PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=371185}

Californication

2007 - 2014
7,7 152 tys. ocen
7,7 10 1 151757
6,9 27 krytyków
Californication
powrót do forum serialu Californication

Serial jest beznadziejny, głupi, płytki, przerysowany, pretensjonalny, przewidywalny, naiwny,
niestrawny, wtórny (dla wielu to szczyt oryginalności, cóż...), denny, żenujący, bez potencjału,
anty-intelektualny. Kaszana. Charles Bukowski, pisarz, na którego często powołuje się
"Californication", napisał kiedyś złośliwie, że kiedy bóg chce kogoś unicestwić, to najpierw go
ogłupia. Otóż powyższy serial bardzo serio traktuję jako idealne zastosowanie tej reguły w
praktyce. A więc po kolei:

1. postaci występujące w tym serialu... Totalnie nieprawdopodobne psychologicznie, a w
dodatku tak sztuczne, że co drugą scenę z zażenowania głowa opadała mi na ręce. Hank
Moody ze swoimi głupimi żartami oraz kompleksem męskości (bo uzależnienie od seksu nie
jest dowodem na hiper-męskość, ale właśnie kompleksem; ale o tym chyba każdy wie...
prawda?). Hank niby jest pisarzem, w założeniu kimś pomiędzy Bukowskim a Celinem,
jednakże w serialu zupełnie tego nie widać. Ba: widać tyle, że z niego taki pisarz, jak srebrzysta
trąbka z koziej dupy. Nie ma w tym serialu ani krztyny realizmu. To fikcja na poziomie dzieciaka,
do którego doszło nagle, czym jest seks, i tak się tym podniecił, że nie może przestać o tym
gadać. IQ = minus 150.

2. Scenariusz... ja pierniczę. Właściwie to opiera się on na zaliczaniu przez Hanka kolejnych
kobiet. Znowu i znowu, i robi się to tak nudne, przewidywalne, pretensjonalne i tendencyjne, że
porzygać się można. Wiem, że seks jest super, ale jeszcze super, kiedy włoży się w ten temat
nieco inteligencji. Tak poza tym to córka Hanka jest chyba jedyną osobą, jaką w tym serialu nie
przeleciał. Żenada. Dla zainteresowanych: proszę zestawić postać graną przez Fassbendera
ze „Wstydu” z (pajacującym na lewo, prawo i na ukos) gościem zwanym Hankiem Moody’m.

3. Całość wygląda jak rojenia nastolatka, który zajawił się na literaturę „odważną”
(kontrowersyjną, brudną, obrazobórczą, whatever, niepotrzebne skreślić), z tym, że nic w tej
kwestii nie skumał. Znam przeciętnych uczniów podstawówki, którzy na takim poziomie
wyrażają swój entuzjazm. Pomijam kwestię dialogów, które nawet nie napędzają akcji, nic nie
wnoszą, tylko są typowymi zapychaczami czasu antenowego. „Cześć Hank, jak zdrowie?” –
„Jak widać. Życie jest do dupy” – „Hej, co z tobą? Pierwszy dzień spuszczenia ze smyczy” –
„Dziś chyba tylko pomasturbuję się w samotności” – „Chcesz powiedzieć, że pierwszy dzień
wolności opóźni się o dobę?” – „Albo o całe życie” – „Hoho, bije od ciebie optymizm” – „Dzięki,
jestem wystarczającym optymistą” – „A co z powieścią?” – „Jest do dupy”...

4. Naprawdę chciałbym znaleźć jakiś pozytyw „Californication”, ale nie potrafię, a więc
uważam, że takowych nie ma (nie, to nie jest kwestia subiektywna). Wiem, wiem, niektórym
imponuje odwaga tego serialu w pokazywaniu seksu, jakieś wstawki w założeniu mające
wprowadzać głębię do tego szajsu. Doskonale wiem, że ludzkość wypracowała mnóstwo
wabików, dzięki którym shit sprzedaje się jak świeże bułeczki (zwłaszcza ta lepsza ludzkość,
która kocha „Californication”, bo jest takie wow-hehe-lol-allright).

