Powodów jest kilka. Pierwszym i najważniejszym są zwyczajne kłamstwa i konfabulacje. Scenarzyści twierdzą, iż dokładnie przejrzeli wszelkie materiały dotyczące życia głównego bohatera. Jeśli tak, to tym bardziej ich kompromituje. Weźmy przykład pierwszy z lewej. Reri. W prawie wszystkich relacjach, nawet nie prasowych, a przyjaciół i osób, które znały Bodo pojawia się stwierdzenie, iż była to prawdziwa, wzajemna miłość, a powodem rozstania był alkoholizm Tahitanki, chociaż Gieniu też nie był święty i, będąc z wyżej wymienionego powodu sfrustrowanym, zaczął oddawać się hazardowi, zaś Reri podsuwać kolegom. Na koniec po prostu ją spławił. A w serialu? Bodo uświadamia sobie, że tak naprawdę zawsze kochał, nie Reri, a Adę (która de facto nigdy nie istniała!). Nie wiemy również nic o uwodzeniu Bodo przez Hanusza, znamy jedynie plotki wynikłe z ich przyjaźni u tego, że Eugeniusz się nie ożenił. Główny bohater miał także więcej niż prawdopodobny romans z Gisted, z którą wspólnie grał w filmie ,,Rywale" - w serialu o tym ani słowa. Inne aspekty - miłość Bodo do Reri nie wynikła z niczego. Jest wiele relacji o tym, iż Gieniu lubił egzotyczne piękności, zwłaszcza z cyrków, jak też... zwykłe kobiety - praczki, sprzątaczki, sklepowe, zafascynowane nim. Oczywiście te są mało medialne i o nich nie również nie ma ani sceny, słowa. Nie ma też nic o próbie uwiedzenia czy wręcz gwałtu Eugeniusza na Mirze Zimińskiej, z której wyszła ona cała posiniaczona. Z samego życia Bodo możemy zaś wyłowić dziesiątki gotowych scen, które wystarczyło przenieść 1:1 do serialu, jak ta, gdy kelner, nie pamiętając, z kim ma do czynienia, a wiedząc, iż jest to ktoś sławny, non stop się mylił, zaś Bodo odparł: Możesz mi mówić, Boziu! Ale nic to, trzeba było konfabulować, co nawet średnio obeznani z realiami XX-lecia międzywojennego widzowie mogli zauważyć. Inna kwestia - pierwszy odcinek powinien zachęcać do serialu, a mocno do niego zniechęcał. Jedna ulica, trochę nudy - tak się nie łapie widza za serce. Później było już lepiej, widać jednak było ubóstwo plenerów. Szkoda, bo - co pokazał choćby ,,Czas honoru", nawet przy mniejszych nakładach finansowych, da się. Co do aktorów - błędem było postawienie na powszechnie nie-lubianego (niekoniecznie słusznie, bo nie jest takim złym aktorem) Antoniego Królikowskiego. Grać powinien od początku Tomasz Schuchardt. Wracając znów do fabuły - WIELBŁĄDEM było skupienie się na wczesnym etapie życia i twórczości Bodo. Jeśli już, trzeba było zacząć od narodzin, potem wspomnieć o przenosinach do Łodzi, pokazać jak rodzi się u niego miłość do aktorstwa - w tym występ w stroju kowboja w wieku 10 lat, a następnie szybko przejść do dorosłego etapu życia, najwięcej czasu poświęcając najbardziej znanemu i bogatemu w wydarzenia okresowi lat 30-tych, zwłaszcza ich II połowy (o tym zaś będzie zaledwie jeden - 12 odcinek!).
Reasumując - serial jest dobry, solidny, ale to, a może tylko, aż tyle. Duży zawód.
Mniej lub bardziej mozna sie zgodzic z Twoimi tezami, ale skoro uwazasz serial za "dobry" to o klesce nie moze byc mowy.
Do listy grzechow mozna dodac obsadzenie Prochniak w roli Ney i w ogole sposob przedstawienia tej postaci.
Nie jestem obyczajowym purysta, ale w jednym z odcinkow Bodo dowiaduje sie o zdradzie swojej "dziewczyny" nakrywajac ja z bodajze dyrektorem teatru. Doslownosc tej sceny w serialu od lat 12 to chyba nie najlepszy pomysl. Mozna bylo to przedstawic w bardziej subtelny sposob.
W ogole w 1 czy 2 odcinkach mlody Bodo prezentuje sie niczym magnetyzujacy kobiety Casanova. Jakas aktoreczka na niego leci, wkrotce jakas babka, co go przygarnia,a pozniej wplywowa dama z teatru. Ok, rozumiem ze mogl taki byc, ale lepiej bylo to przedstawic w kolejnych odcinkach, gdzie glowny bohater byl po prostu dojrzalszym facetem, a nie podlotkiem. Wygladaloby to bardziej realistycznie.
