Hank posuwa wszystko co się rusza.Dyma średnio 2 panienki na odcinek...
To troche nieprawdopodobne, ze taki, wcale niemłody palacz i alkoholik,
ma takie wzięcie.Nie wspomnę już o jego charakterze...
Już gdzieś to pisałem na tym forum: jest to serial komediowy!, ukazujący raczej nierealny świat.
O to właśnie chodzi. Ten serial to magnez dla zatwardziałych koniobijców i pasztetów po 40-sce, które wciąż liczą na to, że znajdą kogoś odpowiedniego.
Tenserial jest dla debili, przedstawia nierealny świat zwykłego hulaki, który dyma wszystko co się rusza oraz to co się rusza chce wydymać jego-to jest chore i nieprawdziwe, który z was budzi się codziennie z coraz to inną laską w łóżku, nie pracuje, jeździ porshe i jest mistrzem ciętej riposty??? totalne dno dla przyziemnych frajerów !!!
po pierwsze - mowienie, ze serial jest dla debili jest naprawde nie na miejscu. Zostal on zrobiony przez ludzi, ktorzy maja na ten temat "minimalnie" wiecej do powiedzenia niz ty.
druga sprawa - nikt nigdy nie powiedzial, ze serial musi byc w pelni realistyczny. Chociaz w Dallas (gdzie sie przez pewien czas uczylem) spotkalem goscia niemal kopia Hanka Moody'ego, ale to inna sprawa.
na pewno jest to serial, ktory odpreza, przynajmniej mnie. Przyjemnie sie na niego patrzy.
Jesli twoim zdaniem Californication jest serialem dla debili, to tak - jestem debilem.
może jesteś debilem, może nie jesteś debilem..dobra o gustach sie nie dyskutuje, tylko wyraziłam swoją opinię, że robią serial, który nie ma sensu ani jakiegokolwiek głębszego przesłania - pustak na rynek USA dla tamtejszych bezmózgów :)
a bylas w USA?
Czesto spotykam sie z opiniami osob na temat tego spoleczenstwa, ktore nigdy nie byly w USA, a ich wiedza na ten temat ogranicza sie do YouTube i telewizji.
Podczas gdy Amerykanie pod wieloma wzgledami sa bardziej rozgarnieci od Polakow i zyja na wiekszym luzie.
Ale nie chce mi sie prowadzic konwersacji na ten temat, ktora do niczego nie doprowadzi.
serial dla debili...pfff tylko debil tak może powiedzieć.
Dla mnie ten serial jest polewkowy, momentami faktycznie obrzydza ale ogólnie jestem nastawiona na plus.
Widzisz, niektorym po prostu nie chce sie dostrzec glebszego przeslania plynacego z jakiegos filmu czy tez serialu. Ot, najlatwiej jest z gory skrytykowac cos czego sie nie rozumie.
Nie nazywajmy sie debilami, bo to tez do niczego dobrego nie prowadzi ;)
Nie... po prostu idzie się przy Was powiesić... VALKIRIA8 po kiego czorta mówisz, że to rzecz gustu jak ludzi o innym zdaniu niż Ty nazywasz debilami.. Jest coś takiego na świecie jeszcze jak szacunek.. Ktoś chyba tu o tym zapomniał... Calif. - świetny serial, idzie się ostro przy nim ubawić... a co do "almost_american'a" - zgadzam sie.. Polacy w porównaniu z Amerykanami strraaaaaaszzznie sztywno podchodzą do życia.. za dużo się przejmują... i to idzie zauważyć już po dniu przebywania z typowym, rodowitym amerykaninem... + dużo z nich lubi sobie ze wszystkiego robić jaja... skądś to znam. Więcej szacunku i tolerancji dla ludzi O INNYCH UPODOBANIACH NIŻ TY Valkiria8. Pozdrawiam i milej zabawy z 3cim sezonem Calif. :)
znawczyni społeczeństw swiata i filmów.
Ty nie wyrażasz opinii, tylko jedziesz w stereotypowym stylu. CZyli gorzej niż Ci debilni luzie ze stanów - bo powtarzasz panujące w Polsce schematy -.-
o gustach sie jak najbardziej dyskutuje. bez tego nadal bysmy zachwycali sie malunkami naskalnymi, a nie mona lisa.
dorosnijcie wreszcie, a nie powtarzacie licealne powiedzonka
Czy wszystko musi mieć głębsze przesłanie?Nie można zrobić serialu o bzykaniu, dragach i wódzie, od tak sobie?Żeby było przyjemnie sobie popatrzeć, jak inni mają fajnie?
