PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=95626}

CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas

CSI: Crime Scene Investigation
7,2 44 226
ocen
7,2 10 1 44226
7,2 5
ocen krytyków
CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas
powrót do forum serialu CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas

Najnudniejszy z CSI.

ocenił(a) serial na 5

Według mnie zagadki z Las Vegas są najnudniejsze, ale to nie oznacza że nie są dobre. Teraz
trzeba to oglądać bo pozostałe CSI puszczają bardzo późno gdy to puszczają na Pulskie o 20:00.

kamil98760

Dla mnie tam może być. W sumie to oglądałem kilka odcinków pobieżnie w TV, ale teraz zabieram się za sumienne oglądania kolejno odcinków. Właśnie kończę ostatni sezon CSI NY.

kamil98760

Też tak kiedyś uważałam, ale teraz zmieniłam zdanie. Jak zaczęłam od samego początku oglądać, to stwierdzam, że to są właśnie najlepsze "zagadki", a tamte spin-offy są nędzne.
Aż nie mogę uwierzyć, że kiedyś twierdziłam, że te są najgorsze.
Oczywiście bywają nudne odcinki, ale to tak jak w większości seriali.
Warto im dać szanse.

ocenił(a) serial na 10
KJoan

Zdecydowanie najbardziej realne, jeśli można to tak oceniać.
Miami są zbyt oderwane od rzeczywistości, a NY początkowo było nawet momentami lepsze niż LV, ale ostatnie 4 sezony to dno.

Miami wszystkie sezony dno.

ocenił(a) serial na 9
kamil98760

Dla mnie LA zdecydowanie najlepsze :)
Potem NY

na końcu Miami..

ocenił(a) serial na 8
aneciulka

Wszystkie Csi lubię, a Las Vegas i Miami chyba najbardziej.

panna_x_filmweb

najlepsze to Las Vegas kończe 14 sezon polecam

ocenił(a) serial na 8
ewciaa720

Ja bardzo lubię Las Vegas, ale niestety tych nowych sezonów nie mogłam strawić. wolałam odcinki ze starą ekipą. Także tych ostatnich sezonów już nie oglądałam. Gdyby nie te nowe sezony, które w moim odczuciu psują serial, to dałabym 10. Tak 8- uważam, że zgodne z moimi odczuciami.

panna_x_filmweb

Ja ogólnie uważam, że Las Vegas jest najgorsze. Ale to moja subiektywna ocena wynikająca z tego, że jestem człowiekiem wrażliwym dosyć i mam tendencje do utożsamiania się z bohaterami. To co mnie najbardziej drażni w CSI Las Vegas to całkowicie pozbawieni ludzkich odruchów bohaterzy ekipy CSI. Paradoksalnie najbardziej "życiowi" są detektywi w CSI: NY, następnie Miami, a w Las Vegas odnosiłem wrażenie, że do bólu wypełniają sztywne procedury. Odnosiłem wrażenie, że spora część zespołu gotowa była posprzedawać się w imię procedur wzajemnie, własne rodziny by w imię procedur wydali. W NY było wiele spraw (w tym sprawa Flacka), na które ekipa gotowa była przymknąć oko "dla wyższego celu", w Miami zdarzało się też naginanie zasad, natomiast w Las Vegas tak jak mówię, odnoszę wrażenie, że w ekipie pracują roboty, które gotowe są w imię sztywnych zasad wydać siebie nawzajem, sztuczne miejscami wręcz i na siłę dochodzenie prawdy. Traktowanie każdego przestępcy niczym terrorysty. Dlatego mi najbardziej do gustu przypadło CSI:NY, gdyż tam najlepiej moja psychika "współpracowała" z bohaterami, łatwiej mi było zrozumieć ich postępowanie, oglądałem NY naprawdę z wielkim zainteresowaniem. Miami już było mnie ciekawe, choć postać Horatio była kimś z kim lubiłem się utożsamiać. W Las Vegas jedynym sympatycznym charakterem był Grissom, reszta była beznadziejna.

