, były ciekawe postacie, była wciągająca fabuła, walki świetnie zrobione. Dla mnie mistrzostwo tego gatunku.
Później się zaczęły fillery i nie dało się oglądać 2 odcinki na dzień, bo fabuła szła z prędkością usypiającą, mimo to muszę przyznać, że jako tako trzymało się nieźle, moim zdaniem jak na zapychacz wyszło dobrze. Później... no właśnie, trochę fillerów, trochę adaptacji mangi, strasznie mnie to wkurzało.
Niestety autor zaplątał się we własne sidła: mocniejszy przeciwnik->bohater dostaje power up i rozwala go, pojawia się jeszcze mocniejszy przeciwnik->bohater dostaje power up itd.
W chwili obecnej animowany jest gaiden - rzecz równie dobra co pierwsze odcinki, nasi bohaterowie nie robią pierdnięciem krateru, jest treść zrównoważona do formy. Mi się podoba.
Co do walk obecnie to fakt - źli umierają, a dobrzy wychodzą bez szwank, typowe zagranie marketingowe, nie można uśmiercać pozytywnych/popularnych postaci, a szkoda. Przede wszystkim Orihime, która powinna dostać z Cero żeby proch z niej nie został- to byłoby święto. Kurosaki też wkurza, zamiast jechać na agresorze jak choćby w pierwszej walce z Renjim, którego po prostu chciał pochlastać z uśmiechem na ustach to ciągle słyszymy "nakama" od czego sraczki można dostać.
Mimo to jako shonen nadal fajnie się ogląda, takie lekkie anime - mnie się podoba. IMO lepsze od Naruto.
nie no, szmira to chyba trochę za ostre słowo, zważywszy, że kiedyś było to naprawdę przyjemne anime
Ale nie "genialne" :):)
Bardzo fajne w momentach kiedy nie ma filerów ( nie mam pojęcia jak to się pisze)
A tak to... nic nadzwyczajnego-a nawet szmira:)
No wiesz. Twierdząc, ze to "szmira", trochę obrażasz nie tylko fanów, ale i tych, którzy to anime robili. Ale każdy ma swoje zdanie i twoje też ma prawo bytu. Akurat fillery w tym anime można ominąć i nic się nie traci (choć jak się je obejrzy to się docenia potencjał oryginału xD).
Cóż, twórcy "zapychaczy" w Bleachu po prostu pojechali po najmniejszej linii oporu, wymyślając jakąś nudną historyjkę o tragicznej historii zapomnianej i znienawidzonej od dawna rasy, która powraca, aby się zemścić, bla bla bla... takie to wzruszające i ciekawie zarazem jak mniej więcej zachowanie komisji sędziowskiej w totolotku. No, ale główny (oryginalny) wątek te straty na szczęście nadrabia. Tylko szkoda że fillery psują reputację tego anime, która bez nich mogłaby być znacznie lepsza.
BTW cholernie mnie wkurza, że do nie-fillerowych odcinków wpychają postaci z zapychaczy - np. Ririn, Kurōdo i Noba w 111 epie... mogliby ich sobie darować >,<
Aye!
Popieram w przewidywalności
Nie sądzę, że kogokolwiek obrażam , bo jak twierdzisz, to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Ale myślę, że sporo osób odczuwa podobnie:)
Bez filerciów- tak...można by zaliczyć je do "niezłych"
Czasem bywa ze skrajności w skrajność. Bo kto mi teraz powie, że wątek z ojcem Kurosakiego był przewidywalny? XD
No dobra...czasem się zdarza że ktoś wyskoczy z czymś niezwykłym:P
Ale to kilka maleńkich przypadków...z których jakoś nie mogę sobie przypomnieć innych.Na chwilę obecną
:P:P
Dla niewymagającej dzieciarni?? Ja np. mam lat 20, a bleacha uwielbiam. To trzeba po prostu poczuc. Niektórzy szaleją za Green-green, mi natomiast się nie podoba. Musicie uszanowac gust ludzi, którym bleach się podoba, a pisanie że to szmira, to idiotyzm za przeproszeniem:)Jeśli to dla was szmira, to podajcie lepsze anime tego rodzaju:)
Ja np mam 19 lat i oglądam te anime i nie widze tam niczego do czego możnaby sie przyczepic...ale to może dlatego że oglądałem tylko do momentu jak ichigo uczył się bankai.
To zależy od tego, co Cię w Bleachu przyciąga. Mnie wciągnęła fabuła, a walki były dodatkiem. A to anime na czołowym miejscu stawia jednak to drugie. Stąd opinia, że jest to bajka dla dzieciarni.