PL i USA procentowo mają podobną liczbę bezmózgów;)
'nie ma sensu ani jakiegokolwiek głębszego przesłania - pustak na rynek USA dla tamtejszych bezmózgów'.Pozwolę sobie sparafrazować: M jak miłość(lub jak kto woli: Klan, Złotopolscy, Barwy Szczęścia, Na Wspólnej, Pierwsza Miłość, Na Dobre i na Złe, Samo Życie) nie ma sensu ani jakiegokolwiek głębszego przesłania - pustak na rynek PL dla tutejszych bezmózgów :)
pisarz Charles Bukowski jest w mniejszym bądź większym stopniu pierwowzorem postaci hanka.
"Hank posuwa wszystko co się rusza.Dyma średnio 2 panienki na odcinek...
To troche nieprawdopodobne, ze taki, wcale niemłody palacz i alkoholik,
ma takie wzięcie.Nie wspomnę już o jego charakterze..."
Podejrzewam, że autor tego posta to facet, myślę też, że raczej młody, więc sądzę, że ta niesprawiedliwa ocena, to chyba zazdrość, która kierowała nim pisząc te słowa...:P
A tak na poważnie: kurde, chciałabym w przyszłości mieć męża, który by tak wyglądał w wieku Duchovnego lub też jak kto woli jego postaci, Hanka. Facet ma 49 (!) lat a jest seksowniejszy od niejednego nastolatka. Nie mówię, że wygląda na 19, bo nie wygląda, ale na 49 (!!) nie wygląda również. O.
A ja powiem tak:
Obejrzałaś/eś ile odcinków? Jeden? Może nawet nie do końca, bo tam tylko przecież sam sex. Polecam obejrzeć więcej i pokusić się nawet o zobaczenie o co w tym wszystkim chodzi.
HANK ROX!!!
Heh, chciałem napisac, co Wy takiego, widzicie w tym i ze chyba daliscie sie nabrać, ale skoro tak opisujecie to bedzie sie trzeba zabrać.
Co prawda serialu jeszcze nie oglądałem, ale jest tyle seriali nie realnych, a tak przeciez uwielbiamy je ogladać.
Przede wszystkim akcja serialu rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, a ludzie którzy tam żyją charakteryzują się często inną mentalnością niż usztywnieni Polacy. Ozzy Osbourne mówił z tego co pamiętam w jakimś wywiadzie, że kiedy grywał w Anglii koncerty, to musiał umawiać się z dziewczyną około 3 miesięce żeby zaciągnąć ją do łóżka, natomiast kiedy pojechali na trasę do Ameryki, dziewczyny same ustawiały się po koncertach w kolejkach żeby wskoczyć muzykom do łóżka. Moim zdaniem serial ten nie jest aż tak bardzo nierealistyczny. Jest zabawnie, komediowo a przede wszystkim na maxa rock & rollowo. Przy tym wszystkim nie brakuje głębszego przesłania i "dobrych" treści oraz pozytywnych morałów. Jednym słowem serial ten jest genialny. Dla ludzi z dystansem do świata i nie oceniających powierzchownie.
Z tego, co widze, a mieszkam w Stanach od kilku ladnych lat, to na pewno ludzie tutaj sa zupelnie inni mentalnie od Polakow. Oczywiscie na korzysc dla Amerykanow. Nie to, zeby od razu Amerykanie byli jacys wspaniali i w ogole, ale w porownaniu do zgorzknialych Polakow... Sorry, ale kazdy, kto byl w Stanach to potwierdzi. Choc akurat, w miejscu, w ktorym mieszkam teraz (czyli Santa Monica) Polacy maja dobra opinie, wiec tez roznie to jest z ta mentalnoscia Polakow. Typowy Polak jednak niestety jest zadufany, zimny, nietolerancyjny, zamkniety w sobie, stereotypowy etc. Zaloze sie, ze w Polsce serial Californication by nie przeszedl.
Dla mnie Ty jestes przegieciem...
Operujac stereotypami moge ci napisac, ze zadufany i nietolerancyjny jest niestety przecietny mieszkaniec tego Twojego pseudoraju. Moglbym jeszcze dodac, ze ow przecietny mieszkaniec JuEsEj jest inteligentny jak kilogram gwozdzi, jego hipokryzja jest wieksza niz Empire State Building(rozwiazlosc z purytanskimi haslami na gebie), a co do wiecznego luzu i zasady "keep smiling", to jakos nie widzialem go na twarzach tysiecy amerykanskich kredytowych bankrutow.
Dam ci wiec na koniec propozycje nie do odrzucenia, jezeli faktycznie rezydujesz w Santa Monica. Wracaj do ojczyzny i pokaz nam - zimnym nietolerancyjnym i zamknietym w sobie sztywniakom - jak zyc na totalnym luzie za 1.200 PLN-ow/m-c.