Serial, jako taki, jest dobry, momentami nawet bardzo dobry. Z przyczyny, które m.in. wymieniłem poniósł jednak dość spektakularną klęskę, jeśli idzie o oglądalność. Może to być zaskakujące, zważywszy, że jest trochę lepszy od przereklamowanej i mdłej do granic możliwości polsko-rosyjskiej Anny German. Tyle, że tam trzymano się prawdy, dobrano lepiej pod kątem atrakcyjności dla widza aktorów i postawiono na wyciskacz łez, w stylu zalatującym telenowelami i paradokumentami, a to Polacy lubią. W Bodo zaś, nie dość, że jest pełno przekłamań, naciąganych skrótów, to nie wszyscy aktorzy są dobrze dobrani, a klimat znacząco odbiega od tego, jaki znają fani przedwojennych produkcji/tamtych czasów - przykładem mogą być wstawki prawdziwych scen z E. Bodo, od których trudno oderwać wzrok.
Inna sprawa to ta, o której wspominałeś. Co do kategorii wiekowej, to dziś akurat mały problem. Problemem jest to, iż te sceny są odrzucające, zniechęcające neutralnego widza, co jest normalne. Poza tym seks analny ze wspomnianego ,,nakrycia" czy też sugerowany oralny z dziennikarką był w okresie międzywojennym powszechnie uważany za zboczenie i - nie tak, jak dziś - praktykowany, i to rzadko, przez najbardziej wyzwolonych i możnych. No i kolejne uwspółcześnienie - wciskana na siłę pseudo-poprawność polityczna. Dziś praktycznie żaden film czy serial nie obywa się bez dobrych przedstawicieli mniejszości seksualnych. Akurat w Bodo obecność jego przyjaciela-geja była uzasadniona. Z tym, że piosenka o różu z odcinka 11 sugerująca programową tolerancję wywoływać może już mdłości. Tym bardziej, iż aż do lat 60-tych, 70-tych tzw. inne praktyki seksualne i mniejszości uważane były za zboczenia, w wielu krajach karane. No, ale skoro mamy XXI wiek, to nawet w filmie, którego akcja ma miejsce 100 lat temu miejsce dla nich również musi się znaleźć. :)
Rzeczywiście, młody Bodo był podobno nieśmiały i raczej nie przyciągał kobiet. Zaczął to robić dopiero, gdy nabrał pewności siebie i zaczął być popularny. Ale tak postanowili twórcy serialu. Tak, jak i w innych kwestiach. Aż wyszło im to oglądalnością bokiem. :)
Co do serialu o Annie German tam też, nie trzymano się prawdy - tutaj są przykłady : http://superseriale.se.pl/newsy/anna-german-prawda-i-fikcja-w-serialu-o-annie-ge rman_314180.html
Z wieloma wioskami się zgadzam. Do 9 odcinka włącznie uważałem, że autorom serialu nie chodzi o żadną prawdę związaną z życiorysem Bodo, mało tego, że nie chodzi im w ogóle o jego postać, a jest ona tylko pretekstem względem wizji twórców. Jednak 10 odcinek troszkę mnie podbudował. Był tam klimat lat 30-tych. O dziwo gwiazdka Patrycja Kazadi fajnie zagrała rolę Reri. Oglądałem "Czarną Perłę" i uważam, że Kazadi sobie poradziła. Mało tego, uważam, że wreszcie coś zaiskrzyło na ekranie między odtwórcami głównych ról w odcinku. Bodo w tym odcinku już nie jest cynicznym i zimnym nudziarzem, ale wreszcie można dostrzec w nim jakieś ciepło i przejawy szarmancji. Jednak daleko Szuchardtowi do tego magnetyzmu, który bił od prawdziwego Eugeniusza Bodo. Reasumując: odcinek 10 wreszcie mogę zaliczyć na plus. Minusem jest rzekoma kiła Zuli Pogorzelskiej. Jeśli autorzy chcą nadal posługiwać się plotkami i swoimi wizjami, ok, tylko po co robią serial biograficzny, w ten sposób nadszarpując dobre imiona autentycznych postaci...
"Minusem jest rzekoma kiła Zuli Pogorzelskiej" ja osobiście polecam poczekać do 11 odcinka , a jeśli chodzi o plotki to niechęć do plotek i życzliwość to oczywiście cecha z której słyniemy w świecie
11 odcinek na szczescie wszystko wyjasnia. W ogole ten epizod mial jakies tempo i narracje, a moze po prostu przedstawiono jedne z najwazniejszych chwil w zyciu Bodo i tego po prostu filmowcy nie mogli spaprac.
Tylko, że ten epizod również został zakłamany. W rzeczywistości Bodo nigdy nie powiedział otwarcie Reri, że rozstają się. Pożegnał ją jedynie na dworcu. Prawdziwa scena wyglądała rzeczywiście, niczym z najlepszych filmów romantycznych. Obiecywał jej, że jeszcze się się spotkają. Tymczasem w serialu mają miejsce 2 oddzielne konferencje na peronie.
Tak ta piosenka o różu.Później faktycznie prześladowano gejów ale przywódca bojówek szturmowych nazistowskich -brunatnych koszul Ernst Röhm był znanym homoseksualistą który swoją pozycję wykorzystywał w bezwzględny sposób do zdobycia kochanków.Nie był zniewieściały był brutalem i sadystą.