Miałem wielkie nadzieje w stosunku do tej miniserii, szkoda że jak się okazało płonne. Całość ma kilka zalet - dobrych aktorów, zdjęcia, MUZYKĘ (rewelacyjnie dobrana), o dziwo całość ma własny klimat trochę inny niż seria JW i chwała za to. Bohaterowie drugoplanowi są świetni, Mel Gibson szarżujący na 500%, bliźniaki, podstarzały snajper, Sędzia i jej kat.
Wady? Oj, tu się uzbiera. Przede wszystkim nuda, całość trwa prawie 5 godzin i spokojnie można to obciąć do długości jednego odcinka bez jakiejkolwiek straty dla całości. Scen akcji w filmie o JW jest jak na lekarstwo i co najgorsze (poza otwierającą sekwencją z pierwszego odcinka) są mega słabo zrobione i nomen omen serialowo tanie. Główni bohaterowie są nieciekawi i słabo napisani, a sam główny wątek naciągany jak budżet RP. Kilka wątków jest można bez strat dla całości wyciąć bo nie służą całkowicie niczemu. Postać Czarnej Pani Karate ma tragiczne sceny walki i niestety widać brak przygotowania fizycznego do tej roli.
Stracona szansa, całość miała wielki potencjał, ale jakoś cholera brak tam, nie wiem, polotu, skali, tego żeby widz czuł wagę wydarzeń. Ma się wrażanie że oglądasz ambitniejszą wersje bójki w barze.