PS. W Polsce Californication przechodzi. Wlasnie dlatego, ze jest niczym innym jak krytyka amerykanskiego stylu zycia.
Wlasnie dlatego nie lubie niektorych Polakow. Za ich mentalnosc. Według polskiego stereotypowego myslenia, typowy Amerykanin to kretyn i grubas. Nie wie, gdzie lezy Polska, etc. Twierdzac, ze Amerykanie sa nietolerancyjni, mylisz sie i to bardzo. Niestety, ale moim zdaniem nietolerancja jest specjalnoscia Polakow. Niestety, pod wieloma wzgledami jestes w bledzie. Nie wiem, co to tego maja kredytowi bankruci.
Powiem Ci, ze nie wybieram sie w najbliszym czasie do Polski. Narazie dobrze mi tutaj. Nie mam rzadnych uprzedzen do samego kraju, ale denerwuje mnie polskie spoleczenstwo. Nie ukrywam tego. Oczywiscie nie twierdze, ze w Polsce nie ma ludzi zaprzeczajacych temu, co mowie. Byc moze Ty jestes inny niz opisany o mnie typowy Polak.
Od każdej reguły są wyjątki. Ale z grubsza rację ma niestety almost_american. Polacy są jacy są - szczególnie na prowincjach to widać - zadufani, zakompleksieni, naburmuszeni na cały świat. Amerykanie są bardziej wyluzowani i to jest fakt. Z drugiej strony trudno nie być wyluzowanym w kraju, gdzie panuje względna wolność gospodarcza, jest powszechny dostęp do broni palnej, a jeśli chcesz być uczciwym człowiekiem i normalnie zarabiać, to wystarczy że pójdziesz do pracy i zaczniesz to robić. Wszystko w twoich rękach. W Polsce pod tym względem jest tak, jak to raczył napisać Ziemkiewicz, jak byśmy pływali w kisielu...
Gdybym miał możliwość to bez kitu - po prostu uciekłbym stąd do Ameryki i tylko na świeta tu wracał.
Serial jest po prostu o największej k.... w Californii - Hanku Moodym, który dymałby wszystko wszędzie i o każdej porze.
"Tenserial jest dla debili, przedstawia nierealny świat zwykłego hulaki, który dyma wszystko co się rusza oraz to co się rusza chce wydymać jego-to jest chore i nieprawdziwe, który z was budzi się codziennie z coraz to inną laską w łóżku, nie pracuje, jeździ porshe i jest mistrzem ciętej riposty??? totalne dno dla przyziemnych frajerów !!!" Cenię sobie odmienne zdanie ale na przyszłość staraj się lepiej argumentować nazywanie kogoś frajerem, aby ktoś wiedział za co tak szczere przymioty dostaje. W świetle moich obserwacji "Californication" nie przedstawia się jako kał w ogródku sąsiada. Powiem więcej... po jego obejrzeniu czuje jabłkowy posmak. Serial z Davidem Duchovnym w roli głównej jest właśnie takim jabłkiem, w którym dopiero po przegryzieniu niesmacznej skórki nasycimy usta miąższem. Oczywiście jest wiele nagich scen, oczywiście są nad wyraz "puszczalskie" mieszkanki Los Angeles, ale jest też świetna historia człowieka z pogranicza hedonistycznej konsumpcji a romantycznych ideałów. Mężczyzny, który po drodze niepostrzeżenie "schrzanił" wszystko co było możliwe, i do którego stopniowo zaczyna docierać, że gdzieś tam po drugiej stronie są jego córka i jej matka bez których nie może normalnie funkcjonować. Hank w gruncie rzeczy to dobry człowiek, który znalazł się w nie do końca przeznaczonym dla siebie miejscu, gnijąc na kalifornijskim słońcu razem z całym lokalnym światkiem. Problem polega na życiu, systemie wartości, który zaakceptował i który stał się dla niego lekarstwem na wszystkie niepowodzenia. Bohater bardzo chce zmiany ale za każdym razem podjęta próba kończy się fiaskiem, a wtedy... Nie ma to jak poszukać zapomnienia w odrobinie seksu okraszonego kilkoma machami trawki wraz z butelką wina. Oczywiście "Californication" to dużo więcej niż Mr Moody. W tle znajdują się nie
mniej frapujące perypetie Becki czy losy Charliego Runkle i jego kokainowej smerfetki. Gdy dodamy do tego świetne dialogi i zjawiskową grę aktorską, wyjdzie nam naprawdę bardzo dobry serial... ale nadal o posmaku jabłka.
