Podwyższyłem ocenę.. za całokształt.. jedyny zarzut jaki mam to do zbyt dużej wyobraźni i zbednych dodatków w scenariuszu, ale cała reszta (muzyka, kostiumy, aktorzy, realizacja) na najwyższym poziomie. Warto było poznać historię Bodo.. warto było zrobić i obejrzeć ten serial. Dziękuję.
sama realizacja - całkiem niezła, do tego ciekawa, dynamiczna muzyka, choć niekoniecznie wszystko było zgodne z duchem epoki Bodo, kostiumy - na plus.
ale właśnie ta... wyobraźnia...
- domalowanie fikcyjnych postaci - zwłaszcza postaci Ady... po co?
- uwspółcześnienie języka... po co? - przecież filmowy język międzywojnia był taki piękny. Oni nie mówili po chińsku i myślę, że widz - nawet młodszy - spokojnie poradziłby sobie ze zrozumieniem dialogów.
- za mało piosenek z filmów i scen opisujących kręcenie tych filmów,
- pomieszanie wykonań Schuchardta i Bodo - (po co? skoro biografia już i tak była fabularyzowana, przemalowana i wzbogacana?) - Schuchardt bardzo ładnie śpiewał i poradziłby sobie z wykonaniem "Sex appeal", "umówiłem się z nią na 9" po polsku czy "Jeśli ty jesteś mą królewną" itp.
- za mało Dymszy w całości
- trochę za mało Boda w Bodo... (Schuchardt wypadł świetnie, choć miejscami trochę za ostro uwspółcześnił swojego bohatera, a wątek młodego Bodo był naciągnięty jak pończocha na twarzy złodzieja - 3 odcinki spokojnie by wystarczyły)
- podobały mi się wstawki z więzienia, które przewijały się przez cały serial, choć mogłyby być nawet ciut dłuższe - przynajmniej w pierwszej części serialu, można było wprowadzić tam postać Rosjanina, który siedział z Bodo.
- w mojej ocenie (ocena podkreślam subiektywna) serial zasłużył max na 6 - z czego większa część to zasługa Tomasza Schuchardta, Bartłomieja Kotschedoffa i Piotra Żurawskiego.
może kiedyś wrócę do tej pozycji i spróbuję spojrzeć na to łagodniejszym okiem - na dzień dzisiejszy tyle wystarczy.
a zakończenie... hmm - nawet nawet - cieszę się, że nie zakończyli serialu stricte martylologiczną sceną. jednak to wykonanie piosenki "ach śpij kochanie"... nie wiem - nie bardzo mi leży. za mało wdzięku a za dużo rewii.
Przeinaczenia faktow albo wrecz wypaczenie niektorych postaci to fabularny i realizacyjny sabotaz. Tworcy mieli gotowa historie, ale chyba chcieli sobie cos udowodnic. Dymszy troche jest, ale np. Zabczynski? Doslownie mignal na ekranie. Kpina. Problemem byla tez dosc uboga scenografia, czego powodem byly pewnie ograniczenia budzetowe. Ale przy dzisiejszej technice i zaawansowanej grafice mozna bylo lepiej odmalowac przedwojenna Warszawe.
W serialu fajny byl motyw muzyczny i to, ze odcinki nie zaczynaly sie od sztampowych napisow poczatkowych:)
Fakt - Dymszy jest trochę, o Żabczyńskim nie pisałam, bo pojawił się na ekranie nawet nie epizodycznie. A przecież grał w jednym z filmów reżyserowanych przez Bodo...
właśnie zachodzę w głowę, co twórcy chcieli udowadniać i komu.
jeśli o ostatni odcinek chodzi, to najbardziej mnie uderzyła postać tego żołnierza, granego przez Wieczorkowskiego, który wyszedł z Armią Andersa i pobiegł prosto do Cafe Bodo, by opowiedzieć, że siedział z Eugeniuszem.
jedna wielka bujda
w łagrze siedział z Eugeniuszem Rosjanin polskiego pochodzenia, który otrzymał od Bodo kawałek podszewki płaszcza
tym Rosjaninem był prof. Mirek- muzykolog, a nie żołnierz Armii Andersa.
gdyby było tak, jak przedstawili w serialu, nie byłoby wielkiej niewiadomej, która przez lata nurtowała pasjonatów kina.
- "domalowanie fikcyjnych postaci - zwłaszcza postaci Ady... po co?" - Mamy biografię Bodo - zbiór różnych faktów. Chcemy stworzyć serial - fabularny, nie dokument, poza tym chcemy aby to wszystko układało się w logiczną całość. Wprowadzenie "Ady" umożliwia to. Ada jest klamrą spinającą ten serial, poza tym dzięki temu wątkowi jest bardziej dramatycznie, ciekawiej.
