Castlevania: Nocturne
powrót do forum 1 sezonu

Zawiedzione oczekiwania

ocenił(a) serial na 4

Minąłem się z oczekiwaniami, które zbudował mi "Official Teaser Trailer" tej serii na fundamentach moich doświadczeń z serią pierwszą. Ukończenie serialu było jednak jak kubeł zimnej wody na mój zamek z piasku.

Oryginalna Castlevania poprawiała się z sezonu na sezon, w finale dochodząc do absurdalnie dobrego poziomu animacji (np. rozumienie przestrzeni 3D animacji w walkach, głębia pola w zamku Draculi zdobionego nowoczesnymi mechanizmami itd.) i wypracowaną, piękną kreską. Całość w ponurej, bezkompromisowej estetyce.
Nie uważam się za głupca, dlatego, że w tych kwestiach oczekiwałem od nowej serii startu z punktu wyjścia poprzednika - tak wręcz powinno być - ale nie jest.

Nowa seria wabiła piękną - tym razem "artystyczną" - lecz nadal ponurą kreską i romantyzowaniem francuskiej rewolucji - nierównych walkach klas, zróżnicowanymi stylami życia ludzi, ukrytych w arystokracji wampirów. Absolutnie nic z tych rzeczy tutaj nie ma lub są wykonane zwyczajnie słabo.
Rewolucja dzieje się gdzieś w tle, rozmawia o niej w sielankowym domu protagonistów, jest motywacją dla bohaterów, których nie dotyka i nie widzimy jej efektu na właśnie drastycznie zmieniający się świat.
Wprowadzane za to są wątki, które skutecznie pomagają o motywie przewodnim zapomnieć - nagle mamy tu egipskiego boga, który przyjechał do Francji z Rosji (w ogóle Batory jako Rosjanka też ftw. Gdzie szacunek to starych map ze stołów Carmilli z pierwszej Castlevanii?).

Przy tym bogu na moment się zatrzymam, bo siatka 'kto dobry, kto zły i dlaczego' choć pozornie dość ciekawa (Orlox), szybko gubi się w wampirach, którzy są źli, bo są źli. Pierwsza Castlevania poświęciła dosłownie cały drugi sezon na przedstawienie nam antagonistów. Ba, już od pierwszego odcinka całej serii wiedzieliśmy co motywuje hrabiego i jak łatwo było wejść w jego buty. Isaac, Hektor, Carmilla - wszyscy mieli swoje unikalne osobowości już na starcie, własne motywacje, słabości - po prostu charaktery.

Poczucie zmarnowanego potencjału szczypie mnie tak mocno, że postanowiłem upuścić nieco krwi w tym poście. Póki co serialu polecić nie mogę - może całość nabierze własnej przyciągającej osobowości w przyszłości - wtedy będzie można obejrzeć pierwszy sezon z obowiązku, żeby wejść w następne.
Na ten moment najlepsze doświadczenie z Castlevanią Nocturne znajdziecie na Spotify, soundtrack jest absolutnie piękny. Post sponsorowany przez utwór Lamento della Ninfa (obczajcie).

ocenił(a) serial na 10
Aztek92

Okej, pozwolę sobie na polemikę z Tobą.

"Oryginalna Castlevania poprawiała się z sezonu na sezon, w finale dochodząc do absurdalnie dobrego poziomu animacji (np. rozumienie przestrzeni 3D animacji w walkach, głębia pola w zamku Draculi zdobionego nowoczesnymi mechanizmami itd.) i wypracowaną, piękną kreską. Całość w ponurej, bezkompromisowej estetyce.
Nie uważam się za głupca, dlatego, że w tych kwestiach oczekiwałem od nowej serii startu z punktu wyjścia poprzednika - tak wręcz powinno być - ale nie jest."

Jako osoba, która uczyła rysowania, rozumienia przestrzeni w grafice, nie zgadzam się z Tobą. Zarówno 1 seria jak i Nocturne są spoko. Animacja jest według mnie lepsza. Postacie są staranniej narysowane podczas walki. Obczaj sobie jak narysowana jest w niektórych scenach Carmilla podczas walki z Isaaciem, lol. Jak jakiś bezkształtny wypłosz xD Tutaj wszystko jest ze sobą spójne, czasem jedynie mała ilość klatek zakuje w oczy. W 4 sezonie była wykorzystywana technika 3D i to często bardzo średnio gdyż np w walce Trevora ze Śmiercią to 3D kuło w oczy. Co to znaczy? A to, że że obracające się i lewitujące skały w tle wyglądały jakby były wyjęte z jakiejś gry a nie serialu 2D. Render w ogóle nie pasował do reszty. Totalnie wszystko z innej parafii.