"Chociaz w Dallas (gdzie sie przez pewien czas uczylem) spotkalem goscia niemal kopia Hanka Moody'ego, ale to inna sprawa. " Nie wątpię że po naszej planecie stąpają seksocholicy, którzy nałogowo palą i piją. W końcu stępie po niej jakieś sześć i pół miliarda ludzi, więc i takowych bynajmniej nie mało... ale jakoś nie sądzę, żeby ten "cyt. Gość" von Copperfield, któremu każda dziewczyna wskakuje do łóżka był równocześnie wziętym PISARZEM ( na dodatek takim, który może pisać tylko pod natchnieniem swojej muzy). Więc jeśli pragnąłeś nadać jakiś wydźwięk słowu "niemal", to mogłeś solidnie je pogrubić, ponieważ przypuszczam jego nieodgadnienie kluczową rolę w opisie "cyt. Gościa".
"na pewno jest to serial, ktory odpreza, przynajmniej mnie. Przyjemnie sie na niego patrzy." Trochę nie rozsądnie jest negować stereotyp serwetkowego potwora a następnie w niego brnąc. Skoro to iście "high level" amerykańskie towarzystwo ma w głowie więcej niż 5 łutów świetnie palącej się słomy, co tak
usilnie próbujesz forumowiczom tłumaczyć, to z pewnością jedyną wartością której poszukuje w filmie nie jest wygląd? Chyba, że się mylisz, to jak? W każdym razie abstrahując od niedowagi (lub też czyt. wagi lekkiej) amerykańskiej 'ynteligencyj' fakt, iż masz małego nie powinien sprawiać rozpoczynania zdania od małej litery (rozmiar twojego penisa dla języka polskiego jest bez znaczenia). Tak samo jak mieszkanie w krainie "suszonych gruszek" nie powinno "owocować" brakiem logiki- skoro najpierw piszesz o całkowitej pewności to po jakiego cheeseburgera później próbujesz deprecjonować ją wyrażeniem "przynajmniej dla mnie"? Oczywiście nie będę wypominał dysortografi (sam również posiadam i ubolewam nad nią), po za tym jako prawdziwy Amerykanin wiesz, że twój język nie zawiera takich liter jak "ą", "ł" czy "ż". Ach to specyficzne amerykańskie poczucie humoru (a ja myślałem, że to Brytyjczycy... ).
"Nie nazywajmy sie debilami, bo to tez do niczego dobrego nie prowadzi ;)" A cytowane dobro to znowóż jakaś twoja subiektywna relacja z jedzenia marmolady? Po za tym zbiera mi się na wymioty gdy słyszę kretyńskie nawiązania do poprawności politycznej. Nie aprobuję bezcelowego nadużywania słów wulgarnych, aczkolwiek w pewnych przypadkach są jedynym lekarstwem na tę chorobę XXI wieku. Po za tym apel do wszystkich. Przestańcie spamować "pokemonizmem"! Człowiek od czasu do czasu pragnie sobie skorzystać z Internetu i nie może się przebić do informacji przez takie coś ":(", lub takie coś ":P", lub też takie coś <lol>. Co to oznacza na Hammurabiego, jego pismo klinowe i siedem zikkuratów?
"Wlasnie dlatego nie lubie niektorych Polakow. Za ich mentalnosc. Według polskiego stereotypowego myslenia, typowy Amerykanin to kretyn i grubas. Nie wie, gdzie lezy Polska, etc." My nie dywagujemy tu na temat stereotypów a na temat faktów. A one prezentują się tak chlubnie dla "Burgerlandu" jak problemy z najlepszym przyjacielem mężczyzny po pięćdziesiątce. Na potwierdzenie otyłości, jakże znowu zdrowo odżywiającej się populacji Stanów Zjednoczonych przysyłam to: "Wagi nie da się oszukać. Przeciętny Amerykanin robi się z roku na rok coraz bardziej otyły [...] Liderem na tej niechlubnej liście jest Nauru, maleńki kraj na Pacyfiku, w którym mieszka blisko 95 proc. osób z nadwagą. Region Oceanii jest zresztą w tym względzie nie do pobicia, ponieważ kolejne miejsca zajmują Mikronezja, Wyspy Cooka, Niue i Tonga. Wynik ten nie jest przypadkowy, lecz stanowi znakomitą egzemplifikację zgubnego wpływu fast foodu na żyjące dotąd zdrowo społeczeństwa małych wysepek. Otyłość w krajach Oceanii ma bowiem bezpośredni związek z nawiązaniem przez te kraje w ciągu ostatniego półwiecza bardzo ścisłych związków handlowych i kulturalnych z Nową Zelandią i USA, co radykalnie wpłynęło na zmianę nawyków