- "uwspółcześnienie języka... po co? - przecież filmowy język międzywojnia był taki piękny. Oni nie mówili po chińsku i myślę, że widz - nawet młodszy - spokojnie poradziłby sobie ze zrozumieniem dialogów." No i chwała twórcom, że nie kazali aktorom mówić z 'kresowym ł'. Toż to byłoby nieznośne. Kresowe ł jest ok, kiedy występuje w filmie z epoki, inaczej razi. Obawiam się, że gdyby współcześni, młodzi aktorzy mieli tak rozmawiać, mielibyśmy ich dość po połowie pierwszego odcinka.
- "za mało piosenek z filmów i scen opisujących kręcenie tych filmów" - piosenek jest dużo, scen opisujących powstawanie filmów też. Nie da się pokazać KAŻDEJ piosenki i kulisów KAŻDEJ produkcji. Ograniczenia czasowe, budżetowe... Poza tym to byłoby nudne.
- "pomieszanie wykonań Schuchardta i Bodo - (po co? skoro biografia już i tak była fabularyzowana, przemalowana i wzbogacana?) - Schuchardt bardzo ładnie śpiewał i poradziłby sobie z wykonaniem "Sex appeal", "umówiłem się z nią na 9" po polsku czy "Jeśli ty jesteś mą królewną" itp." - A mnie się to podobało właśnie. Podejrzewam, że niektórzy po raz pierwszy mieli szansę zobaczyć tamte kawałki w oryginale ;)
- "za mało Dymszy w całości" - Było go wystarczająco, przecież serial jest o Bodo a nie o Dymszy ;)
- "trochę za mało Boda w Bodo... (Schuchardt wypadł świetnie, choć miejscami trochę za ostro uwspółcześnił swojego bohatera, a wątek młodego Bodo był naciągnięty jak pończocha na twarzy złodzieja - 3 odcinki spokojnie by wystarczyły)" - zgadzam się, że 3 odcinki z młodym Bodo spokojnie by wystarczyły. Co do uwspółcześnienia bohatera, to się nie zgodzę ;) Nie można czerpać wiedzy o zachowaniu i życiu Bodo z filmów, w jakich grał. W przytłaczającej większości są to naiwne opowiastki o rzeczywistości, która nie istniała. Polecam "Strachy" z 1938 roku - film zupełnie inny od wszystkiego, co było wcześniej, z zaskakująco "ludzkim" Bodo. Jestem w stanie uwierzyć, że prawdziwy Bodo bardziej przypominał tego ze "Strachów" niż z wcześniejszych produkcji :)
- "podobały mi się wstawki z więzienia, które przewijały się przez cały serial, choć mogłyby być nawet ciut dłuższe - przynajmniej w pierwszej części serialu, można było wprowadzić tam postać Rosjanina, który siedział z Bodo" - ja też nie rozumiem, dlaczego nie wprowadzili postaci Rosjanina - przecież dla nich fabularnie to w sumie było bez różnicy jak nakręcą tę scenę... a byłoby dzięki temu zgodnie z prawdą.
- "w mojej ocenie (ocena podkreślam subiektywna) serial zasłużył max na 6 - z czego większa część to zasługa Tomasza Schuchardta, Bartłomieja Kotschedoffa i Piotra Żurawskiego" - o tak, ta trójka była genialna :)
"może kiedyś wrócę do tej pozycji i spróbuję spojrzeć na to łagodniejszym okiem - na dzień dzisiejszy tyle wystarczy.
a zakończenie... hmm - nawet nawet - cieszę się, że nie zakończyli serialu stricte martylologiczną sceną. jednak to wykonanie piosenki "ach śpij kochanie"... nie wiem - nie bardzo mi leży. za mało wdzięku a za dużo rewii" - wg mnie ta rewia była potrzebna. W końcu umarł artysta, którego całe życie było rewią ;) Nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie w ten sposób został przywitany w niebiesiech ;)
"Mamy biografię Bodo - zbiór różnych faktów. Chcemy stworzyć serial - fabularny, nie dokument, poza tym chcemy aby to wszystko układało się w logiczną całość. Wprowadzenie "Ady" umożliwia to. Ada jest klamrą spinającą ten serial, poza tym dzięki temu wątkowi jest bardziej dramatycznie, ciekawiej."
- klamrą spinającą serial jest nie tyle wątek Ady co wątek miłości Bodo do kobiety (innej niż Reri), którą twórcy na siłę sobie wymyślili. czytałam, że nie chcieli robić (cyt.): "skostniałego dokumentu" - no i fajnie, plus za to, bo serial był pod kątem realizacyjnym naprawdę dynamicznie zagrany. ale uważam, że co innego namalować kilka fikcyjnych postaci na drugim planie, jak choćby Moryc (świetnie zagrany), a co innego determinować życie Bodo od lat młodzieńczych do samej wojny miłością do nieistniejącej postaci (fakt, że taka Ada mogła istnieć, tylko nikt nic o niej nie wie, też jest możliwy, ale raczej mało prawdopodobny).
----
"No i chwała twórcom, że nie kazali aktorom mówić z 'kresowym ł'. Toż to byłoby nieznośne. Kresowe ł jest ok, kiedy występuje w filmie z epoki, inaczej razi.."
- wciąż rozmawiamy o serialu który przedstawia nam rzeczywistość sprzed ok. 80 lat. nie widzimy na ekranie tego, co dzieje się w Warszawie czy w Polsce teraz. wtedy mówiono właśnie "kresowym Ł", (OK - może nie zawsze i wszędzie, ale w filmie, teatrze na pewno)
poza tym - seriali współczesnych z językiem współczesnym mamy na pęczki. Mnie nie razi taka wymowa, moi dziadkowie tak mówili i jestem osłuchana z wydźwiękiem "kresowej" wymowy. poza tym - serial miał być bezprecedensowy, inny niż robili do tej pory, moim zdaniem prawie niczym się nie różnił od tego, co robią w serialach kręconych o czasach współczesnych.
----
"wg mnie ta rewia była potrzebna. W końcu umarł artysta, którego całe życie było rewią ;) Nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie w ten sposób został przywitany w niebiesiech ;)" - ale ja do samej sceny nic nie mam, była naprawdę fajna, pomysłowa, i co podkreślam - nie była martylologiczna, to jest ważne. przeszkadzało mi w niej tylko to nagromadzenie tych pań na schodach, taki lekutki przerost formy nad treścią. Mogli wziąć pięć - siedem pań, może ze czterech panów do obstawy, byłoby skromniej, ale zamysł byłby zachowany.
----
"Nie można czerpać wiedzy o zachowaniu i życiu Bodo z filmów, w jakich grał. W przytłaczającej większości są to naiwne opowiastki o rzeczywistości, która nie istniała. Polecam "Strachy" z 1938 roku - film zupełnie inny od wszystkiego, co było wcześniej, z zaskakująco "ludzkim" Bodo. Jestem w stanie uwierzyć, że prawdziwy Bodo bardziej przypominał tego ze "Strachów" niż z wcześniejszych produkcji - nie czerpię wiedzy o Bodo z filmów, w których grał. nie wiem, po czym wnosisz takie stwierdzenie. Pisząc, że "za mało Boda w Bodo" miałam na myśli m.in. to, że przynajmniej w scenach, gdzie pokazali tworzenie filmów powinni użyć współczesnego dla Bodo języka, poza tym - Bodo był zapalonym filatelistą, miał klasery ze znaczkami, oprawiane w białą skórę, które pokazywał wszystkim znajomym, zajadał się mazurkami, wyszywał makatki, którymi wszystkich obdarowywał. Poza jakąś wyszywanką, którą trzymał Schuchardt czy Królikowski w ręku ze dwa - trzy razy - pozostałych elementów wymienionych przez siebie w serialu nie zauważyłam.
----
A mnie się to podobało właśnie. Podejrzewam, że niektórzy po raz pierwszy mieli szansę zobaczyć tamte kawałki w oryginale ;) - być może, ale uważam, że zabieg był niepotrzebny. Na dodatek, jak pokazywali premierę filmu "Piętro wyżej", to tak nieudolnie zmontowali fragment filmu, że wyglądało, jakby prawdziwy Bodo na filmie śpiewał z playbacku. A prawdą jest, że film niestety jest uszkodzony (wiadomo, przetrwał wojnę) i jeśli już chcieli pokazać ten fragment, to powinni przyłożyć się do lepszego montażu uszkodzonej sceny.
----
"przecież serial jest o Bodo a nie o Dymszy" - Bodo powierza opiekę nad swoją ukochaną matką właśnie jemu i Hanuszowi, to znaczy, że mieli poza scenicznymi kontaktami pewnie i jakieś prywatne - a tych prawie nie widać.
---
jak już więc wspomniałam - serial w mojej ocenie nie był zły ;) ale ocena 10 za całokształt produkcji... to za dużo.
Bardzo dobrze powiedziane ;) Oprócz wstawki, że mniej odcinków z młodym Bodo by wystarczyło ;) Sądzę, że Antoni Królikowski świetnie poradził sobie z tą rolą i te 4 odcinki były odpowiednią ilością ;). Serial mnie osobiście zachęcił do obejrzenia filmów z Eugeniuszem Bodo. Cieszę się, że TVP go zrealizowało, bo wcześniej nawet nie słyszałam o Bodo, a byłaby to wielka strata nie obejrzeć żadnego filmu z jego udziałem ;)