Zdaje się, że Netflix skategoryzował ten serial jak "Dokumentalne szokujące" czy jakoś tak i owszem, jest szokująco, ale jeśli chodzi o wartość dokumentalną to jest kiepsko. Przez 4 odcinki jesteśmy zapoznawani ze wszelkimi bezeceństwami, których dokonuje Schafer, po czym w 2 ostatnich odcinkach rysuje się widmo rozwiązania i zasłużonego procesu. Niestety, przygotowania procesowe się dłużą, w zasadzie nie wiemy jak idą postępy. Montaż sugeruje, że cały linia oskarżenia padła, gdy jeden z małych chłopców wycofał zeznania, podczas gdy zeznania złożyło 25 dzieci. Nie wiemy dlaczego władze tak opieszale i niedbale zajmowały się tą sprawą, kiedy nie był już chroniony przez Pinocheta, kiedy zarzutów wobec niego było już coraz więcej. Pytań rodzi się jeszcze więcej, m.in.: jak dokonała się przemiana w niemieckich kolonistach, jeszcze w wydarzeniach pokazanych w ostatnim odcinku zaciekle bronili swojego oprawcy? co miało na nią wpływ? dlaczego tych dwóch chłopaków, Salo Luna Garrido i Tobias Muller, zwróciło się do niemieckiej ambasady i poleciało do Niemiec, a nie do chillijskiej prokuratury/policji, która prowadziła sprawę Schafera?
Dziwi mnie też zachowanie Willego i nie chcę tu piętnować ofiar, bo nigdy nie będę w stanie wyobrazić sobie stanu ich umysłów po całym życiu spędzonym w totalnym odizolowaniu i kłamstwach, ale sekta sektą, pranie mózgu praniem mózgu, tylko jeśli jesteś molestowany w dzieciństwie jak on, zachrzaniasz w robocie 7dni w tygodniu po 12h, twoje dzieci są ci odebrane i nie wiedzą, że jesteś ich ojcem, a na koniec jeszcze odkopujesz koparką trupy i palisz je na stosach, to jednak jak jeden odważny wstaje i wreszcie głośno sprzeciwia się reżimowi, to nie zaczynasz go WOLONTARYJNIE tłuc.