żywieniowych. [...] Stany Zjednoczone pną się w górę i zajmują już miejsce 9., z prawie 75 proc. wskaźnikiem ludzi otyłych, co – biorąc pod uwagę populację USA – jest liczbą ogromną" (specjalnie dla almost_american w "walce z obalaniem stereotypów"). Być może miewasz problemy z matematyką dlatego powiem Ci, że siedemdziesiąt pięć procent to większa połowa. Więc chyba słowo typowy jest jak najbardziej na miejscu. Pragnę zaznaczyć, że waga twoich pobratymców mnie nie interesuje, ponieważ obaj wiemy, wielkość świata bynajmniej nie na kilogramach została zbudowana. Można ważyć i 250 kg a być przy tym niezmiernie inteligentnym, prawda? Więc nie róbmy z tego jakiegoś wielkiego problemu, to nie są fakty które wymuszają bezwzględnego tuszowania. Zupełnie inaczej od faktycznego kretynizmu, którego nawet nie ośmielę się skomentować. W zamian wyślę linki do dwóch filmów. http://www.youtube.com/watch?v=0i4GZzNj4Rk&feature=player_embedded ; http://www.youtube.com/watch?v=OyrdtgcK6ng&hl=pl
"Amerykanie są bardziej wyluzowani i to jest fakt. Z drugiej strony trudno nie być wyluzowanym w kraju, gdzie panuje względna wolność gospodarcza, jest powszechny dostęp do broni palnej, a jeśli chcesz być uczciwym człowiekiem i normalnie zarabiać, to wystarczy że pójdziesz do pracy i zaczniesz to robić. Wszystko w twoich rękach." Drogi zwolenniku Upru, proszę Cię nie kompromituj tego dość racjonalnie myślącego środowiska. My chyba nie o tych samych "Stanach" mówimy. A stan tam mają przedzawałowy. Imperium mlekiem i colą płynące wydaje swoje ostatnie słowa, na dodatek zaprzyjaźnieni z "keep smiling" Usa-ńczycy z lamętu chicagowskiego św. Milcia Friedmana nie robią sobie nic więcej poza parskaniem śmiechem tudzież nie przetrawionym poczwórnym Big Makiem. Uwertura końca "american dream" została zagrana w dniu wyboru tego czerwonego komunisty na prezydenta (czyt. I sekretarza).
A czyż nie można było raz w życiu użyć szarych komórek, które po coś w końcu się w głowie znajdują i zagłosować na Rona Paula. No ale "jaśnie oświeceni'
(ostatnimi czasy szczególnie w kwestiach ekonomii i polityki) woleli prostackie "Change".
Ps. Jeśli gdzieś między wierszami obraziłem prezydenta lub premiera nie przepraszam, mam ponad 38 stopni gorączki, udokumentowaną grypę, inaczej mówiąc jestem niepoczytalny.
Sam jesteś Polakiem. Myślę, że w swoich wypowiedziach przeszedłeś już pewne granice... A co do edukacji amerykanów to nie powiedziałabnym, że wszyscy to geniusze... Otóż w rocznicę wybuchu II wojny światowej został przez TVP przeprowadzony narodowy test historii. W przerwach między pytaniami zadawano kilka podstawowych pytań na temat II wojny światowej STUDENTOM HISTORII (!) w Rosji, Anglii i właśnie w USA. I wiesz, co odkrywczego powiedzieli Amerykanie? Otóż w Katyniu Niemcy "wzięli do lasu kilku żydów i ich rozstrzelali", a wojna zaczęła się "gdzieś w Europie", albo nalotem na Pearl Harbor. Proszę cię, nadal uważasz, ze najcudowniejszy naród świata?!
W odpowiedzi pewnie byś powiedział, że ja też nie znam Amerykańskiej historii. Tak, nie znam wszystkich szczegółów. Ale ja jestem tylko gimnazjalistką, która ciągle się uczy, a to byli STUDENCI HISTORII! myślałam, że na tym kierunku studiów powinno się wiedzieć trochę więcej...
"Nie wątpię że po naszej planecie stąpają seksocholicy, którzy nałogowo palą i piją. W końcu stępie po niej jakieś sześć i pół miliarda ludzi, więc i takowych bynajmniej nie mało... ale jakoś nie sądzę, żeby ten "cyt. Gość" von Copperfield, któremu każda dziewczyna wskakuje do łóżka był równocześnie wziętym PISARZEM (na dodatek takim, który może pisać tylko pod natchnieniem swojej muzy). Więc jeśli pragnąłeś nadać jakiś wydźwięk słowu "niemal", to mogłeś solidnie je pogrubić, ponieważ przypuszczam jego nieodgadnienie kluczową rolę w opisie "cyt. Gościa".".
Moj post byl odpowiedzia na wypowiedz kogos, kto twierdzi, ze niemozliwe jest byc Hankiem Moodym. Czlowiek, ktorego ja poznalem kilka lat temu z charakteru byl wykapanym Hankiem. Ale masz racje, nie byl wzietym pisarzem. Tak wiec slowo "niemal" ma swoje uzasadnienie. Czy mi sie wydaje, czy lapiesz mnie za slowka?
"Skoro to iście "high level" amerykańskie towarzystwo ma w głowie więcej niż 5 łutów świetnie palącej się słomy, co tak usilnie próbujesz forumowiczom tłumaczyć, to z pewnością jedyną wartością której poszukuje w filmie nie jest wygląd? Chyba, że się mylisz, to jak? W każdym razie abstrahując od niedowagi (lub też czyt. wagi lekkiej) amerykańskiej 'ynteligencyj' fakt, iż masz małego nie powinien sprawiać rozpoczynania zdania od małej litery (rozmiar twojego penisa dla języka polskiego jest bez znaczenia). Tak samo jak mieszkanie w krainie "suszonych gruszek" nie powinno "owocować" brakiem logiki- skoro najpierw piszesz o całkowitej pewności to po jakiego cheeseburgera później próbujesz deprecjonować ją wyrażeniem "przynajmniej dla mnie"? Oczywiście nie będę wypominał dysortografi (sam również posiadam i ubolewam nad nią), po za tym jako prawdziwy Amerykanin wiesz, że twój język nie zawiera takich liter jak "ą", "ł" czy "ż". Ach to specyficzne amerykańskie poczucie humoru (a ja myślałem, że to Brytyjczycy... ).
Po pierwsze, nie stwierdzilem w zadnej z moich wypowiedzi, ze amerykanskie towarzystwo mozna okreslic mianem "high level". To Ty dopowiedziales. Ja staram sie tylko odciagnac niektorych od blednego stereotypu o glupich Amerykanach. Ktory jest w Polsce bardzo popularny. Ciekawe dlaczego?
Czasem zaczynam zdanie od malej litery, bo tak mi sie podoba. To jest internet, tutaj mozna czasem lekko naciagnac niektore zasady ortografii. Zwlaszcza, ze zdania formulowane przeze mnie sa czytelne.
Moge byc z jednej strony pewnym swojego zdania, a z drugiej mowic tylko za siebie. Czy to takie dziwne?
Faktycznie, jezyk angielski nie zna takich liter, jak podane przez Ciebie. Wyobraz sobie, ze mam wylaczone polskie znaki. Pewnie tak samo, jak wiekszosc osob w Stanach.
""Nie nazywajmy sie debilami, bo to tez do niczego dobrego nie prowadzi ;)" A cytowane dobro to znowóż jakaś twoja subiektywna relacja z jedzenia marmolady? Po za tym zbiera mi się na wymioty gdy słyszę kretyńskie nawiązania do poprawności politycznej. Nie aprobuję bezcelowego nadużywania słów wulgarnych, aczkolwiek w pewnych przypadkach są jedynym lekarstwem na tę chorobę XXI wieku. Po za tym apel do wszystkich. Przestańcie spamować "pokemonizmem"! Człowiek od czasu do czasu pragnie sobie skorzystać z Internetu i nie może się przebić do informacji przez takie coś ":(", lub takie coś ":P", lub też takie coś <lol>. Co to oznacza na Hammurabiego, jego pismo klinowe i siedem zikkuratów?"
Relacja z jedzenia marmolady... Masz z marmolada jakis problem? Twoja nadmierna zgryzliwosc w miare czytania Twoich wypowiedzi staje sie cora bardziej zabawna.
I mam nadzieje, ze jakos udalo Ci sie przebrnac przez moj nawal 'pokemonowych' znaczkow.
"My nie dywagujemy tu na temat stereotypów a na temat faktów. A one prezentują się tak chlubnie dla "Burgerlandu" jak problemy z najlepszym przyjacielem mężczyzny po pięćdziesiątce. Na potwierdzenie otyłości, jakże znowu zdrowo odżywiającej się populacji Stanów Zjednoczonych przysyłam to: "Wagi nie da się oszukać. Przeciętny Amerykanin robi się z roku na rok coraz bardziej otyły [...] Liderem na tej niechlubnej liście jest Nauru, maleńki kraj na Pacyfiku, w którym mieszka blisko 95 proc. osób z nadwagą. Region Oceanii jest zresztą w tym względzie nie do pobicia, ponieważ kolejne miejsca zajmują Mikronezja, Wyspy Cooka, Niue i Tonga. Wynik ten nie jest przypadkowy, lecz stanowi znakomitą egzemplifikację zgubnego wpływu fast foodu na żyjące dotąd zdrowo społeczeństwa małych wysepek. Otyłość w krajach Oceanii ma bowiem bezpośredni związek z nawiązaniem przez te kraje w ciągu ostatniego półwiecza bardzo ścisłych związków handlowych i kulturalnych z Nową Zelandią i USA, co radykalnie wpłynęło na zmianę nawyków żywieniowych. [...] Stany Zjednoczone pną się w górę i zajmują już miejsce 9., z prawie 75 proc. wskaźnikiem ludzi otyłych, co – biorąc pod uwagę populację USA – jest liczbą ogromną" (specjalnie dla almost_american w "walce z obalaniem stereotypów"). Być może miewasz problemy z matematyką dlatego powiem Ci, że siedemdziesiąt pięć procent to większa połowa. Więc chyba słowo typowy jest jak najbardziej na miejscu."
I znowu lapiesz za slowka. Chodzi mi o typowe polskie stereotypy. Zgadza sie, wielu Amerykanow jest otylych. Ale najlatwiej jest wrzucic wszystkich do jednego worka. Ktos rzuci haslo "Amerykanin", drugi odpowiada "grubas!". I to jest denerwujace.
"Pragnę zaznaczyć, że waga twoich pobratymców mnie nie interesuje, ponieważ obaj wiemy, wielkość świata bynajmniej nie na kilogramach została zbudowana. Można ważyć i 250 kg a być przy tym niezmiernie inteligentnym, prawda? Więc nie róbmy z tego jakiegoś wielkiego problemu, to nie są fakty które wymuszają bezwzględnego tuszowania. Zupełnie inaczej od faktycznego kretynizmu, którego nawet nie ośmielę się skomentować. W zamian wyślę linki do dwóch filmów. http://www.youtube.com/watch?v=0i4GZzNj4Rk&feature=playe... ; http://www.youtube.com/watch?v=OyrdtgcK6ng&hl=pl"
Na podstawie filmow z udzialem kilku ludzi wysnuwasz wnioski o inteligencji amerykanskiej spolecznosci?
Poza tym, zadaj przecietnemu Polakowi pytanie, jakie miasto jest stolica Bahamow lub Dominiki. Ciekawe, czy odpowie.
Sam jesteś Polakiem. Myślę, że w swoich wypowiedziach przeszedłeś już pewne granice... A co do edukacji amerykanów to nie powiedziałabnym, że wszyscy to geniusze... Otóż w rocznicę wybuchu II wojny światowej został przez TVP przeprowadzony narodowy test historii. W przerwach między pytaniami zadawano kilka podstawowych pytań na temat II wojny światowej STUDENTOM HISTORII (!) w Rosji, Anglii i właśnie w USA. I wiesz, co odkrywczego powiedzieli Amerykanie? Otóż w Katyniu Niemcy "wzięli do lasu kilku żydów i ich rozstrzelali", a wojna zaczęła się "gdzieś w Europie", albo nalotem na Pearl Harbor. Proszę cię, nadal uważasz, ze najcudowniejszy naród świata?!
W odpowiedzi pewnie byś powiedział, że ja też nie znam Amerykańskiej historii. Tak, nie znam wszystkich szczegółów. Ale ja jestem tylko gimnazjalistką, która ciągle się uczy, a to byli STUDENCI HISTORII! myślałam, że na tym kierunku studiów powinno się wiedzieć trochę więcej"
Przeszedlem pewne granice, ale gdzie?
Po raz kolejny powtarzam, ze nigdzie nie powiedzialem, ze Amerykanie to geniusze.
Telewizje dzialaja na zasadzie propagandy. Pytaja dwudziestu Amerykanow i ktorys musi walnac jakas gafe, wiec akurat pokaza go w materiale. Ogladam od czasu do czasu polska telewizje (TVP, TVN24) i musze przyznac jedno - telewizje te mszcza sie na narodzie amerykanskim za to, ze nie moga wjechac na teren Stanow bez vis.
Tak samo prezentuje sie sprawa z ostatnich dni, zwiazana z nakazem aresztowania Romana Polanskiego. Polacy sa zazenowani i oburzeni, bo zly rzad amerykanski wydal nakaz aresztowania slynnego polskiego rezysera. A tym czasem, wreszcie sprawa zostanie dopieta na ostatni guzik, a winny zostanie skazany lub ulaskawiony. Ale Polakow to nie obchodzi, bo oni wola siac zamet i propagande.
To tak nieco odbiegajac od tematu serialu "Californication".
Nie mam zbytnio czasu ... ale aby nie wprowadzać ludzi w błąd nt. przeciętnego wykształcenia Amerykanów. Oczywiście jest sporo gorzej. Zaznaczam, iż w Kambodży i na Surinam dane są gorsze. Właściwie to liczby takie jak 27% analfabetów nie powinny nikogo dziwić... w Afryce. Stany Zjednoczone jednak to pewna marka, od której mieszkańców wymaga się trochę więcej niż zjadanie ton hamburgerów. Nie zamierzam deprecjonować ich roli historycznej, ich obecnego miejsca w świecie, tego ile więcej zielonych zarabia Usa-ńczyk od Europejczyka bo każdy zdaję sobie sprawę z przewagi Burgerlandu w tej materii. Nie ma i również najmniejszych wątpliwości co do tragicznego wykształcenia Amerykanów i ich kompromitującego poziomu wiedzy. I proszę nie odpowiadać, o posługiwaniu się stereotypami przeze mnie drodzy amerykanofile, którzy czerpiecie obraz danej sytuacji z waszych subiektywnych obserwacji. Spójrzmy prawdzie w oczy.
http://maciek.lasyk.info/homo_americanus_debil_amerykanski.html
tekst ma już trochę lat, ale doskonale opisuje kurs jaki obrała amerykańska edukacja.
Ja nie zmyślam, to są fakty. Jeśli wykształcenie zdobywałeś w Polsce masz szczęście, jeśli w Usa najpewniej twój poziom wiedzy jest kilkakrotnie niższy od rówieśników, którzy kształcili się w ojczyźnie... Ja nie osądzam i rozumiem. Życie czasami stawia dylematy takie jak 'mieć więcej w głowie' lub 'mieć więcej w kieszeni'.
Skonczylem w Polsce liceum. Potem przez dwa lata uczylem sie na studiach dziennikarskich w Dallas. Dwa lata temu skoczylem stosunki miedzynarodowe na Uniwersytecie Kalifornijskim.
Mysle, ze jestem wyksztalcony wystarczajaco dobrze, zeby nie uwazac sie za gorszego od tego, ktory uczyl sie w Polsce. Szczerze mowiac, nie mam pojecia, jaki poziom maja polskie studia, ale po skoczeniu jednego kierunku tutaj czuje sie wyksztalconym czlowiekiem. Co daje mi zreszta dobra prace.
Nie porownujcie Stanow do Polski, bo nie ma czego porownywac. To nie ma sensu.
Zacznę tak, uwielbiam Stany, byłem na razie raz i jadę po raz drugi, później mam nadzieję na trzeci. Z wieloma rzeczami się zgodzę - luz, tolerancja, większa niż stereotypowa orientacja geograficzna, brak nadwagi u 90% społeczeństwa etc. - ale popełniasz wiele błędów. Ja uważam, że nietolerancja nie jest specjalnością Polaków. Dlaczego w ogóle opisujesz typowego Polaka? to głupie... w dodatku tak źle? Chyba tam skąd pochodzisz musiałeś poznać wielu palantów, skoro po wyjeździe do Stanów tak szybko nasiąknąłeś i zachwyciłeś się ich kulturą. Ja ją podziwiam, ale widzę też mnóstwo wad :) Poza tym zawsze powtarzam, że jeśli ktoś "sra do własnego gniazda" musi być z nim coś nie tak, w Twoim przypadku wydaje mi się, że jest to brak wzorców i postaw w najbliższym otoczeniu, co spowodowało zaburzenie prawidłowej oceny sytuacji i szybką asymilację i absorpcję innej kultury, gdzie jest chociaż trochę lepiej niż w Twoim własnym miejscu pochodzenia.
"Nie mam rzadnych uprzedzen do samego kraju, ale denerwuje mnie polskie spoleczenstwo" Dwie sprawy: 1. "żadnych". 2. A co Tworzy kraj, jak nie społeczeństwo? Kłapiesz dziobem, pomyśl zanim coś napiszesz.
Jednak za łamanie stereotypów nt. Amerykanów duży plus. Za używanie ich nt. Polaków trochę większy minus.
PS. Californication to świetny serial, gdzie człowiek inteligentny jest w stanie wyłapać wiele wątków nad którymi się zastanowi i mogą go rozwinąć przy odpowiedniej dedukcji.
Pozdrawiam
A dla mnie to dobra komedia. Jest trochę ironii, jest trochę absurdu, trochę świetnych postaci - i wychodzi fajny, odstresowujący serial. Lubię go, lubię Hanka. Choć nie jestem bezmózgiem... przynajmniej tak myślę ;]
Czemu każdy serial ma opowiadać o tym, jakie to życie jest szare i trudne? :P