ocenił(a) serial na 8
Nace92

To ja na odwrót- lubiłam postaci z las vegas- z tą starą ekipą zaznaczam. Podobało mi się, że nie są zbyt wyidealizowane, mają jakieś tam swoje ułomności Np. Sara piła, żle znosiła sprawy przemocy wobec kobiet i miała problem z facetami, Grissom był wycofany w relacjach z ludźmi, mizantrop i outsider, Catherine zaniedbywała rodzinę przez pracę, miała dziwną sytuację przez ojca- przestępcę, ale wzięła kasę od niego, kilka razy też flirtowała z facetami w niezbyt odpowiednich sytuacjach np. z facetem w sprawie którego toczyło się śledztwo. No i to w nich lubiłam. Inne ekipy też lubię, nie mówię, że nie, ale np. w Miami nie pasowało mi, że w pewnym momencie zeszli za bardzo na wątki osobiste, zrobili " każdy z każdym"- Np. chyba Ryan i Eric mieli romans z Natalią, potem Eric przerzucił się na blondynkę, która wcześniej też z kimś tam lekko flirtowała.Trochę mi to za bardzo przypominało konwencję telenowelową ( lubię telenowele, ale kiedy to są telenowele, niekoniecznie w serialu kryminalnym)- podobnie jak odnalezienie nieznanego sobie wczesniej dziecka po latach przez Horatio- takie motywy psuły mi nieco fabułę, choć i tak Miami lubię.

panna_x_filmweb

No ja z kolei bardzo lubiłem Horatio, sporo siebie w nim widziałem. Podobała mi się jego postać. Choć jak wspomniałem najbardziej utożsamiałem się z postaciami z CSI:NY w szczególności lubiłem postać Dona Flacka. To moja ulubiona postać po Horatio. Ja Sary właśnie jakoś nie mogę strawić, wkurzają mnie te jej miny. Każdego traktuje jak terrorystę, nieważne czy to ojciec broniący rodziny, czy seryjny morderca. Ekipa z Las Vegas przesłuchuje każdego, jakby był najgorszym zwyrodnialcem, co kłóci się z moimi odczuciami. Bardzo mnie to drażni i do tego stopnia, że są odcinki, które wręcz przewijam, niemalże oglądam pobieżnie, bo nie mogę zdzierżyć niektórych scen. Po prostu niejednokrotnie nie żal mi ofiar morderstw, a samych morderców, którzy są niejednokrotnie przyrównywani do najgorszych zwyrodnialców, choć najczęściej niesłusznie. Jeszcze postać Nicka Stokesa mi się w miarę podoba, bo to taki zwyczajny facet, który nie udaje na siłę twardziela. Miami było drętwe pod względem fabuły, to fakt. Był moment, że też przestałem ogarniać kto z kim, gdzie i dlaczego. Tak czy inaczej NY pozostaje moim faworytem. W Las Vegas nie do zdzierżenia jest dla mnie kręgosłup moralny wielu bohaterów i fakt, że w imię procedur byliby w stanie sprzedać własną rodzinę.

