Serial byl dość ciekawy- szczególnie kilka ostatnich odcinków. Dużym plusem byly sceny w teatrze- występy. Schudhardt (pewnie przekręciłam nazwisko) naprawde dobrze spiewa;) Z jednej strony można bylo odczuć specyficzną atmosferę XX-lecia, pewien artystyczny blichtr glownego nurtu, z drugiej serial byl dość uwspolczesniony. Mam jednak duże ale do ostatniej sceny- straszny kicz- reżyser popłynął...
No troche za duzo kobitek dali :) Ale skoro byl lwem scenicznym to mysle, ze cala konwencja nie byla zlym pomyslem.
Mnie się bardzo podobała ostatnia scena. Takie podsumowanie jego życia i kariery - z jednej strony rewia a z drugiej metafotyczne ach śpij kochanie...