Jestem właśnie po ostatnim odcinku Crash Landing On You. Jak dla mnie kapitalny serial, jednak stosując nomenklaturę skoków narciarskich, jego zwycięstwo opierało się głównie na dobrym skoku w pierwszej serii. Druga przyniosła słabszy skok, jednak przewaga z pierwszej części konkursu pozwoliła utrzymać dobry wynik. Co mogę powiedzieć. Początkowe odcinki, opierające się na Korei Północnej, poza mocno budżetowo zrobioną sceną z lotnią były fantastyczne. Naprawdę można było zżyć się z wyrazistymi bohaterami, gdzie każdy miał swoją historię oraz własny charakter. Czuło się ogólnie takie ciepło, miłość była naturalna, a antagoniści nie przeszkadzali za bardzo w rozwoju fabuły i nie tworzyli z serialu jakiegoś amerykańskiego kina akcji. Jednakże czym dalej tym niestety gorzej. Po wyjeździe Se-Ri Cho stał się cyborgiem-hakerem, który trzepał połową półwyspu koreańskiego, potem jeszcze starcie dwóch "armii", z której oczywiście Cho znów wyszedł żywy. Sama Se-Ri większość czasu spędziła w szpitalu. Pod koniec widać było, ze nie mieli już za bardzo pomysłu na pociągniecie wątku Se-Ri i Kapitana Ri, dlatego 5 Kompania oraz Dan z Alberto praktycznie przejęli dobre 3 odcinki serialu. Zakończenie w postaci wyjazdu do Szwajcarii było też według mnie dosyć słabo podbudowane, dlatego raczej wywołało u mnie poczucie przesłodzenia niż wzruszenia. Zabrakło mi tez jakiegoś rozpaczliwego ruchu na granicy. Czekałem aż Se-Ri przykuje się do Yeong Hyeoka. Tak naprawdę na sam koniec bardziej emocjonowałem się wątkiem Dan i Alberto, którzy w pewnym momencie byli mocniej zaprezentowani niż główni bohaterowie. Może dlatego też twórcy zdecydowali się ich radykalnie zniszczyć. Zakończenie z Dan to jest właśnie rzecz, która najbardziej mnie uderzyła. Smutne że nie dostali swojej własnej sceny na koniec. Co mnie jeszcze zabolało, to troszkę taka południowokoreańska arogancja. Rozumiem, ze Północ nie grzeszy bogactwem i prawami człowieka, jednak pokazanie ludzi z Korei Północnej jako totalnych idiotów, którzy nawet węgla nie widzieli jest już dużą przesadą. Jeszcze ten pseudo żart z automatem. Zaśmierdziało mi czasami polskiej komuny, kiedy przyjeżdżali Niemcy z RFN i rzucali dzieciom cukierki na ziemię, bo twierdzili, że w PRL mieszkają sami idioci i obdartusy. Niemniej jednak serial jak dla mnie zasługuje na ocenę co najmniej 8/10 mimo wszystkich niedociągnięć. Świetnie się można przy nim bawić oraz mocno wzruszyć. Jedno z lepszych dzieł jakie miałem przyjemność obejrzeć na Netflix.