ocenił(a) serial na 8
Nace92

Rozumiem, każdy ma inaczej. NY też lubię, troszkę mniej niż te dwa, ale lubię. A możesz polecić jakieś konkretne odcinki czy sezony NY, bo w sumie z tych 3 seriali tyle tego było, że na pewno wszystkiego nie oglądałam, a poza tym przy tej ilości odcinków i wątków część rzeczy nawet przy oglądaniu umyka, zapomina się.
W miami bardzo mi się podobało tło- żywe kolory, był bardzo barwny. Ogólnie całe otoczenie- ujęcia plaż, morza. Poza tym piękne domy, hotele, pomieszczenia/pokoje i ich wystrój ( bo w śledztwa często są zamieszani ludzie z elit). Moimi ulubionymi postaciami w Miami są kobiety: pani patolog oraz blondynka.
Las Vegas w moim odczuciu jest bardziej mroczne, i w sensie wizualnym, i w sensie zagadek od Miami. Podoba mi się ta mroczność np. sprawy, w których sprawcami są dzieci/młodzież( trzyletni braciszek, który przypadkowo zabił niemowlę, chłopiec, który zamknął kolegę w suszarce do prania w ramach nibyzabawy, sprawa zabójstwa, gdzie winnymi była grupa nastolatków ze szkoły); wątki kazirodztwa pojawiały sie parę razy, różnych dewiacji seksualnych; także to, że nie zawsze zło zostaje ukarane( mimo że wiedzą, kto jest winnym).Być może w Miami też były takie, ale jakoś tego nie uchwyciłam.

panna_x_filmweb

CSI: NY było pierwszym serialem, który obejrzałem, potem Miami i w tej chwili zbliżam się do ostatniego odcinka LV.
Konkretnych odcinków już nie pamiętam. Po prostu w jakiś sposób lubiłem bohaterów w NY. Dannego, z jego "Boom", Flacka, Mac był też bardzo miłą postacią. Jedynie nigdy nie mogłem strawić Lindsay. W Miami, Horatio u mnie wygrywa bezkonkurencyjnie, bo to taki trochę niepoprawny stróż prawa, zdarzało mu się wielokrotnie naginać prawo, gdy sytuacja tego wymagała, co mi się podobało, bo nadawało to mu takich ludzkich odruchów, najgorsza była Boa Vista. W Las Vegas, faktycznie sprawy są ciekawe fabularnie, ale ekipa jest do chrzanu w mojej ocenie. Gdyby nad sprawami z LV pracowała ekipa NY, albo Miami to byłoby wg mnie idealne połączenie. Sprawy w Miami były oderwane od rzeczywistości. więcej było w tym sci-fi, niż rzeczywistości pracy policji. W LV nie lubiłem spraw, w których na siłę chcieli ukarać winnego. Był taki odcinek w LV, że dziadek chciał chronić wnuka w sprawie wypadku samochodowego. I choć nie mieli mocnych dowodów na winę wnuka to wymusili niejako jego przyznanie się wciskając kit "że tak będzie lepiej" ... faktycznie lepiej wsadzić młodego człowieka, zwalić mu papiery do końca życia. Mocno wtedy jakoś się utożsamiałem z bohaterami, bo uważałem, że jakkolwiek wnuk jest winny czynu, to było widać ewidentnie, że nie działał z premedytacją. Normalny człowiek, z ludzkim odruchem odpuścił drążenie sprawy, natomiast Pani detektyw Willows za wszelką cenę chciała wsadzić wnuka i to patetyczne kazanie, że "tak będzie lepiej". Ja po prostu bardziej wolę bohaterów z ludzkimi odruchami, a nie maszyny wypełniające bezmyślne procedury. W każdej serii CSI się ktoś taki znalazł, aczkolwiek jak wspomniałem odnosiłem wrażenie, że w LV większa cześć ekipy tak postępuje. Co do zła, które nie zawsze zostaje ukarane, bardzo mi się podobał motyw syna generała w Miami. Taki typowy przykład, że "na każdego kozaka znajdzie się większy kozak".

