Obejrzałem serial jednym haustem, wręcz pochłonąłem ciągiem, bo ma to coś co przyciąga, klimat, język, zachowania bohaterów, potem jednak, po kilku sezonach(właściwie tylko pierwszy zapadł mi w pamięć najgłębiej) zaczyna lekko nużyć, a wreszcie ukazało mi się inne oblicze tego wszystkiego co do tej pory oglądałem, a mianowicie wynaturzenie. Jest taka scena, w której Karen zastaje Hanka w kiblu z banknotem w nosie z zamiarem wciągnięcia koksu i mówi mu: "Jakie to wszystko jest dysfunkcyjne". To by podsumowało cały serial. W końcu te "poważne" momenty zostają we łbie najgłębiej a ta cała wesoła otoczka jawi się jako kolorowy papierek, który przykrywa gówno. Pustka, patologia. Na pewno mieliście takie wrażenie, że jakie te kalifornijskie życie słodkie i piękne by nie było, to i tak to wszystko jest tak nienormalne, że czasami wali w łeb.
Polałbym ci najdroższego brandy mój internetowy przyjacielu, gdyż odniosłem to samo wrażenie, ten serial po prostu ma to coś.
Moglbys powiedziec z ktorego odcinka jest wspomniana scena? Bylbym bardzo wdzieczny.