Najogólniej rzecz biorąc, serial stoi na wysokim poziomie. Wolałem obejrzeć drugą serię "Dextera", ale OK. Moim zdaniem, Hank to rola życia Duchovnego. Gra świetnie. Reszta aktorów również powyżej przeciętnej. Reżyseria i scenariusz są, jak na produkcję odcinkową, zaskakująco dobre. Podoba mi się zwłaszcza spojrzenie na Hanka-ojca. Ale nie wszystko jest takie w porządku.
1) Okropnie żenuje mnie nadmiar seksu w serialu. Seks - czemu nie? Ale czasem po prostu mam wrażenie jakby niektóre postaci, z postacią główną włącznie, zamienili się głowami ze swoim penisem. Nieraz zachowują się po prostu jak uczniaki z podstawówki w okresie autoinicjacji. Jest mowa o samochodzie - Hank zaczyna gadać o dupie, jest mowa o dupie - Hank mówi o dwóch dupach. I tak w kółko. Dobra... róbcie śmiałe seriale, pikantne itd. Ale trochę proporcji proszę, bo robi się kiczowato. Aż się samemu seksu odechciewa. Miałem takie momenty, kiedy zapowiadała się fajna scena, a ja już przewidywałem: "o! Hank powie coś żenującego o seksie!" Bingo! Ręce mi opadały. To było jak żarty Strasburgera. Za kilka sekund powtórka z rozrywki.
2) Klimat i całą okrasę serialu okropnie silą się na kimś wzorować. Na kim? Na Charlesie Bukowskim. Co odcinek widzę punkty styczne, tyle że w oryginale to jest... hmmm... no właśnie: Bukowski jest po prostu oryginalny. A "Californication" w wielu miejscach stara się być czymś równym, ale jest imitacją.
3) Hank jako pisarz jest niewiarygodny. Nawet jak na realia Stanów Zjednoczonych czy komercyjnej literatury. On i świat literacki wokół niego to twory fantazji, niezbyt wiarygodne. A wydaje się, że na takie pretendują.
Nie rozumiem zarzutu odnośnie sexu :) Ten serial z tego się głównie składa, jakby to zmniejszyć, bądź wyeliminować, to ten serial byłbym zwykłym gniotem jak większość innych. W tym jego siła, że jest czymś świeżym. Jednym się to podoba, jednym nie :) Ale to jest wliczone w koszta.
pzdr
Dla mnie sex mimo ze przejawia sie w kazdym odcinku jest jakby tylko dopelnieniem calej historii. Nie jest jego trescia, a jedynie forma. Ale kazdy widzi co chce zobaczyc.
Jestem zwolennikiem serialu, dla mnie to coś świeżego, ale przyznaję pełną rację Twoich argumentów - panuje jeden motyw, a realia życia codziennego wychodzą w ogóle poza plan.
Z drugiej strony, ludzie w godzinach emisji przychodzą zmęczeni dniem realiów, dniem pracy umysłowej lub fizycznej, i podejrzewam że szukają lekkiej odskoczni do luzackiego świata Californication. Wszyscy przyznają, że serial ogląda się przyjemnie! Produkcja wprowadziła nowy styl dowcipu i dramatu do ramówki TVN, dużo ambitniejszy od krótko fabularnych sitcomów. Dobre posunięcie, które kupuję w każdy wtorek wieczorem;)
Pozdrawiam
Zastanwaiam się nad tymi zarzutami wobec serialu.Po pierwszych kilku odcinkach też miałam wrażenie że serial epatuje seksem,w fabuła jest tylko dodatkiem do tego,ALE... w miarę oglądania dostrzegłam,że mimotego że faktycznie w serialu seksu jest sporo to sluży to pokazaniu życia Hanka jako wolnego, dążącego do ciągłego zaznawania przyjemności człowieka, a że kobiety same wpadają w jego ręce....;)
No i faktycznie nie oszukujmy się- to że w serialu jest dużo seksu i specyficzny humor przyciąga widzów.
No, z wiarygodnością jest tu kiepsko, Hank posuwa każdą po 10 minutach rozmowy, a jedyny osobnik płci żeńskiej jakiej nie posuwał, która występuje w serialu to chyba tylko jego córka. Jednak i tak serial jest dobry, co do tego nie mam wątpliwości, a ten brak realizmu chyba dodaje mu uroku.
No, ale nie ma żadnej odskoczni, do diabła? :-/ Hank mógłby zbierać jakieś znaczki, albo grać w szachy, tak dla odskoczni od przesytu seksualnych tematów. Tyle że pewnie zbierałby wtedy znaczki z gołymi babami, a wieża w szachach przypominałaby mu penisa. Przecież nawet ten cały blog, który pisał, to zapełniał postami o włosach łonowych. Książki "Bóg nas nienawidzi" za cholerę bym nie przeczytał; już to widzę - 200 stron pier***enia o seksie. Ale jakoś od tego orgazmu się nie dostaje.