Zdaję sobie sprawę, że komentarz taki jak mój jest smakowitym celem dla rozmaitych osób,
które w swojej sympatii do „Californication” poczują się zagrożone, więc zaczną gryźć i ujadać,
mówiąc mi, że zazdroszczę Hankowi tylu lasek; albo że skoro mi się nie podoba serial, to
żebym nie oglądał albo najlepiej wyrzucił telewizor przez okno; albo żebym wyluzował, bo luuuz
to najlepszy wyznacznik wartości dzieła filmowego; albo że moja opinia jest tylko subiektywna,
bo „subiektywność” to wygodne słowo kiedy ruch szarymi komórkami staje się zbyt
niewygodny, bo podpowiada że owszem – „Californication” to jest gniot. Jakich mało.

Choć doceniam szczerość i celność wypowiedzi, to nie zgadzam się z nią - ale naprawdę składnie to wyłożyłeś. Dziękuję natomaist za przywołanie Celine'a - zapomniałem o nim, a chcę powrócić do jego twórczości.

laxman

Dzięki za kulturalny komentarz :-)

Na marginesie wspomnę o jeszcze jednej akcji z "Californication", która sprawiła, że mózg wybuchał mi od nadmiaru głupoty. Odcinek, w którym Hank dokonuje w szpitalu podwiązania swojego penisa. Podów? "Nie lubię prezerwatyw". No, cóż... ale ok, jedziemy dalej. Jestem naprawdę ciekaw, jak jego była żona (a obecnie dziewczyna) może go szanować i traktować jak prawdziwego faceta, kiedy on dla antypatii do kondomów kaleczy swoje przyrodzenie i idzie z nią pod rękę po ulicy nerwowo trzymając się za krocze. Później Hank wraca do domu. Jego córka jest na jakiejś imprezie z dzieciakami, które piją piwo i całują się na leżakach. Hank się wkurzył. Zabiera córkę. Mówi do niej: "Po prostu nie pozwolę, abyś zrobiła sobie krzywdę". Nosz kurde, gość, który przed kilkoma godzinami doprowadził do zabiegu na własnym penisie, ubezpładniającym go na całe życie, teraz prawi morały córce, że towarzystwo pijącej młodzieży jest dla niej szkodliwe. Oczywiście, Hank ma u córki posłuch i autorytet, no ale już wspominałem, że ten serial jest apsychologiczny, albo wręcz anty-psychologiczny. I co na koniec? Idzie z miłością swojego życia na imprezę, a ona jemu czule szepcze do ucha: "Jestem wzruszona, że to dla mnie zrobiłeś". Zjechałem :-D Nie wiem, która normalna kobieta byłaby dumna z tego, że jej facet okazał się takim idiotą, że robi chirurgiczne cięcia na penisie; nie wiem, czy istnieją kobiety, które czułyby się przy takim gościu bezpiecznie, bo podejrzewam, że nawet dla gwiazd porno nie stanowi to większą wartość...

Nie jestem pewna czy należę do grona większości kobiet, ale 'podwiązanie penisa', jak to nazwałeś chyba nie spowodowało by u mnie jakiegoś bólu (gdybym była w wieku Karen, mając już dziecko ofc). cieszyłabym się, że to wreszcie nie ja jestem zmuszona brać tabletki i ktoś inny zajął się kwestią bezpieczeństwa.
Chyba za dużą wagę przywiązujesz do tego małego ciałka :D Spoko, mężczyźni tak mają.
A btw na miejscu Karen byłabym szczęśliwa jak cholera w sumie, głupi napaleniec nie zrobi już innej dziecka :DD
Ja mam wielki sentyment do tego serialu, pierwsze sezony były fajne. Ale szósty sezon mnie zabił, mimo mojej sympatii i strasznego przywiązywania się do wszelkich postaci serialowych chyba nie będę w stanie go dokończyć...

