Nie ogarniam tej amerykańskiej rozkładówki. Nie dość że robią niebotycznie długie przerwy na midseason to jeszcze teraz miesiąc, eh...
No ale zdecydowanie warto było czekać ;)
Casey jak dla mnie wygrał ten odcinek, już sie bałam że znowu ulegnie i pójdzie na tą drugą debatę, ale postawił na swoim, no i wygrał (choć to było do przewidzenia). Jednak coś mi mówi, że to nie koniec problemów. Oby tylko nie dał się wplątać w żadne polityczne gierki, bo uwielbiam jego postać przede wszystkim za to, że jest zawsze taki sprawiedliwy i szczery, taki książkowy przykład dobrego człowieka.
Ta sprawa z dzieckiem w kominie też interesująca i Severide nawet mnie dziś nie denerwował :D (może dlatego, że nie podstawiali mu na siłę jakiejś panienki).
Postać Stelli też na razie jak najbardziej na plus, o wiele lepsza alternatywa dla Chili.
No finał się zbliża nieubłaganie a ja mam taką cichą nadzieję (choć pewnie złudną), że nie zakończą finału cliffhangerem tak jak zawsze ;)
Jak to nie podstawiali Kelly'emu panienki? A pani detektyw? Aż iskry leciały ;) Mogli dać jakiegoś policjanta, ale nie.
To, że Casey wygra, było do przewidzenia. Całkowicie idealistyczny wątek w tym serialu, ale w sumie właśnie dlatego go uwielbiam. Dobro, wszędzie dobro i jeszcze więcej dobra. Odcinek mi zleciał, wiążę duże nadzieje z następnym.
No właśnie ja nie odczułam tego żeby ta detektyw była kolejną panienką, ale raczej była po to by znowu mógł wyjść na wierzch buntowniczy charakter Kelly'ego, ale każdy na swoje odczucia ;)
IMO pani detektyw była po to, żeby podkreślić wylewający się z Severide'a testosteron i uśmiechnąć się do niego pod koniec odcinka - bo co z tego, że od początku śledztwa działał jej na nerwy, skoro to taki porządny, troskliwy facet :D. Może się z nią nie prześpi, ba, może jej nawet więcej nie będzie, ale jej funkcja była wyraźnie zaznaczona. Funkcja: panienka.