Witam. Jestem juz po kolejnym odcinku :) Serial jak dla mnie dalej trzyma w napięciu,
podobnie jak White Collar. Uwielbiam kreacje Mike'a. I to przesłuchanie w wykonaniu Hank'a.
Widać ze wraca do formy. Bardzo mi się podobała scena, gdy Jesse'ie się rozkleił. Jak dla
mnie zajebiście to zagrał. Świetnie że to już 5 sezon, a serial jest dalej znakomity. Szczerze
polecam. Jak Wam się podobał odcinek?
"Jego byly wspolnik stal sie bajecznie bogaty, a Walt, zeby zwiazac koniec z koncem, dorabial w myjni samochodowej." Chodzi Ci o 1 sezon, jak wiązał ledwo co koniec z końcem? Przestańcie mówić, że on ma kompleksy władzy, bo rzeczywiście zmienił się, jednak dalej dąży do tego samego, chce zabezpieczyć swoją rodzinę zanim umrze.
Spójrz na jakąś scenę pomiędzy Waltem i Skyler - naprawdę uważasz, że tak wygląda człowiek, któremu zależy jedynie na rodzinie? Samo to jego "wybaczanie" jest na swój sposób przerażające, bo osobiście przypomina mi to motywy z filmów gangsterskich, w których członkowie mafii zawsze podkreślają, że rodzina jest wszystkim, ale jak przychodzi co do czego, to nie zawahają się zabić własnego brata. Walt tylko tym wszystko tłumaczy. To jest właśnie przykład największego zaślepienia, kiedy człowiek robi okropne rzeczy i jest święcie przekonany, że tak naprawdę sam się poświęca i robi to dla innych. Było kilka momentów, kiedy Walt mógł się wycofać. Skoro ważne dla niego były jedynie pieniądze dla rodziny, to czemu nie przyjął pomocy tego swojego byłego wspólnika? Okazało się, że duma ważniejsza. Albo dlaczego nie wycofał się wcześniej z interesów z Gusem, który początkowo proponował mu trzymiesięczną "umowę"? W końcówce czwartego sezonu Walter nie mówi przez telefon Skyler "ufff, cudem przeżyłem" tylko ogłasza swoje zwycięstwo. To są słowa, na które pewnie czekał całe swoje życie i nie jest to powiedzenie na zasadzie "wygrałem, więc mogę teraz zatroszczyć się o rodzinę", tylko "wygrałem, pokonałem największego bossa i teraz ja tu rządzę".
Popatrz, jak wygląda Walter po udanej akcji z magnesem albo po zwerbowaniu Mike'a. Nie ma na jego twarzy radości tylko bezgraniczna pewność siebie. Jeszcze sezon czy dwa temu Walter musiałby mieć wszystko dopięte na ostatni guzik i srałby w portki, że coś mogło pójść nie tak, a teraz co? Na pewno się udało, "bo ja tak mówię". A skoro Heisenberg tak mówi, to tak faktycznie musi być. I najgorsze jest o, że faktycznie wszystko mu się udaje, a przez to tym boleśniejszy będzie nieunikniony upadek.
Ken Wynns: How do you think Walter White would want to be remembered?
Bryan Cranston: Respectfully. I think that's very important for him. And he was getting it when he was praised anonymously in manufacturing the finest methamphetamine in the world. And he relished that praise and the infamy that went along with it. That's his goal. He's very much a prideful man.
Tutaj macie odpowiedź na to. Po prostu duma go zeżarła i tyle, nie dziwię mu się.
To ty jesteś Heisenberg, a ja Mike. Jeszcze trzeba Jessego poszukać. Kto chce? Zarobek mniejszy, ale bezpieczniejszy. Czekamy na oferty.
Nie zapominaj, że ma myjnie którą kupił za jakieś 700 tys., więc mógłby spokojnie rzucić przestępczy proceder a Jessego spłaciłby z zysków myjni, trochę dłużej by to trwało ale myślę, że Jesse by poczekał.
No to co? Myjnia przynosi przecież własny dochód. Oto chodzi w praniu pieniędzy by brudne pieniądze mieszać z legalnymi pieniędzmi.
Odcinek o niebo lepszy od poprzedniego. Od początku do końca rządzi Mike - bardzo się cieszę, że ta postać wróciła, i to wróciła w wielkim stylu. Interesująco pokazana cała sieć powiązań narkobiznesu. Mike został jednak zmuszony do współpracy z Walterem, który wpadnie na pewno przez to, że w czymś go nie posłucha - obecnie wielki Heisenberg jak widać wie wszystko najlepiej. W dodatku Hankowi tak jakby zapaliła się żaróweczka na wzmiankę komendanta o podwójnym życiu Fringa - już najwyższy czas, żeby zaczął podejrzewać szwagra. Idiotyczny magnes został ledwie wspomniany, poszczególne sceny znowu kleją się ze sobą, atmosfera się stopniowo zagęszcza, wszystko na dobrej drodze. A przed nami jeszcze aż 14 odcinków - jej!
Tak, już to doczytałam. Słabo... A ja myślałam, że będzie teraz 14. Jakże byłam naiwna i niewinna - jak Walt i Jesse na początku serialu :(
Ale przynajmniej przez ten rok tak się napalimy, że w połączeniu z genialnym zakończeniem gały nam wyjdą z oczodołów :D
Trochę przegięli jednak. Gdyby zrobili dwa mid-sezony w odstępie pół roku, tak jak robi South Park, nie byłoby to takie frustrujące. A tak to po prostu są dwa sezony, tylko krótsze. Rozciągają to dla hajsu, bo serial stał się tak popularny.
Jeden z lepszych odcinków chyba w ogóle w całym serialu. Intrygujący, dynamiczny no i genialny po raz kolejny Mike( "Are you ready?" mnie rozwaliło). Potwierdziło się oczywiście to że Walt będzie chciał budować swoje imperium. Zapowiada się na prawde miodny sezon
W razie gdybyś poszukiwał jakiegoś utworu, tutaj znajdziesz wszystkie:
http://blogs.amctv.com/breaking-bad/2012/07/season-5-music.php