Po części się z tobą zgadzam. Absurdy i pełne luzactwo połączone z "historią nieszczęśliwej (?) miłości". Co i tak, na koniec wszystko sprowadza się do seksu. Bohater, "niezrozumiany inteligent, buntownik", luzak, śpi z każdym jak popadnie ale cały czas marzy o miłości swojego życia. I cały czas nie może do niej wrócić. Córkę próbuje wychować, a kończy się na tym, że "nowocześni" rodzice pozwalają jej na wszystko. Tak jak napisałeś:
"Wiem, wiem, niektórym imponuje odwaga tego serialu w pokazywaniu seksu, jakieś wstawki w założeniu mające
wprowadzać głębię do tego szajsu." Wszystko chore i przerysowane. Później taki Kowalski będzie chodził przekonany, że życie w Kalifornii jest takie fajne, takie super. "bo jest takie wow-hehe-lol-allright)."
Mimo wszystko, jeżeli ktoś nie doszukuje się drugiego dna i jest mało wymagający, serial może być odskocznią od wszystkiego dookoła i raz na jakiś czas, można zmarnować te 30 minut. Mi osobiście najbardziej podoba się ścieżka dźwiękowa serialu.

Przekonałeś mnie, dzięki! To znaczy: znalazłem w Twoim komentarzu jedyny plus tego serialu, to znaczy dobra ścieżka muzyczna oraz lekka forma, dzięki której można się zrelaksować (jeżeli komuś nie przeszkadza prostactwo wielu wątków "Californication"). Fajnie, że gra Dylan, Black Sabbath, Led Zeppelin, Jethro Tull, słowem: klasyka. Z tym że co do ścieżki muzycznej, to do bólu pretensjonalne, a nawet śmieszne wydaje mi się tytułowanie książek Moody'ego od tytułów piosenek Slayera (ale to tak obok tematu muzyki). A co do relaksu, to pełna zgoda, problem tylko w tym, że w wielu miejscach serial ten daje widzowi sygnały, że ma pretensje do bycia czymś więcej niż tylko chwilą odprężenia, pragnąc być mniej lub bardziej, ale jednak intelektualnym wyzwaniem (bezpardonowość i bezpruderyjność też temu służy).

http://kultura.newsweek.pl/-californication---seks--narkotyki-i-jezus-chrystus,6 2462,2,1.html
Polecam zapoznać się z artykułem i obejrzeć serial dla zabawy w wyszukiwanie nawiązań do literatury, muzyki i show-biznesu :P
"Z tej dziwacznej mieszaniny cytatów, żartów i scen pełnych seksu powstał serial, który obraża, prowokuje i kpi z konwenansów, ale przede wszystkim jest

[[niezwykłą intelektualną rozrywką]],

intelektualną bo odszukiwanie cytatów i odniesień do popkultury jest w „Californication” równie intrygujące jak przyglądanie się dokąd prowadzi Hanka przygodny seks. A może nawet bardziej."

"Dzieło Kapinosa jest (...) I jednym z najbardziej przewrotnych. Bo to, co w nim jest najbardziej atrakcyjne to paradoksalnie nie seks (choć oczywiście jest on niezwykle ważny) a ukryte w meandrach fabuły gry z popkulturą. Od inteligencji widza zależy czy w natłoku kolejnych seksproblemów bohatera uda się mu je odnaleźć." AMEN :P

"Serial ma wiele odwołań do literatury i muzyki vide Bukowski, " I tak powieści, które pisze Hank, noszą tytuły płyt grupy Slayer (m.in. „God Hates Us All”, czy „Seasons In The Abyss”), a rozwodzący się Charlie Runkle nazywa porozumienie z żoną „The Unholy Alliance”, na cześć wielkiej trasy koncertowej Slayera z 2006 roku." "Należy dodać do tej wyliczanki inteligentną grę z „Lolitą” Nabokova, zjadliwe żarty z historii procesu Romana Polańskiego, jak i seksoholizmu golfisty Tigera Woodsa. Ale także i odniesienia do niezwykle popularnej w Stanach serii amatorskich filmów pornograficznych „Gang Bus”, oraz cytaty z kultowych filmów takich jak „Absolwent”, „Cudowni chłopcy”, „Wielki chłód” czy „Edukacja Rity”. Warto wspomnieć tu też o nieznanym w Polsce, ale kultowym w Stanach piosenkarzu Warrenie Zevonie, którego piosenki stanowią nie tylko tło akcji serii ale i jej komentarz."

pixi222

strasznie smutne jest to co tu cytujesz.

