Szybkość z jaką ci gliniarze wpadają na kolejne tropy, a czasem nieprawdopodbne szczęście jakie im przy tym wszystkim towarzyszy powinno zadecydować o zaliczeniu tego filmu do gatunku science-fiction. Postacie, które pojawiają się na ekranie pokończyły chyba Harward: sypią z rękawa takimi nazwami, że "Ostry dyżur" może się schowac, wszyscy są niesamowicie inteligentni. Dla mnie ten serial to po prostu bajka i nuda. Czy ktoś może wskazać mi odcinek, w którym nie złapano winnego, bo ja jakoś nie pamiętam. To nawet w "Policjantach z Miami" często zdarzały się wpadki głównych bohaterów, a "Kryminalne zagadki Las Vegas" to jakaś opowieść o amerykańskich nieomylnych herosach, którym niestraszna żadna sprawa ani przestępca. Wykrywalnośc morderstw w USA oscyluje w granicach 99,99%-100%: tak wynika z tego serialu.
O aktorstwie się nie wypowiadam, bo jest naprawdę solidne (co jest zresztą charakterystyczne dla amerykańskich seriali), ale jak dla mnie największą wadą tego tytułu jest właśnie robienie z głównych bohaterów coś na kształt nadludzi. Po prostu skuteczność policji wydaje mi się niewiarygodnie i nierealnie przedstawiona i to jest mój najwiekszy zarzut.
Hm, to może być zarzut, ale chyba nie oglądałeś wszystkich odcinków. Poza tym nie przez przypadek wybrano na miejsce akcji Las Vegas. Tam właśnie jest drugie najlepsze laboratorium kryminalistyczne w USA.
Hm, rozumiem że możesz nie lubić tego serialu. Gdy po raz pierwszy obejrzałam któryś ze środkowych odcinków też marudziłam, ale po kilku odcinkach Grissom wciągnął mnie totalnie w akcję. Ta postać to swego rodzaju geniusz, ale nie ideał. Jego intelekt jest wiekszy niż jego umiejętności interpersonalne i Petersen wspaniale to zagrał. I oczywiście każdy myślaćy człowiek wie, że speed z jakim CSI wykrywa przęstępstwa jest znacznie przyspieszony - fabuła musi się przecież zmieścić w 45 minutach.
Cóż, masz prawo mieć własne zdanie. Ja nie lubię kilku innych amerykańskich seriali z nadludźmi, ale jedno trzeba im przyznać - poziom realizacji (zdjęcia, montaż, dobór muzyki i aktorów) o lata świetlne przewyższa polskie osiągnięcia. Nasi różni tam tacy "Kryminalni" itd. bardziej przypominają mi średnie produkcje naszych zachodnich sąsiadów, którzy podobnie jak my przerabiają amerykańskie fabuły dodając do tego średniackich aktorów i marne zaplecze techniczne.
Masz rację co do tego, że nie oglądałem wszystkich odcinków, ale jak napisalem nie czepiam sie gry aktorskiej, montazu, ogólnie realizacji, bo są bardzo dobre (a momentami nawet świetne). Często oglądałem ten serial z kumplem. Sceny w których detektywi po minucie przebywania na miejscu zbrodni z znajdowali istotne dla sprawy slady, tropy po kilku obejrzanych odcinkach powodowały u nas wybuchy śmiechu (serio), a rzucanie tymi wszystkimi naukowymi nazwami (nie tylko Grissom to robił) było bardzo złośliwie komentowane. Ja wiem, że film to życie bez wyciętych długich okresów nudy, ale w tym serialu twórcy popadli w jakąś skrajność. Pamiętaj, że to moja bardzo osobiste podejście wynikające również z niechęci do Petersena (ma taką ignorncję w oczach).
Ps. uważam, że ten film emitowany jest w zdecydowanie za późnych porach, mimo tego, że za nim nie przepadam. Jest co najmniej z kilkadziesiąt razy lepszy od sztandarowego polskiego produktu serialowego "M jak Miłośc" i to pod każdym wzgledem.
Nie gniewam się...choć tą uwagą o Petersenie prawie mi się naraziłeś ;))) Jak można mieć do niego niechęć i w ogóle "ignorancja w oczach"!!! - on ma tylko takie niedbałe spojrzenie :)
A tak ogólnie to oglądam CSI dla czegoś więcej niż sprawy kryminalne. Lubię ich małe utarczki słowne (Hej Gil, coś ci się przykleiło do buta. A nie, to tylko Sanders:)) i złote myśli, czasami wręcz haiku. Scenki z jedzeniem vegańskiego ciasta albo Hodgesem, który dowiaduje się od Sary, że siwizna może być seksowna :)))) Tak w ogóle, gdy serial leci kilka sezonów świetnie widać, jak postacie coraz bardziej upodabniają się do aktorów a aktorzy do postaci. Kryminalne historie są tylko lukrem, szczególnie gdy znam zakończenie i pomimo tego oglądam odcinek ponownie.
Ponieważ Petersena kocham miłością której nie wzruszy żadna podła uwaga, powstrzymam się od dalszych komentarzy. Jak widzę jednak zdanie na temat "M jak miłość" mamy podobne:) co napawa mnie nadzieją, że jeszcze będą z ciebie ludzie...