nie przekazane zostały żadne emocje. To było wręcz śmieszne...
O proszę nie wiedziałem, że czyjakolwiek śmierć jest dla kogoś zabawna .
No ale kto co lubi - mnie takie rzeczy, akurat nie śmieszą .
Z podobnym ciężarem gatunkowym zginęła Hanka Mostowiak w bodajże M jak coś tam. Ale swoją drogą trzeba umieć z tragedii zrobić szopkę:). Ten wypadek rzeczywiście rozbawia.
Hanka to chociaż miała kartony, wiesz widać, że rekwizytor maczał w tamtej scenie palce, kartony same się nie poustawiały przecie ;) A tu? Walnął w jakieś krzaki, niby to drzewo, podobno jechał z prędkością 40 km (tak wyczytałam u znawców życia Bodo na fp serialu), ale Scenarzysta jak zawsze ma swoją teorię, że to jednak było 60km/h, no a po wypadku Bodo coś tam pomamrotał i poszedł, bo występ. Naprawdę szokuje mnie gdzie w tej scenie ktoś dostrzega odegrane emocje, bo ja nie widzę prawie żadnych.
Jak możesz dostrzec emocje tam gdzie ich nie ma?:) W zupełności się z Tobą zgadzam. Każdy absurd i każda fikcja rozumiane jako dowolność interpretacji autorskiej powinny mieć swoje granice. Dopuszczamy pewne umowności, symbolikę, skróty myślowe ale u Boga Ojca trzymajmy to jak najbliżej prawdopodobieństwa. Uważam, że scena wpadku jest żenująca (jak z resztą większość scen tego serialu). Kwieciński chyba ogólnie ma problem z prowadzeniem tego typu scen. Śmierć ojca Bodo na przykład. Wyszła jak pastisz. Do tego dochodzi słaby operator. I mamy komplet. Źle grający, źle napisaną scenę aktor, źle poprowadzony przez reżysera i źle nakręcony. No to co mogło wyjść? To co zobaczyliśmy. Walnął w krzaczory, coś pomamrotał pod nosem i poszedł udawać, że umie tańczyć i śpiewać. Pomijam już ten drobny fakt, że scenarzystom pochrzaniło się kto tak naprawdę zginął w tym wypadku. Ale przecież to nie istotne gdyż jak sami twierdzą ten serial ma niewiele wspólnego z Bodo i realiami 20 lecia międzywojennego.