ocenił(a) serial na 8
Nace92

No fakt, Miami było mniej realne- zarówno sprawy, jak i właśnie ta otoczka wizualna- wszystko piękne, kolorowe, estetyczne, miłe dla oka, takie nieco bajkowe(co nie znaczy, że złe, przynajmniej dla mnie ten aspekt wizualny był na plus), to może i dlatego sprawy były takie bardziej nierzeczywiste. Miałam wrażenie, ze w Miami bardziej postawili na akcję- szybciej się dzieje, jest więcej pościgów, strzelanin, wybuchów. Natomiast w Las Vegas sprawy toczą się jakby wolniej, systematycznie sobie pracują nad czymś- może dlatego wydają się bardziej realne? bo jeśli chodzi o samą treść serialu, to w sumie wszędzie i zawsze można znaleźć coś, co będzie mniej realne np. w las vegas w odcinku ze szpitala psychiatrycznego, gdy odczytali treść rozmowy na podstawie rys na dzbanku- to wg mnie wcale nie było realne. podobnie odcinek, gdzie trzylatek zabił braciszka, niemowlaka, był to wypadek, a rodzice sfingowali porwanie dziecka. Patrząc kryteriami realizmu, to nie było zbyt prawdopodobne, raczej każdy w tej sytuacji wezwałby karetkę, policję i tyle. W końcu to wypadek, nikt nie zawinił. Nikt nie obmyślałby zawiłej intrygi, z listem od porywaczy, podstawianiem drabiny pod okno pokoju dziecięcego, wzywaniem policji do porwania, porzucaniem zwłok poza domem. poza scenarzystami rzecz jasna, bo co to byłaby za zagadka, gdyby ci ludzie w serialu postępowali "realistycznie". Takze ja nie oczekuję też jakiegoś specjalnego realizmu w tego typu produkcjach.
ekipy są różne, to fakt, nawet był taki odcinek, że się spotkały miami i las vegas, no i ci z miami mówia, że mają jakies tam teorie, pomysly, a ci z las vegas ze nie mają zadnych, opieraja sie tylko na dowodach, faktach i to zbierają, na co ci z miami, że u nich pozwalaja sobie na wiecej, wiekszy luz, swobodniejsze podejście.
moze byl to efekt zamierzony przez scenarzystów? bo gdyby wszystkie ekipy były takie same, to pewnie padałyby od części widzów zarzuty, że to nudne, schematyczne, powtarzalne i przewidywalne- także każda się czymś tam wyróżnia od innych (nawet w tym negatywnym sensie, o jakim mówisz).

panna_x_filmweb

To był odcinek pilotażowy CSI Miami, o którym mówisz.
Ogólnie to najbardziej realistyczne pod względem technicznym jest CSI:NY.
Miami to takie pół sci-fi (szczególnie odcinki z nowoczesną bronią, działo na kilkaset pocisków na raz, czy sterowana kula), wyostrzanie obrazu do absurdalnego stopnia. W Las Vegas też zdarza im się często naginać rzeczywistość. Natomiast w NY mimo, że też święci nie są to udało im się znaleźć granicę rozsądku i nawet jeśli coś naciągają to nie rzuca się to tak w oczy. Vegas jest spoko, ale tak jak mówiłem, nie potrafię zdzierżyć sposobu w jaki przesłuchują podejrzanych, bo robią to DELIKATNIE mówiąc w sposób mało ludzki, bohaterowie zdają się być maszynami, które tylko udają miejscami uczucia. Choć fabularnie Vegas jest naprawdę dobre to ekipa psuje mi całą przyjemność z oglądania. A tak jako ciekawostkę dodam, że jak skończyłem oglądam Miami i zacząłem Las Vegas, to przez chwilę miałem okres, że nie odróżniałem Grega od Ryana xD

panna_x_filmweb

W NY poleciłbym 4 sezon, w 5 też jest klika odcinków m.in. 05x22 o Holokauście, w 6 sezonie, 06x10 Death House genialny i chyba ostatni świetny odcinek, bo później to było źle. Ja najbardziej lubię Miami- tam mimo tego, że porobili wątki (każdy każdy) chociaż nie do końca bo np Ryanowi podobała się Natalia ale nic nie było,z Delko również, on chyba po wypadkach z 05x15 i 07x25/08x01 zaczął chcieć być z Calleigh. Miami było utopijne, przejaskrawione i stanowiło kontrast dla LV i NY z 1 sezonu, kiedy było jeszcze czuć tą "atmosferę" zamachów WTC. Wystarczy obejrzeć pilota CSI: NY. W temacie 14x21 napisałem, że będzie CSI: Cyber :)