Dla mnie smutne to jest wyzywanie serialu od pustych i głupich bez zagłębienia się w niego, w jego odniesienia do sztuki i kpienie z show-biznesu i atmosfery LA oraz takich zachowań, jakie prezentuje Hank i Charlie.
Miej sobie swoją subiektywną opinię, ale nie waż się tego serialu nazywać "gniotem". To bardzo NIESPRAWIEDLIWA i płytka ocena. "Gniotem" to może być tasiemiec "M jak miłość", czy "Klan". Tu nawet, jeśli epatowanie seksem i wulgarnością cię razi to na poziomie jest montaż, muzyka, reżyseria, kostiumy np. Becca z 1-2 sezonu <3 jak Meg White, gra aktorów np. Duchowny, McElhone, Martin, Aldon, Zima, Rennie (zjawiskowy), Tobolowsky, RZA, Beghe, epizod Millera, Westwicka, Lowe, Minchina, Urba, Fostera.

Wiesz, kto chce to zobaczy więcej niż seks, ćpanie i chlanie w tym serialu ;) Trzeba jedynie wysilić zwoje i nie obrażać się na serial po powierzchownej "analizie".

pixi222

Obejrzałem jak na razie wszystkie odcinki. Nigdy nie powiedziałem, że serial jest gniotem. Klimat i owszem, bardzo fajny, Rennie zjawiskowy - też prawda. Tak jak napisałem wyżej. Rozumiem jak ktoś ogląda, sam obejrzałem. Nie rozumiem za to jak ktoś doszukuje się jakiegoś drugiego dna w serialu. Nawiązania do sztuki, show-biznesu i ogólnie do kultury są widoczne. Nie trzeba się tego doszukiwać. Niczego nie trzeba odkrywać. Przeciętny widz wyciągnie z tego serialu wszystko. Przeciętny widz który orientuje się co dzieje się na świecie i przynajmniej trochę interesuję się kulturą. Jeżeli ktoś tego nie widzi, jest po prostu głupkiem. Dla mnie nawiązanie do popkultury i wydarzeń codziennych w Ameryce nie czyni z serialu dzieła "tylko dla wybranych", "oświeconych", "inteligentnych".

Aj przepraszam. To g00lebiowski tak pojechał :P Znów zlał mi się rozmówca z autorem tematu :/
Ja tam aż tak nie wierzę w możliwości przeciętnego widza :/ młodzi to mogą w ogóle nie znać klasyków rocka (znam to z autopsji - metal tak, a pochodzenie tegoż nieznane), więc jak tu to wyłapią ? Klasyka kinowa też taka znana nie jest (przyznaję się sama wielu nie widziałam), przez co ciężko to też odgadnąć. Kto nie zna Meg White też nie załapie, image-u Becci.
Nie mówię, że to dzieło dla wybranych tylko, że nie jest tak puste, jak się wydaje wielu widzom.
Pozdro

Oczywiście zgadzam się w 100% z autorem tematu, chciałbym tylko przytoczyć jedną ze scen serialu. Oto druga w rankingu ważności serialowa para, mająca aparycję, maniery ( ambicję ? ) gwiazdy porno Marcy Runkle i jej wesołkowaty facet Charlie Runkle ( nie no k..urwa, nigga please, serio ? CHARLIE RUNKLE ??!! przecież to nawet dla nieanglojęzycznego odbiorcy jest w warstwie brzmieniowej conajmniej groteskowe ) udają się na , stylizowaną na uniwersytecką, bibę ( oczywiście nie przeszkadza to twórcom zaaplikować średniej wieku uczestników na poziomie 40 - stki ). Mniej więcej w połowie jej ulotnego trwania, Marcy "zjada" kilka ścieżek śniegu, co zostaje niechybnie zauważone przez Charliego. Wściekły facet rusza w jej stronę wygrażając: " Zwariowałaś ??!! Chcesz znow trafić na odwyk ??!! ". Cóż zdroworozskądkowa ( no ok relalistyczna ) idylla nie trwa jednak długo; Marcy nie pozostaje dłużna i odpowiada: " A co ? Nie pamiętasz już jak wcierałam Ci kokę we fiuta ? ". W ułamku sekundy zdrowe oburzenie na twarzy Charliego ustępuje miejsca podnieceniu i rozkoszy.

