Kurczę, jestem mniej więcej w połowie pierwszego odcinka czwartego sezonu i już mam dość. Jules i Grayson jako małżeństwo to był dobry pomysł ale te wszystkie zasady Jules, pierwszy tydzień małżeństwa to ustalanie zasad kto komu robi kawę albo polewa wino, jej egocentryzm i brak logiki. Skojarzenie z radami z Bravo Girl samo się nasuwa. Może jakoś dotrwam do ostatniej minuty.
Jeśli macie inne odczucia to chętnie poczytam.