Nie wiem czemu tak ostatnio krytykujecie ten serial… Rozumiem że dla jednych stał się monotonny, dla innych żarty są poniżej jakiegoś poziomu itd. Itp. Według mnie ciągle trzyma podobny poziom, choć wiadomo z początku to było coś nowego i robiło bardzo pozytywne wrażenie, no i oczywiście bywają odcinki lepsze i gorsze. No ale co wy chcecie od głównego bohatera? I głównej idei tego serialu? Przecież to artysta, pisarz – czyli osoba pokręcona i uczuciowa pomimo wszystkich swoich pokręconych sytuacji w życiu. Becca ostatnio sama mu powiedziała że stoi w miejscu i coś w tym jest…
Nigdy tego serialu nie uważałem za komedię, choć bywa śmieszna to i jak w życiu bywają smutne i wesołe chwile. A ten serial daje do myślenia… Mimo wszystko jest dość życiowy a Moody jest takim romantycznym bohaterem z epoki romantyzmu. Który jest nieszczęśliwie zakochany i tak błąka się przez swoje życie z nadzieją że w końcu kiedyś będzie szczęśliwy i będzie dawał szczęście swojej Karen.
Nie jestem maniakiem seriali, więc zbytnio się nie orientuję, ale do czasu Californication nigdy wcześniej ani później nie widziałem serialu który nie jest przesłodzony lub wsioo muszą cenzurować. Tutaj jednak w jakiś sposób pokazują że w życiu się ćpa, ma się różne odjechane akcje i nie zawsze wszystko kończy się happy andem. Więc trochę dziwi mnie krytyka co niektórych ludzi…
Nie jest jakąś banalną serialową komedią czy tam sitcomem. Ani jakimś serialem obyczajowym który ciągnie się i nie widać końca. Ten serial ma coś więcej w sobie…
I być może piszę tak dlatego że jakimś cudem utożsamiam się z głównym bohaterem i tym jakie życie bywa pokręcone oraz w życiu idzie poznać różnych świrów… Choć wiadomo, człowiek nie jest znanym pisarzem i nie ma na koncie full kasy. I to trochę nie pasuje… (ciekawe by było jakby zrobili serial o młodym Moodym…) I chyba dobrze że ja aż taki bogaty nie jestem… Bo bałbym się sam siebie, bo tak to ogranicza mnie kasa w realizowaniu swoich głupich pomysłów i marzeń… A tak gdybym miał więcej kasy, pewnie bym miał jeszcze bardziej pokręcone życie niż Hank.
I to ze sobą mamy wspólne że ciągle stoimy w miejscu patrząc się za siebie i nie jesteśmy wstanie sobie pewnych rzeczy wybaczyć oraz ogarnąć i przez to pijemy i robimy różne pokręcone rzeczy aby zapomnieć… I niestety zawsze kończy się to pobudką w jakimś mieszkaniu gdzie burdel panuje taki sam jak w własnej głowie i choć nie chcemy wtedy zawsze wracają myśli o tej Karen…
Trzeba też wspomnieć o wszystkich pobocznych bohaterach bez nich ten serial by nie był aż tak ciekawy. Oraz muszę pochwalić Soundtrack serialu który stoi na wysokim poziomie i każdy kto zna się na muzyce powinien docenić.
A może ten serial nie jest dla ludzi którzy z czasem zaczęli go krytykować bo nie dostrzegają oraz nie potrafią zrozumieć zakopanej w niej głębi a raczej zatopionej w morzu alkoholu… Dla tych którzy nigdy nie mieli dziwnych odjazdów… Nawet jeśli miały być spowodowane wyłącznie piciem alkoholu (bez narkotyków)… Lub tych którzy nigdy nie byli blisko jakieś kapeli… Nawet takiej garażowej… Mi osobiście też podobają się relacje z Lewem Ashby ( za życia i po śmierci). Też doświadczyłem pewnej straty, kogoś kogo mógłbym nazwać przyjacielem. I chciałbym mieć takie sny jakie ma Hank ale niestety, przeważnie mam koszmary… No ale też ma dobrego przyjaciela w postaci Charliego, kto by nie chciał mieć kogoś takiego, kogoś kto zawsze będzie z Tobą. I ciekawie pokazali to jak się Hank na niego obraził… Heh rozpisałem się i już to wszystko nie ma spójności i sensu, więc na koniec napiszę jeszcze jedno…
W życiu jest miejsce dla normalnych ludzi takich co kończą studia zaczynają swoją karierę lub pracują w całkiem innym zawodzie niż ten wyuczony, są i tacy którzy wpadli i muszą za młodu dorosnąć iść do pracy i jakoś utrzymać rodzinę, muszą też szybko dorosnąć… Jest wiele ludzi u których normalnie przebiega życie i proszę się nie obrażać ;) każdy jest inny i ma coś w sobie wyjątkowego ale często większość ludzi gdy dorośnie ma normalne typowe życie… Ale są i różni pokręceni ludzie i częściowo ten serial o nich opowiada bo dla nich też jest miejsce na tym świecie i Califonication właśnie o takich ludziach opowiada. Bo dzięki takim ludziom ten świat jest bardziej barwny bo kto miałby powodować uśmiech na waszych twarzach jeśli właśnie tacy ludzie… Znacie jakiegoś komika, aktora który was rozbawia, piosenkarza, pisarza itd. Który w swoim życiorysie nie miał jakiś dziwnych pokręconych sytuacji? I przy okazji potrafi trafić do waszej duszy.
No i rozumiem czepiania się że Hank ma sporo kasy na koncie, ale jest wielu którym tak dobrze się nie wiedzie i też mają podobne jazdy w swoim życiu… I ciekawe czy jeśli któryś z tych co krytykują serial by się zamienił życiami z kimś takim jak Hank choćby na tydzień, to byłby wstanie to ogarnąć… Ja sam z depresjami sobie radzę bez recept od psychiatry… W jaki sposób? Podobnie jak Hank… Pijąc itd… I uwierzcie to wcale nie jest takie proste i beztroskie (najgorsze że i tak nie idzie zapomnieć lub się zmienić)… I dlatego doceniam ten serial mimo że się ciągnie ale cały czas ma w sobie jakiś sens…
Heh… Mam nadzieje że coś zrozumieliście z tego bełkotu ;)