Ok ok ok - czaję- konwencja !!! Ale litości , mogliby chociaż do minimum pociągnąć te "realistyczne" wątki, czy to na płaszczyźnie psychologicznej czy środowiskowej, bo o Hanku Moodym nawet nie będę wspominał.
To, że twórcy masturbują się figurą pisarza jest mega widoczne. Prost plan: wyciągnijmy najbardziej nośne ( czytaj - krzywdzące) stereotypy jak : leń, abnegat, alkoholik, seksolohik... i na nich planszy rozłóżmy fabułę.

Zaznaczam, że nie dokończyłem serialu, a więc ciągle mam nadzieję, że świat przedstawiony jest tylko projekcją nastolatka, będącego zaraz po lekturze "Kobiet" Bukowskiego. Nastolatka marzącego, marzącego, marzącego.......

Zgadzam się z Tobą, ale słowo "Bóg" pisze się z dużej litery.

Immortal_Stasin

Słowo 'bóg' piszę się z małej. Chyba, że masz na myśli konkretnego, np. katolickiego Boga, jako nazwę własną.

sthrashne

no, ja myślę, że Bóg jest jeden, jeżeli w ogóle jest :) Autor prawdopodobnie miał na myśli tego samego Pana.

Immortal_Stasin

możesz myśleć co chcesz, ale ogólnie samo słowo z małej. jak np. jacyś bogowie greccy czy inni tacy :D
a Bukowski był chyba ateistą.

sthrashne

o to mi chodziło, ale g00lebiowski raczej nie pisał o Zeusie czy Aresie xD

Immortal_Stasin

Pixi napisał: "Miej sobie swoją subiektywną opinię, ale nie waż się tego serialu nazywać "gniotem". Heh :-) Odważam się nazwać ten serial mega gniotem, którego nawiązania do popkultury są na poziomie płyty chodnikowej. Mogę to zresztą beztrosko powtórzyć raz enty razy sto. Zresztą te nawiązania kulturowe, popkulturowe, wszelakie są tak banalne, że właściwie ich wychwytywanie jest czystą szaradą, jak rozwiązywanie krzyżówki w "Pani domu". Serial jest mega szytem. Myślę, że jako zjawisko może się dziś sprzedać, bo człowiek XXI wieku ma skłonność do wyszukiwania drugiego dna w totalnym badziewiu, przypisując mu jakąś przewrotność albo ironię, a nie potrafi pogodzić się z tym, że to, co widzi w każdym odcinku, to 30 minut (trwa to tyle, co "Pokemony") zmarnowanej taśmy filmowej i obumierających szarych komórek. Dla mnie "Californication" to żenada stuprocentowa i całkowita. Nie zmieniają tego żadne pretensje producentów ani piętrowe nadinterpretacje apologetów tego tasiemca. Serial jest żałosny, przykro mi. Pod każdym względem, za wyjątkiem muzyki. Jedno ze znanych powiedzeń mówi, że kiedy jest się na dnie, to słyszy się zazwyczaj pukanie od spodu. Jestem przekonany, że dno, jakie osiągnęło "Californication" nie słyszy nic za wyjątkiem własnego bełkotu.

Immortal S. napisał: "g00lebiowski raczej nie pisał o Zeusie czy Aresie". Zwyczajowo (według przyjętych przez polską ortografię zasad) Boga pisze się z małej litery wtedy, gdy ma się na myśli jakąś umowną ideę boga (Absolut), niezależnie czy jakiegoś boga grecko-rzymskiego czy też boga judeo-chrześcijańskiego, albo wtedy, gdy Boga się nie wierzy.

Niestety zgadzam się ... 5/10 to max dla tego serialu. Kilku moich znajomych naprawdę ten serial lubi nie mogę jednak zrozumieć za co bo jest przewidywalny i nudny ( o nie przepraszam pamiętam raz rozmowę 2 gości jak podniecali się ze główny bohater jeździ z rozwalonym światłem w swoim porshe no po prostu luzak, bohater, kozak, wzór). Uważniejsze słuchanie dialogów hmm próbowałem jednak to tylko rynsztokowy bełkot niosący minimum treści. \
Rozumiem jednak że ten serial to rozrywka ale proszę nie ma w nim żadnego drugiego dna itp. to tylko "coś" owinięte w ciekawy papierek. Jedyne plusy w dialogach to okazjonalnie wypluwane w miarę dobre teksty Hanka no ale nie jest tego za wiele.
Cóż w dzisiejszych czasach przy pomocy kasy mediów i odpowiedniego pokierowania każdy możne stać się celebrytą kozakiem takie czasy.

Bartosz33_pl

W Polsce, kraju gdzie, gdzieś tak połowa ludzi co niedziele leci do koscioła posłuchac idioty w czarnej sukience taki serial na pewno nie będzie podobał sie wszystkim. Pewno nigdzie nie będzie ale nie zmienia to faktu że dla mnie serial jest genialny. Ja w przweciwieśtwie to pana głąbowskiego rozumiem że nie każdemu taki serial podejdzie dla tego pisze - moim zdaniem.

Serial, książka czy film może być płytki jak talerz do drugiego dania a jednoczesnie genialny w swojej formie. Ogólnie argumenty o głębokości czy płytkości czegokolwiek są dla mnie tak hipsterskie, że z zasady spuszczam je w kiblu.

Skoro uważasz że serial jest wtórny, to prosze wskaż mi inne seriale, ktore można by do niego porównać. Chętnie się zapoznam.

Rojenia nastolatka? Może dla zwykłych szaraczków, ale gdyby porównać osiągi Moodiego do osiągów takich "zaliczaczy" jak Mick Jagger, Jack Nicolson czy paru innych i nawet podzielić ich osiągi przez 10, to Hank przy nich ciagle był by wzorem cnót i wstrzemięźliwości.


Właściwie to mógł bym obalać niemal każde zdanie autora tematu i wymieniać atuty filmu tylko ze za długo korzystam z internetu żeby chciało mi sie marnować czas na takie bzdury. Ogolnie to pozdro dla głąbowskiego za tak długi post - co prawda przeczytałem tylko po dwa zdania z co drugiego akapitu ale i tak szacun że tyle chciało ci sie pisac.


Qaziqs

Dlaczego wyzywasz mnie od hipsterów - bo to dla mnie obraźliwe (grupka durni którzy tak naprawdę w 80 % nie rozumieją co wygadują )
Tak rozumiem pokazałeś jaki jesteś "nowoczesny" i "fajny" między poszczególnionymi zdaniami postu ok rozumiem...
Mick Jagger, Jack Nicolson - tak prawda że ich osiągi były niewyobrażalne dla zwykłego faceta ale oni mieli to czego inni mieć nie będą kupę kasy, sławę, władzę i charyzmę więc wszystko na co lecą kobiety. Jedna jaskółka wiosny nie czyni.
"Skoro uważasz że serial jest wtórny, to proszę wskaż mi inne seriale, które można by do niego porównać. Chętnie się zapoznam. " - Ale jak serial o takiej tematyce mógłby być NIE wtórny??? Wiesz główny bohater skupia się tutaj w zasadzie tylko na kilku czynnościach.
Jezu kolejny który uważa że chodzenie do kościoła to oznaka ciemnoty czy zacofania...
I Qaziqs pamiętaj że każdy raczej opisuje swoje "subiektywne" odczucia