"Nowa seria wabiła piękną - tym razem "artystyczną" - lecz nadal ponurą kreską i romantyzowaniem francuskiej rewolucji - nierównych walkach klas, zróżnicowanymi stylami życia ludzi, ukrytych w arystokracji wampirów. Absolutnie nic z tych rzeczy tutaj nie ma lub są wykonane zwyczajnie słabo.
Rewolucja dzieje się gdzieś w tle, rozmawia o niej w sielankowym domu protagonistów, jest motywacją dla bohaterów, których nie dotyka i nie widzimy jej efektu na właśnie drastycznie zmieniający się świat."

Częściowo się zgadzam. Rewolucja francuska dzieje się gdzieś w tle i jest słabo nakreślona, a przez to motywacje Marii wydają mało przekonujące. Co do romantyzowania rewolucji... Mamy przynajmniej 2-3 sceny w całym serialu, gdzie Maria wchodzi w polemikę z Emanuelem i przedstawiają swoje racje oraz poglądy i nie dochodzą do żadnego porozumienia. Opat nie przerywa dyskusji, dalej sypie swoimi argumentami na jej zaczepki a ich dialogi pozostają nierozstrzygnięte, co pozwala widzowi opowiedzieć się po jednej ze stron. Mnie to osobiście bardzo się podoba, bo twórcy nie narzucają nam poglądu "zabijmy kościół i burżuje bo są źli". Wręcz przeciwnie, bo dzięki opatowi możemy poznać tę drugą stronę medalu. Cholernie mi się to podoba. To samo rewolucja niewolników plantacji trzcin cukrowych w Santo Domingo, która miała naprawdę miejsce. Widzimy jak całe miasto płonie, a Anette i inni wyżynają na ulicy wszystkich jak leci.

"...nagle mamy tu egipskiego boga, który przyjechał do Francji z Rosji (w ogóle Batory jako Rosjanka też ftw. Gdzie szacunek to starych map ze stołów Carmilli z pierwszej Castlevanii?)."

Nie wiem po co oczekiwać zgodności z historią od serialu fantasty z wampirami. To tak samo jakby się przyczepić, że Dracula nie był przecież tak naprawdę wampirem. I to samo tyczy się Batory rosjanki (gdzie tak naprawdę nic nie zostało powiedziane, że miała taką narodowość. Po prostu była w tamtym momencie w Rosji, co w tym dziwnego? Podróżuje sobie baba po świecie, tak samo jak Olrox, który jest Aztekiem a jeździ do Francji.)

"...siatka 'kto dobry, kto zły i dlaczego' choć pozornie dość ciekawa (Orlox), szybko gubi się w wampirach, którzy są źli, bo są źli."

Serio? Piszę naprawdę bez złośliwości i ironii, bo dla mnie Olrox jest największym zaskoczeniem sezonu. Byłam pewna, że chłop opowie się za Erzsebet i jej potęgą, jak zobaczył zaćmienie słońca. Szczególnie, że scena na cmentarzu (rozmowa jego z Droltą) nakierunkowała myślenie, że i jemu w sumie też by się marzył świat, gdzie nie musiałby się ukrywać przed słońcem. A jednak cały czas sumiennie twórcy dają nam do zrozumienia, że jemu z jakiegoś powodu Erzsebet i jej potęga są nie na rękę. Nawet jak pokazała swoje mocę, ten wciąż patrzy na nią pogardliwie. I jest tak do samego końca, zaś zakończenie tej postaci pozostaje otwarte. Jak dla mnie właśnie jego postać w ogóle się nie gubi w złych wampirach, a właśnie wyróżnia, bo on jest jedynym, któremu wizja świata Erzsebet się nie podoba i jest to konsekwentnie prowadzone od początku do końca. To samo jego wątek z Mizrakiem. Byłam pewna, że gość wykorzysta go by zdobywać informacje o Erzsebet i opacie, a na koniec Mizraka zabije, bo jest tylko nic nie wartym człowiekiem czy coś. A to ten rycerzyk go zrobił w ch*ja i kazał mu spier*alać, bo honor i ojczyzna go wzywają xD Dosłownie chłop jest największym gigachadem w tym serialu.


"Pierwsza Castlevania poświęciła dosłownie cały drugi sezon na przedstawienie nam antagonistów. "

Tak, poświęciła na przedstawienie nam antagonistów, ale nie na dokładne wyjaśnienie czy rozwój. Isaac był po prostu cool, bo się biczował i był kox w walce. Dostaliśmy tam jakiś background, dlaczego służy Draculi, ale jego postać zyskała dopiero w trzecim sezonie. To samo Carmilla, która najwięcej zyskała w czwartym, bo mogliśmy się ostatecznie przekonać, że stała się tym, czego najbardziej się bała i nienawidziła. Taka dygresja, dla mnie to właśnie ona jest najlepszą antagonistką póki co w tym uniwersum.

"Isaac, Hektor, Carmilla - wszyscy mieli swoje unikalne osobowości już na starcie, własne motywacje, słabości - po prostu charaktery."

Trochę się powtórzę sorki. Większość tych postaci została rozbudowana dopiero w trzecim sezonie. W drugim Isaac był po prostu chłopcem Draculi, który pod koniec stwierdził, że zrobi sobie armię, bo why not. To samo Carmilla, która przez cały drugi sezon powtarzała tylko, że nie chcę być zniewolona przez starych facetów (jej plan w Braile był po prostu genialnie przedstawiony, ale sama postać nie była jakoś super).Jedynie Hektor był według mnie najciekawszą postacią z tej trójki, bo mogliśmy obserwować przez cały sezon jego przemianę oraz w trzecim jej konsekwencje. Jego oglądało mi się najlepiej, ponieważ dręczyły go rozterki, sprzeczności i empatia, która kłóciła się z jego chęcią wymordowania całego gatunku ludzkiego.

"Póki co serialu polecić nie mogę - może całość nabierze własnej przyciągającej osobowości w przyszłości - wtedy będzie można obejrzeć pierwszy sezon z obowiązku, żeby wejść w następne".

Dokładnie jest jak piszesz. Niektóre rzeczy pozostają jeszcze niewyjaśnione, pożyjemy zobaczymy. 2 sezon już w produkcji. Na pewno niektóre wątki się wyjaśnią i wyklarują, a motywacje niektórych postaci zostaną wyjaśnione, jak np Erzsebet. A przynajmniej ja na to liczę, bo Castlevania robiła to do tej pory konsekwentnie, więc na prawdę rozczaruję się jak będzie tu inaczej i wrócę tu przyznać Ci rację, że jest ch*jnia :D Póki co Nocturne traktuję jako wprowadzenie w fabułę i nie skreślam, bo to tak jakby przeczytać 30 stron książki z 200 i ocenić jako beznadziejną :P


"Na ten moment najlepsze doświadczenie z Castlevanią Nocturne znajdziecie na Spotify, soundtrack jest absolutnie piękny. Post sponsorowany przez utwór Lamento della Ninfa (obczajcie)."

Oj tak, soundtrack to ogień! "Don't listen to her" napierdzielam od ponad tygodnia non stop. Nie wiem czy kojarzysz, grał w scenie walki Julii z Olroxem, a potem w napisach końcowych ostatniego odcinka. Przepiękne chóry i skrzypce :) Lamento della Ninfa też rewelacja. Bardzo podobało mi się użycie tego utworu w serialu. Ciekawy kontrast ze sceną walki w lochach :) Cieszę, że bardzo, że Castlevania dostała soundtrack, bo niestety aby posłuchać sobie muzyki z 2-4 sezonu podstawki, muszę włączać poszczególne odcinki :(

Od siebie dodam jeszcze, że zgadzam się, że oryginalna Castlevania bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę. Uważam jednak, że za wcześnie jest wystawianie opinii czy serial jest dobry czy nie, ponieważ siłą rzeczy, będziemy go porównywać do poprzednika. Jednak jestem też zdania, że najlepiej porównać go do 1 sezonu 1 serialu. Ot, po prostu spoko wprowadzenie, ostatnio z resztą zrobiłam sobie rewatch po 3 latach. Ale bądźmy szczerzy, fabuła 1 sezonu to "przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę", plus zapowiedź złego biskupa i walki z kościołem. A jednak szybko spadł z rowerka a był zły "bo tak". Tak samo Erzsebet (póki co, bo jednak nie wypadła jeszcze z gry). Jak teraz piszę te wypowiedź, to widzę jak bardzo 1 sezon podstawki jest podobny do 1 sezonu Nocturne. Z tą różnicą, że tutaj mamy więcej postaci i więcej wątków, które póki co, gdzieś tam się mijają obok siebie, ale pewnie zostanie wszystko wyjaśnione w 2 sezonie. To co mogę zarzucić twórcom i jestem na to absolutnie wściekła, to za szybkie tempo fabularne. Dużo rzeczy wydawało mi się cholernie nielogicznych i dziwnych, ale tknęło mnie aby po 2 tygodniach obejrzeć ten Nocturne raz jeszcze. I podczas tego drugiego seansu zdałam sobie sprawę, że sporo rzeczy nie zakodowałam, bo tempo fabuły jest za szybkie. I widzę na reddit, że mnóstwo ludzi zarzuca to jako wada nr 1 i serial dużo zyskuje, kiedy obejrzy się go drugo raz, co już pokazuje, albo słabo napisany scenariusz, albo zje*anie netflixa, który kazał twórcom upchnąć wszystko w 8 odcinków zamiast 10. Ale wiadomo, ze musieli zrobić cliffhangera na Alucardzie, aby zrobić hype. Nie powiem, na mnie podziałało, bo nie spodziewałam się go zobaczyć w tym serialu, a jeśli już to na pewno nie w 1 sezonie.

Trochę się rozpisałam, sory. Pozdrawiam serdecznie!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones