"Charlie Sheen: Dokument" to film, który mierzy się z postacią wyjątkowo trudną do przedstawienia w jednym spójnym obrazie. Sheen był jednocześnie utalentowanym aktorem, gwiazdą kasowych produkcji i sitcomów, ale też symbolem autodestrukcji i medialnych skandali. Dokument stara się pogodzić oba te oblicza, co daje rezultat interesujący, ale nie do końca spełniający oczekiwania.
Największą siłą filmu jest to, że przypomina widzowi o czasach, gdy Sheen był naprawdę cenionym aktorem – nie tylko twarzą tabloidów. Fragmenty poświęcone jego pracy nad Plutonem czy później rolom telewizyjnym pokazują profesjonalizm i charyzmę, które przyniosły mu popularność. To ważne, bo łatwo zapomnieć, że zanim stał się bohaterem skandali, był kimś znacznie więcej.
Jednocześnie dokument nie ucieka od trudnych tematów, pokazuje lata uzależnień, wybuchowe zachowania i słynną erę „winning” oraz medialnych wystąpień, które niemal zniszczyły jego karierę. Tu jednak pojawia się problem, film chwilami powtarza to, co widzowie znają z dawnych nagłówków i programów rozrywkowych, zamiast pokusić się o głębszą analizę. Za mało tu refleksji nad tym, jak Sheen sam siebie sabotował i jak wpływał na innych ludzi wokół.
Najciekawsze są wypowiedzi bliskich i współpracowników, którzy próbują pokazać jego bardziej ludzką stronę , człowieka nie tyle cynicznego, co zagubionego i szukającego w życiu stabilności, której nigdy nie znalazł. W tych momentach dokument staje się bardziej poruszający i wykracza poza prostą kronikę skandali.
Całość pozostaje jednak nierówna, raz intryguje i pokazuje Sheena w innym świetle, a raz wraca do banałów i powtarzanych w kółko anegdot. To solidny portret, ale nie pełna diagnoza. Charlie Sheen: Dokument daje ciekawy obraz aktora, lecz nie zmienia naszego spojrzenia na niego. 6/10 za dobrze zrobioną, ale zachowawczą biografię.