nie wiem czy takie komediowe ale podobna tematyka:
Hung (tylko usunęli go po 3 sezonach :/)
Shameless (ten serial jest świetny :D)

Cały obecny sezon to jedno wielkie niepoozumienie. Jak dawniej nic nie oderwałoby mnie od obejrzenia odcinka, na który czekało się z takim oczekiwaniem, tak teraz ...straszna męczarnia, żeby obejrzeć odcinek w całośći.

Mnie w ogóle nie jest żal.
Hank już od dawna nie jest starym dobrym Hank'iem. Epizod z Faith patrząc na całość, też specjalnie wiele nie wniósł ...
Jak wcześniej Hank za Becce poszedłby w ogień, tak teraz nie ma słowa, a jest Levon - postać ani komiczna, ani tragiczna.
S07E09 był tak przewidywalny, że chyba bardziej już nie mógł.

Cytując ...
"Kończ waść, wstydu oszczędź".

Co do Levona to się zgodzę. Jego postać jest bardzo denerwująca. Jeszcze jego matka. Gdyby nie zakończyli serialu na tym sezonie to wydaje mi się, iż nie byłoby mowy o tychże postaciach.

Aż trudno w ogóle uwierzyć że Hank mógłby mieć "takiego syna", bardziej prawdopodobnym wydaje się że wójek Charlie maczał w tym palce, choć jego owłosienie wyklucza taką opcję;D

Owłosienie i z tego co można wywnioskować przyrodzenie :D.

A dla mnie wręcz przeciwnie. Blondynka i Levon to były dobre postacie, które ciągnęły ten sezon. Levon był komiczny jak Runks za starych czasów, Blondynka była jak Karen za starych czasów. W tym sezonie nie było ani Karen, ani Becci, ani niestety Hanka.

Już myślałam, że jestem jedyna. Serial, tak ze swoimi nędznymi jak i dobrymi sezonami, wybitnie mi się podobał. Nie mogę odżałować, że już koniec - wiadomo, że akcja jest przeciągana na siłę, ale z sentymentu i tak oglądam wpatrzona jak w obrazek. Postać Levona bardzo mi się podobała, właśnie z tego powodu, że jest tak niepodobny do Hanka. Bida, że już koniec :c