ocenił(a) serial na 8
adamo001

Dziękuję, chętnie obejrzę. : )
Te wątki z superbronią w Miami pojawiły się chyba później, faktycznie pod koniec było tam gorzej- jak zwykle w serialach, kiedy zaczynają się wypalać, a są dalej ciągnięte. Mimo to lubię Miami.
W Miami momentami wydawało mi się, że relacje bohaterów są wyidealizowane, zawsze byli mili dla siebie, życzliwi itd. Było to sympatyczne na swój sposób.
W Vegas podobało mi sie, ze mimo ich starań( wrecz przesadnych nieraz, by kogos zamknąć) nie zawsze udaje się ukarać winnego. Nie mówie tu o czymś takim, że nie udało sie kogoś skazac prawem, lecz z kontekstu filmu wynika, że ponosi on inna kare. Mam na myśli takie przypadki, kiedy winny uchodzi całkiem płazem, ewentualnie kara jest nieadekwatna do czynu.
np. odcinek z facetem, który zabił kochankę, bo spotykała się z innymi, nie mozna mu bylo tego udowodnic formalnie, takze choc wiedzieli, ze to on, to wiadomo bylo, że nie trafi pod sąd. tutaj jego jedyną "karą" może być strata ukochanej osoby- kochał tę kobietę, przy niej zaczął rozkwitać( był podstarzałym samotnym pracoholikiem, jak Grissom), i nagle to wszystko przepadło, bo chciała skończyć znajomość i spotykac się z innymi facetami.
albo odcinek o kobiecie, która została zgwałcona i strzelono jej w głowę,wskutek czego została rośliną- znaleźli sprawcę, ale był on nieletni, zatem nie przejął się, bo wiedział, że nie mogą mu nic zrobić( był na tyle zaawansowany wiekiem, że miał świadomość czynu, ale formalnie nie kwalifikował się jako zwykły sprawca, bo niepełnoletni)- zatem jak sam twierdził w filmie, trafi na chwilę rok, czy dwa, do poprawczaka, czym się ewidentnie nie przejął,po czym wyjdzie, bo więzienie już go nie obejmie. Mógłby być inaczej sądzony gdyby to było morderstwo, ale kobieta miała "pecha", bo przeżyła.
Lub niedawno emitowany na puls odcinek, gdzie sprawczyni uciekła, bo kryli ją biologiczni rodzice.

panna_x_filmweb

Tzn ja uważam, że 9 i 10 sezon były fenomenalne. Widać było taką pewną brutalność ekipy, zwłaszcza w 10 sezonie i nie rozwiązanie sprawy Szydercy i nie danie 11 sezonu Miami mnie do dzisiaj wkurza. Bo Miami zasługiwało na 11 sezonu bo sobie radziło w niedzielę. W tym samym paśmie Mentalista osiągał w tym roku o wiele gorsze wyniki,a CBS dał im 7 prawdopodobnie finałowy sezon.

ocenił(a) serial na 8
adamo001

Mnie te późniejsze mniej się podobały, z którego sezonu nie wiem, bo aż tak nie śledziłam numeracji. Wczorja obejrzałam odcinek Miami, z tych późniejszych- występuje tam omar Miller, ten wysoki i duży Afroamerykanin, i odcinek był dość słaby, zwłaszcza przyczyna śmierci- opóźnione utonięcie.
Z las vegas mam tak samo, lubie wcześniejsze części, w sumie do momentu, gdy Grissom odchodzi, potem coraz mniej, oglądałam na wyrywki już kolejne części, a tych ostatnich to już wcale nie, bo nikogo nie ma prawie ze starej ekipy- odeszli Grissom, Warrick, Catherine, pełno nowych postaci dodali.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones