BoJack Horseman
powrót do forum 4 sezonu

W tym sezonie twórcy popełnili przysłowiowe "jumped the shark". Zamiast zakończyć serial na 10 odcinkach obrazujących totalne upodlenie, zmemłanie i upadek BoJacka, zakończony poetyckim samobójem - ktoś w ekipie poczytał recenzje poprzednich sezonów i tak się zachwycił pochwałami "złożoności bohaterów" że postanowiono nawpierdzielać nowych a starym podorabiać niepotrzebne pokłady głębi. OK, wiemy że Diane ma jakiś tam charakter, ale co mnie interesują jej problemy małżeńskie? Wiemy że Peanutbutter lubi być lubiany, ale czy musi być kiepskiej jakości satyrą na poprzednioroczne wybory prezydenckie? Albo te smęty z poronieniem u Carolyn, dżizas. Te postacie sprawdzają się jako moralni orzecznicy BoJacka, ewentualnie ofiary jego chorej osobowości, ale jako bohaterowie - gówno mnie obchodzą. I jeszcze ten skok nad rekinem w postaci córkosiostry. Błeh.

Był jeden tylko dobry odcin w tym sezonie, ten, w którym BoJack przez 20 minut zasuwał z nieustannie klepiącym pod kopułą sumieniem. To był "stary dobry Horseman", te cudowne "I came for the laughs, stayed for the feels".

Najbardziej wkurzał mnie w tym sezonie Todd, dżizas jak ja nie znoszę przygłupiastych comic reliefów jeśli nikt ich nie torturuje. Od kiedy Todd przestał być popychadłem BoJacka, jego rola w serialu jest kompletnie zbędna.

Generalnie najbardziej mnie zniesmaczyło, że BoJack zbierał się po śmierci Sarah Lynn przez cały JEDEN odcin, w większości zresztą poświęcony jego pieprzonej mamusi. Gdzie te "Wild Horses", gdzie te odnajdywanie "siebie" na pustyni, i inne egzystencjalne rozkminy zapowiadane w końcówce 3 sezonu..? Dupa, nie ma. Zamiast tego poświęcono w sumie z 50% czasu ekranowego na rozkminy pozostałych bohaterów, brawo.

Jestem strasznie rozczarowany, podczas oglądania sezonu zaśmiałem się może ze 3 razy, a powiesić się nie miałem ochoty ani razu. A przecież po dobrym odcinku BoJacka powinno się łykać garść prochów, zapijać łyskaczem i robić ze sobą zakład czy się dożyje do kolejnego.

ocenił(a) serial na 9
rozkminator

Ja może rozczarowany nie jestem, bo serial nadal jest świetny, ale sezon 3 postawił poprzeczkę chyba zbyt wysoko. Pełna zgoda co do Todda, Diane i Peanutbuttera. Dzięki ich wątkom serial zyskał trochę przyjemnego, absurdalnego humoru(klauny dentyści, utknięcie pod ziemią), ale same postacie były mi zupełnie obojętne. Wątek Carolyn obronił się niszczącą puentą w odcinku o wymyślonej prawnuczce(żart z jej opowieścią, w której przeskakiwała do wątku BoJacka rozłożył mnie na łopatki).
Lubie lekki humor serialu, nawet ten z krytykowanych pierwszych paru odcinków. Nie śmieje się na głos, ale łykam te wszystkie absurdalne motywy z przyjemnością. Jednak stężenie BoJacka w BoJacku jest zbyt małe. Może nie samobójstwo, bo nie ma opcji by taki bohater jak BoJack zebrał się na odwagę i to zrobił, ale zdało by się coś co by widzem wstrząsnęło. Coś jak zakończenie 3 sezonu, po którym przez pół godziny gapiłem się w ścianę. Tak mam odczucie niedosytu. Było zabawnie, padło kilka niezłych myśli, odcinki gdzie pierwsze skrzypce grał tytułowy bohater były świetne, ale to stanowczo za mało.

ocenił(a) serial na 9
matimat17

Ja na razie obejrzałem połowę, 6 odcinków i nadal świetnie się bawię. Czytam opinie, nie tylko Wasze, że właśnie ta pierwsza połowa jest nieciekawa, za mało BoJacka, za dużo postaci pobocznych, których losy nikogo nie obchodzą. Nie mogę tego zrozumieć. Śledzisz jakieś postacie przez 40 odcinków i w ogóle Cię nie obchodzą? Mogą denerwować, wkurzać, nie śmieszyć, ale to jest jakaś emocja. Mnie zazwyczaj drażnił Todd i teraz jakoś z ulgą przyjąłem, że w pewnym sensie wysforował się na względną samodzielność i stał się bardziej świadomy siebie, pozwala sobie na ironiczne i celne riposty, a nie jest tylko takim popychlem - nawet jeśli w tych odcinkach ciągle go w coś próbują wpakować to ostatecznie stawia na swoim i potrafi odpowiedzieć. Princess Carolyn zawsze mnie bawiła, a teraz w jej wątku z tą aktorką jest tyle kreatywnych dialogów, gier słownych i nawiązań, że śmiałem się na głos. Peanutbutter zawsze pozostawiał mnie raczej obojętnym, ten wątek jest takim trochę sztucznym i spóźnionym nawiązaniem do wyborów w USA, podobnie jak zrobił to South Park w ostatnim sezonie. No i mamy oczywiście BoJacka i jego córkę albo i nie córkę, nadal czekam na to, co jeszcze się w tej sytuacji okaże. Oczywiście wyborny jest jego wątek z matką i ich wzajemna relacja. Oczywiście bardzo trudna i przygnębiająca, ale jednak złośliwa i śmieszna. Tak jak większość w tym serialu. Ja jednak chyba największą przyjemność i otwarty śmiech czerpie z parodii Hollywoo, znanych postaci które się tam pojawiają, nabijania się z Meryl Streep, wątku masowych strzelanin, gdzie z filmu pozostaje co najwyżej reklama H&M. Parę recenzji i autor tematu twierdziło, że ten sezon nie dostarczył tego, co obiecywał, że nie ma tej depresji, że za szybko rozliczono się z ciężką końcówką trzeciego sezonu, jeden-dwa odcinki i BoJack wraca do starych zwyczajów - być może jest to słuszne, ale ja tego tak nie odczuwam. Oczywiście nie wiem co będzie w dalszym ciągu, na razie świetnie się bawię, nie jestem zdołowany i przygnębiony, ale nawet nie tego oczekiwałem. Mogli pójść w dwie strony, spuścić go na samo dno albo sprawić, żeby się czegoś nauczył i pozostawić nas z jakąś pozytywną, optymistyczną nutą na ewentualną przyszłość. Nie wiem jak to będzie i tak naprawdę nie mam zdania - bardzo lubię ten serial, ale nie czuję się tak przywiązany do postaci, żeby narzekać na jedno czy drugie wyjście. Wam są obojętne postacie poboczne, a mnie jest w zasadzie obojętne co się z stanie z BoJackiem - wszystko jest możliwe w tej sytuacji. Trzeci sezon widziałem już parę miesięcy temu i za dużo z niego nie pamiętam, niektóre odcinki mnie zmęczyły, np ten pod wodą (nie pomnę czy był jeden czy więcej), w sumie to nie wiem czy chciałbym żeby ten serial poszedł w jeszcze głębszą depresję.

ocenił(a) serial na 9
maxplastic

Może słowo "obojętne", którego użyłem nie było właściwe. Nie do końca to miałem na myśli. Po prostu wolałbym, żeby drugi plan pozostał drugim planem. Jak dla mnie te postacie nie są w stanie udźwignąć tego co serial zaprezentował nam wcześniej. Nie czułem ani odrobiny dramaturgii w wątku Diane i Peanebuttera. Spuentowanie ich relacji było trochę zbyt banalne(jak na serial pokroju Bojacka). Same postacie lubię.

ocenił(a) serial na 10
rozkminator

Zgodzę się z tezą, że też oczekiwałem czegoś innego i że wolałbym rozbudowywanie wątku BoJacka niż postaci pobocznych. Sezon trzymał poziom, ale poprzeczki nie przeskoczył. Myślę natomiast, że najważniejsze w tym sezonie było ukazanie istoty charakteru BoJacka, pogłębienie tego i rozbudowanie wątku z jego matką. Bob-Waksberg z pewnością ma pomysł, na kolejny sezon i sądzę, że można z tego wykrzesać o wiele więcej.

ocenił(a) serial na 10
rozkminator

Paradoksalnie, najbardziej "bojackowym" odcinkiem sezonu, esencją sezonu nr 3 skondensowaną do jednego odcinka okazał się być odcinek poświęcony Princess Carolyn ("Ruthie"). "Stupid piece of shit" też trzymało "stary" poziom.
Wątek Bojacka nie został jakoś mocno popchnięty do przodu, ale został uzupełniony o inne aspekty. Jedyne, czego zabrakło, tutaj zgoda z przedmówcą, jest rozliczenie się z Sarą Lynn - twórcy poszli w absurd i wątek biegających po prerii mustangów ucięli jednym telefonem.